S. Bergier: „Drugą i trzecią bramkę straciliśmy we frajerski sposób”

Dwukrotnie na listę strzelców w przegranym starciu z Jagiellonią Białystok 2:3 wpisał się letni nabytek łodzian, Sebastian Bergier. Polski snajper otworzył licznik w nowym klubie, ale jego dobra postawa nie wystarczyła, aby przechylić szalę zwycięstwa na korzyść łodzian. Co powiedział po ostatnim gwizdku sędziego?

Bergier w starciu z „Jagą” ustrzelił dublet, ale to niestety nie wystarczyło, aby jego drużyna wywiozła z Białegostoku trzy punkty. Miał się z czego cieszyć, ale końcowy rezultat nieco tę radość przyćmił. „Myślałem, że strzelę dwie bramki i wygramy to spotkanie i będzie podwójna radość. Jest jakaś niewielka, bo udało się strzelić pierwszą bramkę dla Widzewa i chwilę później drugą. Nie możemy sobie pozwalać na wyrwanie trzech punktów, a nawet jednego, w taki sposób” – powiedział 25-latek.

Mimo błędów indywidualnych widzewiacy dali się poznać przez większą część spotkania z dobrej strony. Jak przebieg meczu ocenia jeden z aktorów tego spektaklu? „Czuliśmy z boiska, że Jagiellonia nam nie zagraża. Po fakcie mogę stwierdzić, że uśpili naszą czujność i wyłączyliśmy się. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć na chłodno, bo na analizę przyjdzie jeszcze czas. Drugą i trzecią bramkę straciliśmy we frajerski sposób. Jeśli chodzi o bramkę Imaza, to nie może być tak, że w takim momencie meczu wybiega nam dwóch piłkarzy bez krycia. Myślę, że odpowiedzialność za zawodnika powinna być większa. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski. Musimy zmienić mentalność i w następnych spotkaniach w takich sytuacjach, dociskać rywala i zamykać spotkanie jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędziego” – stwierdził napastnik czerwono-biało-czerwonych.

Widzew w siedemdziesiątej minucie cofnął się do defensywy, ale nie przestał kontratakować swojego rywala. Czy swoje okazje przy korzystnym wyniku można było lepiej wykorzystać? „W późniejszej fazie meczu zabrakło spokoju – szczególnie w kontratakach, gdzie mogliśmy dłużej przytrzymać piłkę, a może nawet wycofania jej do obrońców, żeby właśnie uspokoić grę i dłużej mieć piłkę przy nodze. Byliśmy w niskiej obronie, przejmowaliśmy piłkę i nagle szliśmy wysoko z kontratakiem, tylko szliśmy w dwóch-trzech zawodników na pięciu Jagiellonii. W takich momentach może lepiej stonować nastroje, zachować się mądrze i uspokoić grę” – ocenił strzelec dwóch goli.

Co stoi za niepowodzeniem łodzian w minioną sobotę? „Dziewiątka” łodzian dalej mówił o niepowodzeniu w kontratakach w końcowej fazie meczu. „Dążymy do tego, że wygrywając 2:1, strzelić kolejną bramkę, natomiast uważam, że w paru tych szybkich atakach zabrakło trochę szczęścia, żeby ta piłka przeszła w nieco inny sposób. Jak dośrodkowujemy raz i nie wyszło, to w tym momencie może lepiej jest wycofać piłkę i wciągnąć rywala na własną połowę. Wtedy przeciwnik wyjdzie wyżej, a my możemy poszukać kolejnej okazji do ataku. Zabrakło nam rozwagi i spokoju, szczególnie biorąc pod uwagę momentu meczu, w jakim byliśmy. Do tego doszły indywidualne błędy, z których Jaga po prostu skorzystała” – podsumował piłkarz łódzkiego Widzewa.

Założenie o cofnięciu się do głębszej defensywy może dziwić, szczególnie że Widzewowi taka taktyka nigdy nie wychodziła na dobre. Czy tak rzeczywiście miało to wyglądać? „Z ławki szedł raczej sygnał, żebyśmy szli wyżej i dalej atakowali. Po tych zmianach mogło nam zabraknąć jeszcze koncentracji, aby dalej funkcjonować w tej samej strukturze. Dużo czasu spędziliśmy na grze polegającej zamykaniu przeciwnika na jego własnej połowie. W takich sytuacjach musimy grać wyżej, bo rywal nie jest pod naszą bramką, a co za tym idzie, ma mniej przestrzeni do stworzenia sobie okazji. Nawet jak stoimy nisko, a uważam, że byliśmy dobrze ustawieni w obronie niskiej, to narażamy się na błędy, a rywalowi dajemy więcej swobody w ofensywie” – zakończył Sebastian Bergier.