Widzew – Zjednoczeni (wypowiedzi)

25 maja 2016, 19:21 | Autor:

Marcin_Płuska

Zamiast radości z czternastego zwycięstwa z rzędu, w środę w Łodzi nieco gorzkich chwil. Drużyna Widzewa tylko zremisowała ze Zjednoczonymi Bełchatów, z czego absolutnie nikt nie może być zadowolonym. W pomeczowych rozmowach widzewiacy zapewniali, że już za tydzień zrehabilitują się za tą wpadkę.

Edward Cecot:
„Dziękuję swoim zawodnikom za zaangażowanie i walkę. Za zdrowie zostawione na boisku. Wiadomo, że Widzew jest ogromną marką i na takie spotkanie nikogo nie musiałem specjalnie motywować. Po serii słabszych meczów chcieliśmy się wreszcie przełamać i najlepiej wygrać. Ten wynik traktuję jako taki zwycięski remis. Przez pół godziny graliśmy w osłabieniu, co kosztowało nas sporo sił. Udało się nie przegrać. Podniesie to morale drużyny i z optymizmem podejdziemy do następnego spotkania.”

Marcin Płuska:
„Czujemy po tym spotkaniu niedosyt, bo mieliśmy zespół gości na talerzu. Pierwszą połowę zagraliśmy tak, jak chcieliśmy. Zdobyliśmy prowadzenie, a w 60. minucie zawodnik Zjednoczonych otrzymał drugą żółtą kartkę i można było się spodziewać, że wszystko pójdzie tak, jak chcemy. Liczyłem, że będziemy utrzymywać się przy piłce i kontrolować wydarzenia na boisku. Popełniliśmy jednak błąd, który kosztował nas bramkę. Nie zdążyliśmy już wygrać. Trzeba przyznać, że drużyna z Bełchatowa była bardzo dobrze zorganizowana w defensywie. Gdy atakowaliśmy większą liczbą piłkarzy, groźnie kontrowała. Nie udało się dziś wygrać, ale w dalszym ciągu jesteśmy liderem i cel jest ten sam – wygranie ligi. Czekamy na środę i mecz w Rawie Mazowieckiej. Musimy się tam podnieść i zapunktować za trzy!”

Kacper Bargieł:
„Chcieliśmy wygrać kolejny mecz. Pierwszą połowę udało się zakończyć pozytywnie, strzelając bramkę do szatni. Po przerwie powinniśmy to poprawić, ale mimo kilku sytuacji nie udało się. Popełniliśmy natomiast jeden prosty błąd z tyłu i straciliśmy praktycznie gola po wyrzucie z autu. Po czerwonej kartce rywale się cofnęli i czekali na kontry. Mądrze się bronili, a nam piłka nie chodziła tak, jak powinna. Szkoda, że nie udało się strzelić po raz drugi. Nie załamujemy się jednak i wierzymy, że po meczu z Rawą Mazowiecką wrócimy na właściwe tory.”

Kamil Tlaga:
„Punktów oczywiście szkoda, ale na szczęście mieliśmy zapas. Przewaga stopniała do pięciu oczek, ale jak będziemy robić swoje, to zrealizujemy cel. Mam nadzieję, że dwa zwycięstwa w najbliższym czasie dadzą nam już awans. Mieliśmy dziś zdecydowaną przewagę, ale tylko raz trafiliśmy do siatki. Powinniśmy sobie ułożyć mecz po czerwonej kartce. Zjednoczeni byli jednak najlepszym przeciwnikiem w tej rundzie. Postawili się, ale i tak trzeba było dowieźć te trzy punkty. W końcówce nasze zagrania były już coraz bardziej nerwowe, bo czas nam uciekał. Nie ma co się załamywać. Czekamy na następny mecze ze spokojem.”

Adrian Budka:
„Będziemy analizować błędy, ale już teraz można powiedzieć, że straciliśmy bramkę w głupi sposób. Przeciwnik nawet nie zrobił akcji, tylko wyrzucił piłkę z autu. Rzucili piłkę z linii, dołożyli nogę i wpadło. Bardzo głupi gol. Staraliśmy się odpowiedzieć, ale się nie udało. Nie mi oceniać pracę sędziego. Chcieliśmy skupiać się na naszej grze, a nie na arbitrach. Przykre jest to, że prosiliśmy przed meczem o podlanie boiska. Było bardzo tępe. Niestety, nikt tego zrobił.”

Michał Sokołowicz:
„Był to zdecydowanie nasz najcięższy mecz w tej rundzie. Bełchatów wysoko zawiesił nam poprzeczkę, jeśli chodzi o organizację gry w obronie. Akcji strzeleckich mieli niewiele, a i tak udało im się zdobyć gola. Muszę wziąć winę na siebie. Trochę niepotrzebnie wyszedłem z bramki, bo Czapla by go doszedł. Nie będziemy płakać po tym remisie, choć cieszyć się też nie ma z czego. Musimy przeanalizować to spotkanie, żeby w kolejnych znów wygrywać.”

Patryk Strus:
„Starałem się cały czas uważać, żeby nie złapać kartki. Całą rundę się udawało, dzisiaj nie. Chociaż nie wiem, za co ją dostałem. Przecież to ja byłem uderzony ręką w twarz. Trudno. Trzeba będzie odpocząć. Bramka cieszy tylko połowicznie, bo zremisowaliśmy. Szkoda, bo sytuacji mieliśmy dużo, ale zabrakło szczęścia. Bardzo chcieliśmy wygrać i utrzeć nosa Zjednoczonym, którzy przez długi czas aspirowali do awansu. Nie udało się. Musimy usiąść całą drużyną z trenerem i obejrzeć mecz na chłodno. Trener powie nam, co zrobiliśmy źle. Nie wiem jak koledzy, ale ja jestem zawiedziony.”

Robert Kowalczyk:
„Nie powiedziałbym, że straciliśmy punkty na własne życzenie. Zjednoczeni to nie byli niewidomi, naprawdę potrafią grać w piłkę. Popełniliśmy dwa małe błędy, które wcześniej nam się nie zdarzały. Zdrzemnęliśmy się, a rywale to wykorzystali. Prawda jest jednak taka, że gdybyśmy wykorzystali sytuacje z pierwszej połowy, to jeden przypadkowy gol nic by gościom nie dał. Trener posadził mnie na ławce. To jego decyzja i to on będzie potem rozliczany. Moją rolą jest wziąć to na klatę i walczyć o powrót do pierwszego składu. Nie wiem, czy za tydzień wrócę. Patryk Strus złapał czwartą kartkę, ale są też inni. W Rawie Mazowieckiej wybiegnie od początku ten, kto zasłuży na to w tygodniu.”

Michał Czaplarski:
„Jesteśmy na siebie wkurzeni. Zakończyła się ta piękna seria. Musimy wyciągnąć wnioski – mamy na to tydzień czasu. Głowy do góry. Nadal mamy przewagę nad rywalami i cały czas jesteśmy faworytem do awansu. Zdrzemnęliśmy się przy tej straconej bramce, ale tak bywa w piłce. Za tydzień mamy mecz z Mazovią i zrobimy wszystko, żeby wygrać i poprawić sobie nastroje. Na spokojnie przygotujemy się do tego meczu. Wiemy, że będzie dobrze!”