A. Michalczuk: „W Widzewie spędziłem najlepsze chwile swojego życia”

14 maja 2016, 11:35 | Autor:

Andrzej_Michalczuk

Jadący dziś do Głowna Widzew spotka na miejscu wiele wspomnień. Pisaliśmy już o elementach starego stadionu przy Piłsudskiego, przeniesionych na obiekt Stali. W klubie tym znajdują się także ludzie blisko związani z łódzką drużyną, z legendarnym już Andrzejem Michalczukiem!

Przed sobotnim spotkaniem nie mogliśmy nie uciąć sobie pogawędki z pochodzącym z Ukrainy zawodnikiem, który w latach 90. świętował z Widzewem dwa mistrzowskie tytuły, a dziś pełni funkcję dyrektora sportowego Stali. Pytany o to, czy w ostatnim zespole ligi nie ma obaw przed starciem z liderem, odpowiadał w swoim stylu. „A czy u mnie były obawy jak do Łodzi przyjeżdżała AC Parma czy Borussia Dortmund? Nie było i u chłopaków też nie ma. Podejdziemy do meczu z chłodnymi głowami. Wiadomo, w jakiej sytuacji my jesteśmy, a w jakiej jest Widzew. Nasi piłkarze będą walczyć i pokażą się z jak najlepszej strony. To jest tylko piłka” – zapowiada w rozmowie z WTM.

Michalczuk nie chciał zdradzić, w jakim zestawieniu zagra dziś zespół z Głowna. „Zobaczymy przed samym meczem. Nie wszystko jest wiadome, bo mamy kilka urazów i są kartki. Ja też nie chciałbym zbytnio wchodzić tutaj w rolę trenera Tomasza Szcześniaka, mojego serdecznego przyjaciela. On odpowiada za prowadzenie zespołu i on będzie decydował, kto zagra. Ja mu się w to nie wtrącam” – wyjaśniał.

>> Przeczytaj zapis widzewskich wspomnień Andrzeja Michalczuka. Archiwalna rozmowa przeprowadzona została w 2007 roku

Dla człowieka, który w Widzewie spędził 10 lat, spotkanie z byłym klubem musi być bardzo przyjemne. „Mówiłem już nie raz, że kocham Widzew i będę zawsze go kochał. Spędziłem z nim najpiękniejsze chwile swojego życia. Teraz pracuję jednak w Stali, staram się pomagać tym chłopakom. Ten mecz będzie dla mnie jednak na pewno fajnym przeżyciem. Choć tak naprawdę, to ja na co dzień spotykam się z kibicami Widzewa. Pamiętają mnie, zatrzymują na ulicy. Ci młodsi nie wiedzą za bardzo, kim jestem, gdy rodzice pokazują im mnie i mówią: To Pan Andrzej (śmiech)” – opowiadał nam Michalczuk.

Stała styczność z Łodzią sprawia, że urodzony w Kijowie były zawodnik de facto nie miał kiedy zatęsknić za Widzewem. „To prawda. Praktycznie codziennie mijam stadion i widzę, jak rośnie w oczach. Przypomina mi trochę obiekt AS Monaco, na którym graliśmy w pucharach. Będzie bardzo kameralny i taki piłkarski. Ten stadion powinien sprawić, że klub odbuduje się. Oglądam to z boku i widzę pozytywy. Widzew nie ma długów. Awans powinien być, a po wzmocnieniu drużyny może kolejny?” – analizuje dawny ulubieniec łódzkich trybun.

Andrzej Michalczuk, którego podobizna widnieje na kultowej fladze „Dzięki Wam tu jesteśmy”, żartował kiedyś, że z Widzewem łączy go dożywotni kontrakt. „Pan się śmieje, ale tak jest! Co prawda na boisko już nie wyjdę, choć serce by chciało. Niestety, organizmu się nie oszuka. Ale widzewiakiem byłem, jestem i będę!” – kończy.