Relacja z trybun: Wisła Kraków – Widzew Łódź 26.04.2013

28 kwietnia 2013, 14:48 | Autor:

Wyjazd do Krakowa miał być wielkim kibicowskim świętem dla fanów Widzewa i Ruchu. Planowano bowiem, podczas meczu z Wisłą, celebrować ósmą rocznicę zgody pomiędzy łódzkimi i chorzowskimi kibicami, jaka miała miejsce 16 kwietnia. Niestety nie dane było pojawić się na stadionie. Grupie ok. 1800 kibiców (ok. 1200 Widzew i ok. 600 Ruch) pozostało dopingować zza bram.

2

Przygotowania do wizyty przy Reymonta trwały – jak to zwykle bywa przy większych inwazjach – od ponad dwóch tygodni. Organizator, czyli stowarzyszenie „Fanatycy Widzewa„, zamawiał pociąg specjalny, liderzy fan clubów i osiedli mobilizowali swoje szeregi, trwała medialna promocja meczu w Krakowie, powstawały zapowiedzi video, plakaty. Wszystko po to, aby jak największą liczbą stawić się na meczu i głośno wspierać piłkarzy. Dodatkowym smaczkiem był fakt, że 10 dni wcześniej minęło 8 lat odkąd kibiców Widzewa i Ruchu połączyła zgoda. I właśnie w związku z tym na trybunie gości stadionu Wisły planowano wielkie świętowanie tego jubileuszu. Potężna mobilizacja zapanowała więc również w Chorzowie. „Niebiescy” załatwiali autokary, zapisywali się na wyjazd przez kilka dni. Wszyscy byli gotowi, by 26 kwietnia zalać Kraków czerwoną i niebieską barwą. Również ultrasi obu ekip, którzy nie tylko przygotowali dwie pomysłowe oprawy, ale także wyprodukowali 1500 okazjonalnych szali (dla każdego obecnego) oraz 500 koszulek dedykowanych 8-leciu sztamy (gadżet dla fanów Ruchu).
Skoro więc wszystko zapięte na ostatni guzik, pora było odliczać czas do wyjazdu i udać się na kolejną wyprawę pisząc historię. Do czasu…

Cały trud i ogromna praca włożona w przygotowanie wyjazdu przebiegła przez myśl tym, którzy w środowe popołudnie dostali kuluarową informację, że Wojewoda Małopolski, Jerzy Miller, zamknął sektor gości na stadionie Wisły! Pierwszym wrażeniem było oczywiście niedowierzanie i podejrzenie żartu. Przecież nikt w normalnym kraju nie robi takich rzeczy na 48h przed imprezą! Niestety, szybko okazało się, że to nie „wkręt”. Znany z prac w komisji badającej katastrofę smoleńską, partyjny kolega Premiera Tuska, postanowił zamknąć „klatkę” przy Reymonta na dwie doby przed wyjazdem! Argumenty wojewody były takie, że sektor nie spełnia wymogów bezpieczeństwa, gdyż będąca tam ostatnio Legia odpaliła pirotechnikę. Działo się to 11 (!) dni wcześniej, więc pan Miller miał mnóstwo czasu, by zdecydować się na taki krok. Choć gdyby zareagował szybciej, i tak nie zmieniłoby to znaczenia, że decyzja o zamknięciu sektora, to kara dla kibiców Widzewa za czyny…Legii. A przecież warszawianie zostali już ukarani przez Komisję Ligi. Po co więc cierpieć mięli jeszcze niewinni fani z Łodzi? Może to policja naciskała na wojewodę, bowiem nie chciało im się zamykać połowy miasta przed przyjazdem W&R
A może cała afera wzięła się z tego, iż tego samego dnia (kilka godzin wcześniej), kiedy zamknięto sektor, w Łodzi pojawili się „Marsjanie”, sprytnie robiący sobie „jaja” z rządzącej tam Platformy Obywatelskiej, z którą zarówno fani, jak i klub, powoli zaczynają wchodzić w stan wojny? Jakoś dziwnie zbiegają się te wydarzenia…

Po pierwszym wkurw…..niu, po pierwszym szoku i po pierwszym załamaniu rąk, środowisko kibiców otrząsnęło się i zaczęły się działania mające na celu wyprostowanie tych absurdalnych pomysłów. Stowarzyszenie przystąpiło do ofensywy medialnej. Do wszystkich mediów (łódzkich, krakowskich oraz ogólnopolskich) wysłano pismo zawierające szczegóły postępowania wojewody. Do niego samego trafił list otwarty (do wiadomości Marszałek Sejmu Ewy Kopacz), w którym ostrzeżono, że w razie nie cofnięcia decyzji o zamknięciu sektora gości, powstanie pozew sądowy o odszkodowanie i pokrycie ogromnych kosztów organizacji wyjazdu (ponad 100tyś zł!).
List otwarty zaadresowano także do prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Bońka z prośbą o reakcję. „Zibi” nie zawiódł. Sternik piłkarskiej centrali w czwartek opublikował oświadczenie, w którym wyraził szok i dezaprobatę dla decyzji wojewody. Boniek zagroził panu Millerowi, że jeśli nie zostanie ona cofnięta, związek rozważy przeniesienie zbliżających się meczów Reprezentacji Polski z Krakowa w inne miejsce! W sprawę mocno zaangażował się także Krajowy Koordynator ds. Współpracy z Kibicami, Dariusz Łapiński, który przez te dwie, szalone doby robił wszystko, by pomóc kibicom Widzewa i Ruchu wejść na stadion. W trosce o atmosferę na meczu, także i Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków wystosowało apel do wojewody.

Obok medialnej walki z absurdem rodem z Barei, organizatorzy wyjazdu (zarówno ze strony Ruchu, jak i Widzewa) postanowili, że wyprawa będzie kontynuowana tak, jakby nic się nie wydarzyło. Jednak żeby mieć pewność, że tzw. organy ścigania, nie staną na przeszkodzie fanów i nie uniemożliwią swobodnego przemieszczania się obywateli (co gwarantuje Konstytucja RP), na dzień 26 kwietnia zgłoszono przeprowadzenie dwóch manifestacji w Krakowie. Stosowane dokumenty, które złożono w „Grodzie Kraka”, obejmowały pikiety pod Urzędem Wojewódzkim oraz pod wejściem na sektor gości stadionu Wisły.

Fani RTS zbierali się na godzinę 13:00, na dworcu Łódź Widzew, skąd pół godziny później pociąg specjalny, wiozący ok. 1200 fanatyków Widzewa, ruszył w kierunku Krakowa. Zanim jednak wystartował, swoją obecność na stacji zaakcentował fan club z Tomaszowa Mazowieckiego, który tego dnia stawił się imponującej liczbie ok. 100 kiboli! Tomaszowianie wchodząc na zbiórkę odpalili trochę pirotechniki. Na wagonie pociągu natomiast ktoś wywiesił transparent o treści: „Wy kur…y wpuśćcie kibiców”.
Także i na Śląsku umawiano się na wyjazd. Zbiórka, zaplanowana na godz. 16:30, ściągnęła ok. 600 fanów Ruchu, którzy także nerwowo oczekiwali na wieści z Krakowa. Na linii ŁódźChorzów zawiązała się istna „gorąca linia”; telefony grzały się, docierały sprzeczne sygnały. Wciąż bowiem dostawaliśmy informacje o trwających negocjacjach, przepychankach proceduralnych, które mogłyby umożliwić wejście grupy na stadion. Robiono więc swoje i czekano na rozwój wypadków.

Pociąg z kibicami Widzewa dotarł na Dworzec Główny w Krakowie tuż po 18:00. Stamtąd grupa przemaszerowała pod stadion Wisły. Jak informowali policjanci – eskorta dotyczyła „manifestantów”. Po drodze śpiewami zaznaczano obecność, minięty został także Urząd Wojewódzki, pod którym na chwilę zatrzymano się i „podziękowano” za nerwy i złość. Po godzinie łodzianie byli już pod bramami obiektu.

1

W tym samym czasie, niemal setka samochodów i trzy autokary, wiozące „Niebieskich”, zmierzały autostradą do dawnej stolicy Polski. Chorzowianie dołączyli do przyjaciół przed 20:00. Wysiadaniu ludzi z autokarów towarzyszyły powitania, zaczynały się wspólne zgodowe śpiewy. Zaczynały się też nerwy, bowiem nic nie wskazywało na to, że ochrona zacznie wpuszczać wyjazdowiczów. Z kuluarowych newsów, jakie docierały, wynikało, że trwa zebranie „sztabu kryzysowego” w składzie: klub Wisła, policja oraz PZPN. Debatowano nad tym, co zrobić z blisko dwutysięcznym tłumem, który nerwowo oczekiwał na reakcję organizatorów meczu. Przecieki mówiły o tym, że zarówno działacze Wisły, jak i policja są na TAK, aby wpuścić fanów na stadion. Również PZPN, który – trzeba to podkreślić – zachował się tym razem bardzo w porządku wobec kibiców, był jak najbardziej za ich obecnością w „klatce”. Niestety nikt nie chciał podjąć się tego bez zgody wojewody, a tej wciąż nie było.

Tłum, zgromadzony na placu przed wejściem na stadion, zaczynał się coraz bardziej denerwować. Można było usłyszeć okrzyki m.in. „Otwórzcie bramy…”, „Wpuśćcie kibiców…”, czy znane „Jesteśmy zawsze tam…”. Mecz rozpoczął się i przyjezdni powoli zaczęli żegnać się z nadziejami na pojawienie na trybunach. Z nich, mimo sporej odległości, dało się usłyszeć okrzyki miejscowych fanów: „Piłka nożna dla kibiców” oraz „Bez Widzewa nie śpiewamy”. Po tym – jak się dowiadywaliśmy – wiślacy opuścili „młyn” pozostawiając na jego płocie jedynie transparenty o treści: „Piłka nożna bez wojewody” oraz „Kamil, wracaj do zdrowia”. Flag zabrakło, a doping zaczął się dopiero od 65 minuty.

3

Obecni na parkingu fanatycy W&R zmuszeni więc byli zacząć zabawę nie na, a pod stadionem. Kłody, rzucane pod nogi fanatyków, nie miały prawa przecież zmusić kiboli do załamania rąk i pogodzenia się z losem. Zgodowicze zaczęli więc wspólne śpiewy, by integrować towarzystwo i dać upust emocjom. Przodował repertuar zgodowy, nie zabrakło też okrzyków: „RTS, jesteśmy z wami”, „Dziś jesteśmy tutaj z Ruchem, wojewoda ch…j ci w du…ę” oraz innych, wymyślanych na szybko „pozdrowień” dana Pana Millera. Co ciekawe większość tego „dopingu” była słyszalna na trybunach.

Druga połowa, trwającego gdzieś obok tego wszystkiego meczu, przyniosła jednorazowy, głośny okrzyk ze stadionu. Oznaczać to mogło tylko jedno – Wisła strzeliła bramkę, a jak się okazało w TV, to Widzew niemal sam ją sobie strzelił…
Chwilę później, ok. 60 minuty spotkania, fani postanowili opuścić plac pod bramami obiektu im. Henryka Reymana. Jeżeli grupa zostałaby do końca meczu, to oczekiwanie na możliwość udania się na pociąg znacznie by się wydłużyło, zanim okolice stadionu opustoszałyby i mundurowi zezwolili na wymarsz. Nie było więc sensu stać niemal bezczynnie i czekać.

4

Widzewiacy, po pożegnaniu z Ruchem i podziękowaniu mu za naprawdę bardzo dobre wsparcie w ten piątkowy wieczór, udali się pieszo w kierunku Dworca Głównego. Po drodze znów nie brakowało śpiewów, a klimatu dodawały widoki Krakowa nocą. Grupa zapakowała się do wagonów i po 23:00 wyjechała do Łodzi. Do „Miasta Włókniarzy” pociąg dotarł o godzinie 4:00 rano.
Szybciej do domów dotarli „Niebiescy”, którzy trasę z Krakowa pokonali kołowo w lekko ponad godzinę.

Nie udało się więc pełne świętowanie 8-lecia zgody. Absurdalna i debilna wręcz decyzja o zamknięciu sektora gości przez wojewodę Millera nie tylko zablokowała niewinnej grupie Widzewa i Ruchu pojawienie się na stadionie ale także naraziła ich na ogromne koszta, które poszły na marne. Ucierpiała także atmosfera meczu, co wyraźnie podkreślali telewizyjni komentatorzy. Klub Wisła nie zarobił kilkudziesięciu tysięcy złotych na biletach, a do zabezpieczenia „manifestacji” W&R policja wydała mnóstwo pieniędzy. W epicentrum zdarzeń ściągnięto bowiem posiłki funkcjonariuszy aż z Tarnowa, czy Rzeszowa. Tak bardzo bano się czerwono-niebieskiego fanatyzmu!

Dzięki staraniom SFW powstała mała medialna burza. W każdej gazecie i stacji TV omawiającej sprawę krytykowano decyzję Wojewody Małopolskiego, którego tłumaczenia. np. w „Radio Kraków”, zakrawały na kpinę. Miejmy nadzieję, że PZPN nie blefował i związek po powiedzeniu „A” pójdzie dalej i faktycznie zabierze Krakowowi organizację meczu Polski z Liechtensteinem.
Także i stowarzyszenia kibiców z Łodzi i Chorzowa nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w tej sprawie i niebawem spodziewać się można kolejnych kroków – w tym prawnych – w temacie krakowskich wydarzeń.

Dziękujemy wszystkim tym, którzy pomagali nam w ostatnich godzinach przed meczem obejrzeć go na żywo z trybun. Dziękujemy stojącym po naszej stronie mediom. Dziękujemy ludziom z PZPN: panu Zbigniewowi Bońkowi, panu Dariuszowi Łapińskiemu, panu Markowi Dolińskiemu. Podziękowanie kierujemy również do Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków oraz przede wszystkim fanom Ruchu Chorzów za liczne przybycie do Krakowa mimo, że szanse na wejście na stadion były minimalne!

Brawa kierujemy dla tych wszystkich widzewiaków, którzy mimo represji i niemal pewnego „pocałowania klamki”, przejechali pół Polski, aby być zawsze tam…

Na koniec kiepska wiadomość dla wszystkich tych, którzy liczyli, że „afera krakowska” załamie kibiców i osłabi będący w nich fanatyzm. NIC Z TEGO! Mobilizujemy się już na dzień 10 maja. Wtedy to bowiem Widzew zagra w Poznaniu ligowy mecz z Lechem, a wcześniej, o godz. 12:00, pod Urzędem Miasta Łodzi odbędzie się ogromna manifestacja, o której szerzej piszemy TUTAJ.

„TEN MA WIELU WROGÓW, KOGO BOI SIĘ WIELU”

Ryan