Relacja z meczu Korona Kielce – Widzew Łódź 15.08.2010

20 sierpnia 2010, 13:13 | Autor:

900 Fanatyków Widzewa (w tym 4 kibiców Ruchu Chorzów) pojawiło się w Kielcach. Fani mogli świętować pierwszą ligową wygraną z Koroną Kielce w historii potyczek obu klubów. Radość z 3pkt była więc ogromna.

1

 

Już od godziny 13:00 pod stadionem przy Piłsudskiego w Łodzi zaczęli gromadzić się fani Widzewa, których łączył jeden cel – wyjazd do Kielc, by dopingiem pomóc zawodnikom w zwycięstwie. Kolumna 12 autokarów, 2 busów i kilku samochodów ruszyła wspólnie ok.  14:00. Na miejscu do głównej grupy dołączyły auta kibiców z pobliskich terenów oraz innych FC oddalonych od Łodzi, którzy bliżej mięli bezpośrednio do Kielc. Łącznie pod wejściem na sektor gości pojawiło się 900 fanatyków. W pierwszej kolejności na stadion wchodzili posiadacze biletów obecni na liście wyjazdowej, czyli równo 770 osób. Później dość nieoczekiwanie pozostałym kibicom pozwolono utworzyć dodatkową listę i sprzedać im  bilety umożliwiające wejście na obiekt. Było to sporym zaskoczeniem, bowiem kieleccy organizatorzy słyną raczej z robienia kibicom gości dodatkowych problemów, a tu taka miła niespodzianka. Fani, którzy mimo braku wejściówki wybrali się na mecz mięli więc sporą nagrodę za to, że zamiast siedzieć w domu w towarzystwie „Sopcasta” lub spinać na forach, wybrali się do Kielc w ciemno. Ostatecznie wszyscy Widzewiacy pojawili się w sektorze dla przyjezdnych.  Żeby nie było jednak tak słodko i kolorowo w działaniach organizatorów, swój popis dali ochroniarze. Do konieczności zostawiania w depozycie pasków do spodni fani w całym kraju już zdążyli przywyknąć. Tym razem hitem okazał się zakaz wejścia na stadion w barwach innego klubu, niż Widzew! Kibice, jacy przyjechali w świętokrzyskie w bluzach lub koszulkach zaprzyjaźnionego Ruchu, mięli obowiązek zostawić tę część garderoby w depozycie. Jak widać idiotyzm wcale nie osiągnął jeszcze maksymalnego pułapu i wciąż szybuje. Na szczęście dzielnym ochroniarzom wybito ten pomysł z głowy i nikt barw Niebieskich nie oddał. Ciekawe kiedy dożyjemy czasów, kiedy zabronione będzie wejście na stadion w białej koszulce: – bo to rasizm, czarnej – kolor chuliganów, czy czerwonej – komuniści. Paranoja!

Widzewiacy, wraz z ubranymi w barwy Ruchu bandziorami ;), ładują się w sektorze, który zostaje dobrze oflagowany. Było to na jakieś kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem, więc niektórzy fani wykorzystują ten fakt w celu przetestowania miejscowej gastronomii i recenzje wystawione tamtejszej „giętej” były bardzo pochlebne. Ciekawe kiedy Widzew doczeka się w Łodzi takich warunków: sklepu, czy toalet z prawdziwego zdarzenia. Na kilka minut przed meczem stadion przy ul. Ściegiennego wypełnia się w 60-70%.  W Kielcach padało przez całą niedzielę, więc cześć tzw. „piknikowej” widowni została w domach z pilotami w rękach. Na stadionie jest dach, ale nowy stadion, który w swoim czasie napędził sporą liczbę popularnych Januszów, nie przyciągnął tylu bywalców, ile może.  Nie zabrakło jednak fanatyków Korony, którzy mimo warunków zawsze pojawiają się w młynie, by wspierać swoją drużynę. Spiker z gęsto podwieszonych pod dachem głośników raczył wszystkich muzyką techno i nie miał zamiaru wcisnąć przycisku „STOP” nawet, gdy na murawę wychodzili już zawodnicy obu drużyn. Jest to kolejny efekt uboczny tzw. „nowoczesnego kibicowania”. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego na stojąco odśpiewany zostaje hymn państwowy. Na całe szczęście z głośników nie leciał żaden dyskotekowy przebój lata, a melodia „Mazurka Dąbrowskiego”, który intonowany był z okazji święta państwowego przypadającego na niedzielę – „Święto Wojska Polskiego” (rocznica „cudu nad Wisłą”). Zaraz po tym wydarzeniu, równo z pierwszym kopnięciem piłki, fani obu zespołów ruszają z dopingiem. Widzewiacy zaczęli dość mocno jednak stracona w 20min bramka podcięła skrzydła Łodzianom, dając oczywiście chwilowego kopa miejscowym kibicom. Stracony gol obniżył wokalne możliwości. Widząć co się święci, prowadzący doping, postanawiają nieco rozbujać niemrawe towarzystwo. Sektor gości dzieli się na dwie cześći: lewą i prawą i dochodzi do rywalizacji pomiędzy obiema grupami. Nie był to jednak zwykły podział na połowy w celu śpiewania pieśni, ale swoista wojna na gardła pomiędzy kolegami po szalu. Grupy próbowały nawet zachęcać się w swoich szeregach do zmiecenia „przeciwnika” oraz zniechęcać ich. W pewnym momencie lewa strona zaśpiewała prawej „Jaki tu spokój…”, co w połączeniu z falowaniem rąk rozbawiło wszystkich. Pomysł z urozmaiceniem dopingu wprowadzający istną korbę na zabawę w sektorze okazał się strzałem w dziesiątkę! Fani po tym już w wspólnie ruszają z konkretnym dopingiem i wysiłki zostają nagrodzone. Pięknym strzałem głową popisał się Darvydas Sernas i w Kielcach mięliśmy remis 1:1. Nakręceni zabawą i strzelonym golem Łodzianie już do końca pierwszej połowy głośno śpiewają. Zaznaczony zostaje też fakt,  że w szeregach „Czerwonej Armii” zasiada liczna ponad 100-osobowa, grupa kibiców z województwa świętokrzyskiego! Okrzyk „Świętokrzyskie jest widzewskie” skwitowane zostaje przez gospodarzy gwizdami. To dobrze, bowiem Scyzoryki dali w ten sposób znać, że mocno boli ich działalność FC Widzewa na ich własnych (jedynie administracyjnie) terenach.

Po przerwie doping w sektorze dla przyjezdnych znów nieco osłabł i tym razem za próbę jego ratowania znów wziął się Sernas, który wpakował Koronie bramkę na 2:1. To wprawiło Widzewiaków w spory entuzjazm. Gdy doping zaczynał się porządnie rozkręcać Łodzianie niepotrzebnie dali się sprowokować grupce gamoni zasiadających za bramką Mielcarza. Ci odważni w słowach widzowie pajacowali w kierunku przyjezdnej grupy, dodatkowo gości irytowało zachowanie piłkarzy „złocisto-krwistych”, którzy nie wybijali piłki, gdy na murawie leżeli kontuzjowani zawodnicy Widzewa oraz sędziego, który gwizdał na potęgę jakieś wyimaginowane faule dla miejscowych. Nastąpiła krótka wymiana uprzejmości z „fanatykami” Korony, po czym Widzewiacy skupili się już na wspieraniu swoich pupili.  A pomoc ta była im szczególnie potrzebna, bowiem zespół Korony niebezpiecznie rozpędzał się i piłka kilkukrotnie tylko minimalnie mijała widzewską bramkę. Drużyna Widzewa dotąd jeszcze nigdy nie wygrała z Koroną (nie licząc „sparingów” w śmiesznym Pucharze Ekstraklasy), więc popyt na zwycięstwo był ogromny. Z każdą minutą doping dla Widzewa brzmiał coraz głośniej lecz także rosły obawy przed powtórką sprzed 2 lat. Wówczas na tym stadionie „czerwono-biało-czerwoni” także prowadzili 2:1, by stracić gola w samej końcówce meczu. W ok. 80min w sektorze zaintonowana została „Sevilla” i widzewska dzicz odleciała. Pieśń ta nakręcała się z każdą upływającą minutą i w pewnym momencie było naprawdę kozacko! Śpiewy trwały nie tylko do ostatniego gwizdka, ale także długo po nim. Następnie fani wraz z piłkarzami wspólnie cieszyli się z victorii oraz nagrodzili ich zasłużonymi brawami za walkę oraz korzystny rezultat. Najwięcej pochwał zebrali Sernas – bohater wieczoru, a także Mielcarz i oglądający z trybun mecz Robak. Dwaj ostatni, to byli gracze Korony, którzy obecnie nie cieszą się wśród Koroniarzy zbyt wielkim szacunkiem. Po ok. półgodzinnym oczekiwaniu bramy stadionu otwarły się dla gości i po zapakowaniu w autokary szczęśliwi Widzewiacy ruszyli do domów.

Jeżeli chodzi o fanów Korony, to na pochwałę zasługuje próba dopingu do ostatnich minut bez względu na niekorzystny wynik. Choć śpiewy gospodarzy nie powalały na kolana, a słychać je było wyłącznie w chwilach przestoju Widzewiaków, to  warto podkreślić, że kibice byli z drużyną do ostatniego gwizdka. Tym razem ultrasi obu klubów nie zaprezentowali żadnych opraw. W tym sezonie liga jest bardzo mocna jeżeli chodzi o skład, więc siły i przede wszystkim możliwości finansowe ultrasi muszą rozkładać rozważnie, aby prezentować efektowne choreografie przez cały sezon.

Podsumowując na pewno wyjazd był bardzo udany. Głównie ze względu na wynik meczu, ale również także z powodu kilku fajnych momentów na trybunie. Były okresy naprawdę bardzo dobrego szału wokalnego, ale też było kilka niepokojących przestojów. Ogólnie Widzewiacy kolejny raz pokazali się w Kielcach z dobrej strony. Jak wypadli na tle innych ekip bywających na stadionie Korony, musieliby się wypowiedzieć miejscowi fani.