A. Dziubiński: „Po to się gra w piłkę, żeby rozgrywać takie mecze”

1 grudnia 2018, 12:03 | Autor:

Najskuteczniejszym piłkarzem Stali Stalowa Wola jest w tym sezonie Adrian Dziubiński. Napastnik strzelał bramki w siedmiu kolejnych meczach z rzędu, jednak później się zaciął i od tego czasu nie trafił do siatki. Porozmawialiśmy z nim przed dzisiejszym spotkaniem.

– Ciężki rok za wami.

– Bardzo ciężki, zwłaszcza że ta runda nie miała siedemnastu spotkań, tylko graliśmy jeszcze cztery dodatkowe kolejki z wiosny. Na pewno weszło to w nogi i dość mocno ten fakt odczuwamy.

– Nie gracie też u siebie, tylko w dość odległej w Boguchwale.

– Dokładnie tak, wychodzi na to, że każdy mecz gramy na wyjeździe. Trochę się jednak przyzwyczailiśmy do tego boiska w Boguchwale i może dlatego dobrze nam idzie na tym stadionie.

– Tobie też dobrze szło w tej rundzie. Seria siedmiu meczów ze strzeloną bramką nie przeszła niezauważona.

– Tak się zdarzyło, że w pewnym momencie odpaliłem. Trochę szkoda, że teraz w czterech kolejkach z rzędu nie zdobyłem gola, po czym w piątej usiadłem na ławce. Mam jednak nadzieję i mocno w to wierzę, że przyjdzie taki moment, gdy znów będę strzelał co tydzień.

– Kryzysy zdarzają się najlepszym. Krzysztof Piątek też się zaciął.

– (śmiech) Piątek, tak jak i ja, strzelił bramkę w siedmiu kolejnych meczach, później miał przerwę i przełamał się dopiero w szóstym. Ja teraz też będę grał po raz szósty bez gola, więc może też się przełamię!

– Trafianie do siatki masz w krwi. Twój ojciec był świetnym napastnikiem i pierwszym Polakiem, który zdobył bramkę w Lidze Mistrzów. Ty przyszedłeś na świat w Brugii.

– Tak, urodziłem się w Belgii, gdzie wtedy grał tata. Bycie pierwszym Polakiem, który zdobył gola w Lidze Mistrzów, to jest bardzo duże osiągnięcie. Na pewno zapisał się tym w historii polskiej piłki, czego mu trochę zazdroszczę.

– Miałeś w ogóle inną drogę do wyboru niż piłka?

– Raczej nie. Z tego, co mówili mi rodzice, już od najmłodszych lat miałem piłkę przy nodze czy w rękach. Tata niejako wybrał mi drogę życiową.

– Tata trenował cię też przez chwilę w seniorach.

– I nie tylko. Gdy wróciliśmy do Polski, tata został trenerem roczników 1988 i 1989 w Beniaminku Radom, więc wziął mnie do siebie. Grałem tam ze starszymi chłopcami, sporo czasu u niego spędziłem, bo prowadził też mój rocznik. Za czasów seniorskich także był taki epizod, gdy po rozwiązaniu kontraktu z Pogonią Siedlce miałem problem ze znalezieniem klubu, a tata wziął mnie pod swoje skrzydła.

– Widzew nie może wygrać od kilku meczów, ale będzie pałał żądzą rewanżu za przegraną w Boguchwale.

– Zdajemy sobie sprawę z tego, że Widzew będzie chciał się odgryźć. To fakt, klub z Łodzi ma cztery mecze bez wygranej, ale zawsze kiedyś przychodzi moment przełamania.

– Wy sobie bardzo dobrze radzicie z czołówką.

– To jest coś dziwnego, ponieważ zawsze z górą tabeli gramy dobre spotkania i wywozimy przynajmniej jeden punkt. Z dołem strasznie się męczymy, więc mamy z nimi bardzo średni bilans. Z czołówki, przegraliśmy tylko z Elaną w Toruniu, ale tydzień temu im się odwdzięczyliśmy i wygraliśmy.

– Zapowiada się ciekawy mecz nie tylko na boisku, ale też na trybunach. Będziecie mogli liczyć na solidne wsparcie swoich kibiców.

– Do Łodzi przyjedzie wielu naszych fanów, ale nie ma co tego porównywać do liczby kibiców Widzewa. Przy takiej publiczności to na pewno będzie bardzo fajne spotkanie, mam tylko nadzieję, że chłopaków ta atmosfera nie sparaliżuje. Po to się gra w piłkę, żeby rozgrywać takie mecze.

– Masz dobre wspomnienia z Łodzi. W zeszłym sezonie wygraliście tu z ŁKS.

– Realia tego meczu były zupełnie inne. To była końcówka sezonu, szósta czy siódma kolejka od końca. Musieliśmy wygrywać co tydzień, bo każda porażka zbliżała nas do spadku. Gdyby nie wygrana z ŁKS, to pewnie znaleźlibyśmy się w III lidze. Zwycięstwo w tym spotkaniu pozwoliło nam się przełamać, do końca rozgrywek już nie przegraliśmy.

– Z Widzewem grałeś nie tylko w Boguchwale, ale też dużo wcześniej, w barwach Pogoni Siedlce. Wtedy również wygraliście.

– Na razie nie ma co narzekać. Dwa mecze, dwie wygrane i liczę na to, że teraz dopiszę sobie trzecią. Będzie oczywiście ciężko, bo wiemy, jak Widzew gra u siebie. Jesteśmy jednak dobrej myśli i jedziemy do Łodzi po zwycięstwo.

– Kilka lat temu byłeś łączony z Widzewem. Motywacja z tego powodu jest większa?

– Mówiąc szczerze, kompletnie tego nie kojarzę. Ja żadnego telefonu w tej sprawie nie dostałem. Motywacja oczywiście jest większa, bo gramy z Widzewem. Podchodzimy do tego meczu tak samo jak do każdego innego i chcemy wygrać, ale wiemy, jaki to jest stadion, jaka to jest publiczność. Mam nadzieję, że ta otoczka będzie działała na nas dobrze, a nasi młodzi chłopcy nie narobią w gacie! (śmiech)

Rozmawiał Wojtek

Foto: Nowiny24

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Oxrd
5 lat temu

Fajna rozmowa, taka szczera, bez napinki :)

1
0
Would love your thoughts, please comment.x