TKzM: „Żałoba przez duże L”

12 sierpnia 2014, 19:12 | Autor:

twardy kibol z młyna

Po wyjątkowo krótkiej przerwie na naszych łamach ponownie gości budzący skrajne emocje i kontrowersje felietonista. „Twardy Kibol z Młyna”, w swym najnowszym artykule, opisuje najgorętszy temat ostatnich dni, czyli ogólnonarodowy płacz nad losem warszawskiej Legii. W krótkich słowach TKzM odniósł się także do sytuacji w pionie sportowo-szkoleniowym w Widzewie.

„Żałoba przez duże L”

To, co spotkało masę kibiców w całej Polsce w minionym tygodniu, to jak prezent gwiazdkowy, komunijny i weselny w jednym dniu. Odpadnięcie Legii z el. Ligi Mistrzów wydaje się być odpowiedzią sprawiedliwości dziejowej, na przymusowe zabieranie piłkarzy za komuny przez Legię, na kupowane mistrzostwa Polski, na wieczne sprzyjanie jej przez sędziów i PZPN, na nierówne traktowanie, jako tej lepszej i reszty jako, tej gorszej. W końcu doczekaliśmy momentu, gdy ktoś wydymał Legię, a nie właśnie tą całą resztę. Media oczywiście podniosły larum, że „Legię wyrzucono – teraz uwaga -z Ligi Mistrzów! Banda idiotów-prezenterów w każdej stacji TV nie potrafiła odróżnić eliminacji do LM, od rozgrywek zasadniczych. Co tam, że zostały im jeszcze dwa mecze eliminacji – wyrzucili ją z Ligi Mistrzów i chuj! Kolejna manipulacja, to właśnie słowo-klucz „wyrzucona”. Otóż kochany przez komunę klub wcale nie został z tych eliminacji pogoniony wprost. Jedynie wynik meczu rewanżowego zweryfikowano, jako walkower i Celtic awansował dzięki bramce wyjazdowej i super skuteczności Ivicy Vrdoljaka, który nie wykorzystał dwóch rzutów karnych w jednym meczu – swoją drogą niezły wyczyn.

Cały ten zabieg miał pewnie na celu wzbudzenie poczucia złości i żalu u wszystkich neutralnych ludzi (o ile tacy jeszcze istnieją) względem Legii, a podprogowo chyba miał na celu dać Polakom do zrozumienia, że ta Legia naprawdę już miała grać w Lidze Mistrzów i że drużyna z Warszawy to lokalna, środkowoeuropejska potęga piłkarska, której należy kibicować. Zresztą przy okazji tego wydarzenia każdy znalazł coś dla siebie, bo środowisko lewicowe, czy jak ich tam nazwać inaczej, wypowiedziały wojnę tym, którzy za błąd obwiniali kierownika drużyny CWKS, czyli jakąś babę. Krzyczeli więc „to obwinianie pani kierownik jakiejśtam, to seksistowskie zachowanie samców!” Bo jak można przecież obwiniać kogoś, kto…odpowiada właśnie za takie sprawy jak potwierdzanie zawodników do gry?! No przecież tak nie można, a winny pewnie jest wąsaty katol-magazynier który w ogóle śmiał wydać Bereszyńskiemu koszulkę na mecz!!!’

Tak, czy inaczej, pokolenia kibiców dziękują Legii za całe to wydarzenie, bo będzie co wspominać i z czego szydzić. Po prostu „L” jak „LOSER”. Ale nie po to Legiunia ma dziennikarską machinę za sobą i plecy w każdym kącie polskiego pierdolnika piłkarskiego, żeby tak sobie samotnie chlipała nad swoim losem no i tą „zabraną” Ligą Mistrzów, w której już właśnie przecież mieli grać. Wymyślili sobie zatem różni ludzie (głównie Stanowski z Weszło), że Legia na otarcie łez zagra zamiast Fiorentiny w „super meczu” na Narodowym. Co tam, że bilety w sprzedaży od długich tygodni – teraz legijna racja stanu wymagała umieszczenia nazwy klubu obok nazwy Real Madryt, byśmy nadal nie mieli wątpliwości, kto jest środkowoeuropejską potęgą klubową. No bo skoro Legia ma grać z Realem Madryt, to chyba naprawdę niesłusznie zabrali im tą Ligę Mistrzów? W związku z tym dziś od samego rana, na każdym portalu, na czerwono informacja: „LEGIA ZAGRA Z REALEM MADRYT!”
Jednak fortel się nie udał, bo jak informuje portal Weszło – nie zgodziła się Fiorentina, którą Legia chciała wydymać. Zachodzi tylko pytanie, czy zamieszenie z „super meczem” nie zostało wywołane specjalnie z korzyścią dla podupadłego PR-u „Wojskowych” i samego „super meczu”?

***

Widzew tymczasem po zatrudnieniu niesamowitego trenera, z ogromną charyzmą i autorytetem wśród uczniów gimnazjum, nazbierał w tym roku dla odmiany szrot nie zza granicy, lecz z Polski. Choć Ukrainiec-obieżyświat też się trafił. Należy się tylko cieszyć i ufać niekłamanym umiejętnościom Bakalarczyka Grzegorza, który nagle reaktywował się w klubie. Należy mieć nadzieję, że nabrał wiele doświadczenia kierując widzewską Akademią Futbolu, która chyba pod jego panowaniem przestała prawie istnieć. Wykonał tam kawał roboty, obracając w gruzy juniorską piłkę na Widzewie.
Wiadomo również, że zatrudnienie wspomnianego na wstępie trenera przez duże „T”, jest koleżeńską przysługą Bakalarczyka dla starego znajomego. Do tego w klubie, jak widać, pojawił się nowy-stary gość, Grajewski Andrzej. Umysłowo, ten Pan (sądząc po jego wywiadach) znajduje się na podobnym do Cacka Sylwestra poziomie – tj. alfa i omega oraz pomnik nieomylności. Cwaniaczek podsyła piłkarzy i bierze odpowiedzialność tylko za tych, których zaakceptuje sztab szkoleniowy, czyli portfel Cacka. Jak któryś jednak nie potrafi prosto kopnąć piłki, to już nie jego zawodnik.
I wreszcie na koniec, dotarła do nas wszystkich wspaniała wiadomość. Cóż za przebiegły lis z tego naszego Sylwestra! Wymyślił sobie, że skoro nie ma kasy na rezerwy, a szrotu do klubu przybywa, to trzeba dać im szansę grać cotygodniowe sparingi z… A-klasowymi zespołami. Doprawdy niezwykle twórcze rozwiązanie problemu. W A-klasie dopiero, ci zawodnicy będą mogli pokazać swoje prawdziwe umiejętności, na klepiskach bez linii na boisku, bez siatek w bramkach i sędziów liniowych…

Twardy Kibol z Młyna