Dekada Widzewa, odc. 2: „Znów w Ekstraklasie”

11 kwietnia 2020, 09:00 | Autor:

W pierwszym odcinku serii opisaliśmy rundę wiosenną sezonu 2009/2010, gdy RTS grał jeszcze w I lidze. Dzisiaj czas na wspomnienia z jesiennych wojaży po powrocie do Ekstraklasy, kiedy postrach w obronie rywali siał zabójczy duet Robak – Sernas, w klubie dość szybko zmienił się trener, zespół grał w kratkę, a wyniki były zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Na początek małe przypomnienie: sezon 2009/2010 na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej widzewiacy zdominowali pod każdym względem. Łodzianie szli jak burza, kolejno ogrywając wszystkich rywali. Bilans na zakończenie sezonu? Dwadzieścia trzy zwycięstwa, osiem remisów i jedynie trzy porażki! Czerwono-biało-czerwoni, pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Pawła Janasa, zdobyli 77 punktów, aż o 16 oczek wyprzedzając drugi w tabeli zabrzański Górnik. Królem strzelców I ligi został oczywiście Marcin Robak, który strzelił osiemnaście bramek. Latem rozpoczęły się żmudne przygotowania do występów w piłkarskiej elicie.

>>> DEKADA WIDZEWA, ODC. 1: „DOMINACJA ABSOLUTNA”

Gdy wszyscy myśleli, że po ostatnim ligowym spotkaniu piłkarze rozjadą się na urlopy, a nic nadzwyczajnego się już nie wydarzy, 21 czerwca 2010 roku rozwiązano kontrakt z trenerem Janasem. Marcin Animucki, ówczesny prezes Widzewa, tłumaczył wtedy, że klub musi mieć trenera skoncentrowanego na założonych celach i na rozwoju drużyny. Takim w oczach zarządu był Andrzej Kretek, który cztery dni później został zaprezentowany jako nowy szkoleniowiec łódzkiego zespołu.

Przed rozpoczęciem nadchodzącego sezonu, prócz zmiany trenera, w Widzewie obyło się bez kolejnych rewolucji. W trakcie letniej przerwy w rozgrywkach żaden z zawodników tworzących trzon zespołu nie opuścił drużyny z al. Piłsudskiego. Udało się za to pozyskać paru wartościowych zawodników. Bardzo ciekawym transferem był ulubieniec łódzkich kibiców, Rafał Grzelak, który został wypożyczony z greckiego AO Xanthi. Największe nadzieje wiązano jednak z pochodzącym z Finlandii Riku Riskim. W kuluarach mówiło się, że łodzianie zapłacili za niego 300 tysięcy euro – kwotę jak na tamten czas i beniaminka Ekstraklasy bardzo wysoką. Napięcie przedsezonowe rosło! Tuż przed pierwszym meczem, bardzo ciekawego wywiadu udzielił… Arek Stolarek, którego przepytał… komentujący z nim obecnie spotkania Dariusz Postolski. Wtedy Stolar wystąpił jednak jeszcze w roli gniazdowego i opowiadał o ekscytacji przed inauguracją Ekstraklasy.

W końcu, ku uciesze kibiców, 7 sierpnia Widzew rozegrał pierwszy mecz po powrocie do elity. Na stadion przy al. Piłsudskiego przybył broniący tytułu mistrzowskiego Lech Poznań. Mecz był emocjonujący nie tylko ze względów sportowych, ale także kibicowskich – w sektorze gości zameldowała się bowiem liczna grupa przyjezdnych, którzy jakiś czas wcześniej zaczęli sympatyzować z innym łódzkim klubem. Widzewiacy skorzystali ze sposobności, by im o tym przypomnieć. Oficjalnie na trybunach zjawiło się 9600 osób, czyli praktycznie tyle, ile był w stanie pomieścić stary stadion. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że tego dnia na obiekcie byliśmy świadkami nadkompletu. Samo spotkanie ani nie zachwyciło, ani też nie zawiodło. Gospodarze musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Robaka, którego w pierwszej jedenastce skutecznie zastąpił Darvydas Sernas i to właśnie Litwin pokonał bramkarza gości. Dzięki tej bramce widzewiacy rozpoczęli sezon od remisu, bo wcześniej dla gości trafił debiutujący w Polsce Artjoms Rudnevs, który półtora miesiąca później popisał się trzema golami na słynnym Stadio Olimpico w Turynie.

Runda jesienna ruszyła więc pełną parą. W drugiej kolejce sezonu, Widzew wybrał się na pierwszy ekstraklasowy wyjazd do Kielc. Z Łodzi za drużyną pojechała spora grupa kibiców, która wypełniła sektor dla przyjezdnych po brzegi. W stolicy województwa świętokrzyskiego pierwsi strzelać zaczęli gospodarze, po tym jak w sytuacji sam na sam z Maciejem Mielcarzem celnym uderzeniem popisał się Andrzej Niedzielan. Jeszcze przed przerwą wyrównał na szczęście Sernas. Gra z obu stron wyglądała przeciętnie, było dużo szarpaniny, a piłka przez większość czasu utrzymywana była w środku pola. W drugiej części meczu niewiele się zmieniło. Widzew miał jednak swoją gwiazdę z Litwy! Sernas po raz kolejny pokonał Zbigniewa Małkowskiego, zdobywając drugą bramkę w meczu, a trzecią w sezonie! Łodzianie zaczęli się bronić, cierpliwie czekając na okazję do kontrataków, jednak gdy te zostały już wyprowadzane, to najpierw pomylił się Mindaugas Panka, a później szansę na hattricka zmarnował Sernas. Wynik do ostatniego gwizdka nie uległ zmianie, dzięki czemu RTS zanotował pierwsze zwycięstwo po powrocie do elity.

Dwa mecze i cztery punkty, w tym jeden wywalczony z aktualnym mistrzem kraju – początek sezonu mógł więc napawać optymizmem. Gra jednak wcale nie wyglądała dobrze, przez co w kolejnych trzech spotkaniach Widzew zdobył tylko dwa oczka. Mały kryzys zaczął się od przegranej u siebie z Wisłą, choć paradoksalnie łodzianie zagrali wtedy bardzo dobre zawody. Zawiodła jednak skuteczność, a wiślacy, dzięki bramce Dragana Paljicia, wrócili do Krakowa z tarczą.

Zanim na al. Piłsudskiego przyjechała Polonia Warszawa, kibiców Widzewa czekał jeszcze niezwykle atrakcyjny wyjazd na mecz Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz. Od samego początku spotkanie cieszyło się olbrzymią popularnością, zwłaszcza że fani „Czerwonej Armii” bardzo rzadko mogli wizytować ten obiekt. Ostatecznie w sektorze gości stawiło się około tysiąca widzewiaków, którzy zaprezentowali też efektowną oprawę. A na boisku? Podopieczni trenera Kretka nie dali gospodarzom szans i wygrali 3:0 po bramkach Piotra Grzelczaka, Łukasza Grzeszczyka i Przemysława Oziębały.

Trzy dni później łodzianie zmierzyli się z zespołem „Czarnych Koszul”, barw którego bronił wtedy syn legendy Widzewa, Włodzimierza SmolarkaEuzebiusz. Śmiało można powiedzieć, że wizyta „Smolara” na stadionie była największym wydarzeniem tego wieczoru. Na boisku dużo walki, a oprócz tego nuda i bezbramkowy remis. W następnej kolejce nadszedł czas na chyba najtrudniejszy wyjazd sezonu – do Gdyni. Najtrudniejszy, ale nie pod względem siły przeciwnika, a warunków. Arka grała przecież na Narodowym Stadionie Rugby, na którym rywalizować trzeba było na sztucznej nawierzchni. Ta sprawiła wiele problemów widzewiakom. Cierpiał zwłaszcza Ugochukwu Ukah, co chwilę leżący bezradnie na murawie. Z Pomorza łodzianie wrócili jednak z jednym punktem w kieszeni – ciężko wywalczonym, po kolejnym golu Sernasa i dzięki znakomitej postawie Mielcarza między słupkami. Remis nie załamywał, ale drużyna potrzebowała coraz bardziej ligowego zwycięstwa. Nadziei na lepszą grę można było upatrywać w nadchodzącej przerwie na reprezentację.

W jej trakcie pojawiła się informacja, że przy dobrych wiatrach do osiemnastki meczowej może powrócić Marcin Robak. Sztab medyczny działał w pocie czoła, dzięki czemu 18 września Widzew na murawę wyszedł z duetem napastników, który na papierze wyglądał zabójczo. Taki też okazał się w rzeczywistości! Śląsk Wrocław zebrał prawdziwe „baty”, przegrywając aż 2:5! Hat-trickiem popisał się Robak, a dwie “sztuki” dołożył Sernas. Czerwono-biało-czerwoni w końcu zagrali skutecznie – zarówno w ataku, jak i w obronie.

Po tak znakomitym występie, do pucharowego starcia z Zagłębiem Lubin wszyscy przystąpili w świetnych nastrojach. I znów udało się wygrać, choć dopiero w dogrywce, gdy przepięknego gola na wagę awansu do 1/8 finału strzelił Paul Grischok. Następnie nadszedł czas na „Mecz Przyjaźni”. W Chorzowie futbol nie przyćmił święta, jakie odbywało się na trybunach. Widzew długo prowadził, kiedy to pierwszego ligowego gola w sezonie strzelił Grzelczak, ale nie dał rady dowieźć przewagi do ostatniego gwizdka, ponieważ bramkę na wagę jednego punktu dla niebieskich zdobył były widzewiak, Arkadiusz Piech. W ósmej kolejce, RTS pojechał na drugi wyjazd z rzędu, również na Górny Śląsk, a dokładniej do Bytomia. Z Polonią łodzianie zagrali odważnie, z gry mieli dużo więcej niż rywale, ale przez błędy w obronie dwa razy musieli gonić wynik. Na szczęście robili to skutecznie: do siatki gospodarzy trafiali Bruno Pinheiro i ponownie Grzelczak. Remis w takich okolicznościach nie wydawał się gorzki, choć mimo wszystko pozostawiał lekki niedosyt.

Kolejne spotkanie Widzewa było tym, na które fani z al. Piłsudskiego czekali najbardziej. Do Łodzi przyjechała bowiem warszawska Legia. Ten mecz ze stołecznym zespołem kibice mogą pamiętać jak przez mgłę i to nie z powodu nadmiernej ilości spożytego alkoholu, ale… warunków pogodowych. Ciężkie październikowe powietrze raczej nie pomagało zawodnikom obu drużyn. Lepiej w takich okolicznościach poradzili sobie niestety legioniści, którzy wygrali 1:0, po szybko zdobytej przez Ivicę Vrdoljaka bramce. Wynik nie zepsuł jednak kibicowskiego święta, bo widzewiacy zaprezentowali aż dwie okazałe oprawy! Pierwszą na całej rozciągłości trybuny C, z hasłem „Czy niebios natchnienie, czy piekieł płomienie, wszystkie te dusze na twoje skinienie”. Drugą – już na „Zegarze”, nawiązującą do jubileuszu 100-lecia klubu.

Następnym rywalem, z którym przyszło się zmierzyć czerwono-biało czerwonym, była liderująca w tabeli Jagiellonia Białystok. Grająca skuteczny i ofensywny futbol „Jaga” była zdecydowanym faworytem, a do Łodzi miała udać się po pewne trzy punkty. Rzeczywistość pokazała jednak zupełnie coś innego! Ku zaskoczeniu bukmacherów, gospodarze już po 45 minutach prowadzili 3:0, a całe spotkanie wygrali 4:1. Robak razy dwa, Panka i Grzelczak po razie – gdy już Widzew wygrywał u siebie, to zdecydowanie. Nakręcony wygraną RTS wybrał się do Krakowa, na pucharowe starcie z Wisłą, ale niestety przegrał, po bramce Macieja Żurawskiego w samej końcówce.

Przegrana okazała się zwiastunem złej serii, która momentalnie nadeszła. Widzewiacy przegrali najpierw w Bełchatowie 0:1, ponownie po golu w ostatnich minutach, tym razem w doliczonym czasie gry, a następnie w takim samym stosunku w Lubinie, gdzie długo nie potrafili odrobić jednobramkowej straty. W trzynastej kolejce sezonu, na Widzew przyjechała dołująca w tabeli Cracovia. Drużyna z Krakowa do tej pory uzbierała zaledwie cztery punkty – nikt nie miał więc wątpliwości, że w starciu z tak słabo dysponowanym rywalem zwycięstwo jest obowiązkiem. Do przerwy sprawdzał się jednak czarny scenariusz, a goście prowadzili 0:1. Na drugą połowę podopieczni trenera Kretka wyszli z innym nastawieniem. Najpierw wyrównał Łukasz Broź, później rzutu karnego nie wykorzystał Radosław Matusiak, a w 83. minucie prowadzenie gospodarzom dał Adrian Budka. Niestety, w jednej z ostatnich akcji meczu, po kolejnej serii błędów w obronie, piłkę do siatki skierował Bartłomiej Dudzic. Jak się później okazało, ten stracony gol był gwoździem do trumny trenera Kretka, który 15 listopada został zwolniony z funkcji trenera zespołu. Zastąpił go Czesław Michniewicz.

Początek pracy nie był wymarzony dla nowego szkoleniowca. Po czternastej kolejce Widzew pierwszy raz pojawił się w strefie spadkowej, wcześniej ulegając w Gdańsku miejscowej Lechii 1:3. Efekt „nowej miotły” zadziałał dopiero tydzień później, gdy do Łodzi przyjechał Górnik Zabrze. Gospodarze znów zagrali świetny mecz, duet Robak Sernas odzyskał skuteczność, do ich trzech bramek przepięknego gola dorzucił Velibor Djurić, a popularny „Polski Mourinho” mógł świętować pierwsze zwycięstwo w roli trenera RTS. Ciekawie było też od strony kibicowskiej. Mecz rozpoczął się oprawą w towarzystwie rac, dopełnioną przez pokaz okazjonalnych flag na 100-lecie, w które zaopatrzyli się kibice ze wszystkich trybun! Przez pierwszy kwadrans „Zegar” jednak nie dopingował, protestując przeciwko ruchom włodarzy klubu. Wygrana na szczęście poprawiła wszystkim humory.

W grudniu Widzew miał jeszcze pojechać do Poznania, ale zima pokrzyżowała te plany, a mecz z Lechem przełożony został na rundę wiosenną. Przedwcześnie rozpoczęła się więc przerwa w rozgrywkach. Po piętnastu spotkaniach widzewiacy zajmowali dwunaste miejsce w tabeli, mając jedynie punkt przewagi nad strefą spadkową. W klubie liczono, że okres przygotowawczy, który drużyna przepracuje pod czujnym okiem Michniewicza sprawi, że zespół w rundzie wiosennej będzie prezentował się dużo lepiej. To, co nie zawiodło jesienią, to na pewno kibice, którzy od pierwszego do ostatniego meczu rundy wypełniali obiekt przy al. Piłsudskiego praktycznie do ostatniego miejsca.

Rok 2010 zakończył się więc okazałym zwycięstwem, a na kolejne sportowe emocje kibice musieli czekać długie cztery miesiące. Czas jednak pokazał, że było warto. O tym dlaczego, opowiemy już w następnym artykule.

Wyniki Widzewa w rundzie jesiennej sezonu 2010/2011:

07.08.2010, Widzew Łódź – Lech Poznań 1:1 (Sernas – Rudnevs)
15.08.2010, Korona Kielce – Widzew Łódź 1:2 (Niedzielan – Sernas x2)
21.08.2010, Widzew Łódź – Wisła Kraków 0:1 (Paljić)
25.08.2010, (PP) Zawisza Bydgoszcz – Widzew Łódź 0:3 (Grzelczak, Grzeszczyk, Oziębała)
28.08.2010, Widzew Łódź – Polonia Warszawa 0:0
11.09.2010, Arka Gdynia – Widzew Łódź 1:1 (Szmatiuk – Sernas)
18.09.2010, Widzew Łódź – Śląsk Wrocław 5:2 (Robak x3, Sernas x2 – Ćwielong, Sobota)
22.09.2010, (PP) Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 1:0 (Grischok)
25.09.2010, Ruch Chorzów – Widzew Łódź 1:1 (Piech – Grzelczak)
01.10.2010, Polonia Bytom – Widzew Łódź 2:2 (Barcik, Jarecki – Pinheiro, Grzelczak)
15.10.2010, Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:1 (Vrdoljak)
23.10.2010, Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 4:1 (Robak x2, Panka, Grzelczak – Frankowski)
26.10.2010, (PP) Wisła Kraków – Widzew Łódź 1:0 (Żurawski)
29.10.2010, GKS Bełchatów – Widzew Łódź 1:0 (Drzymont)
05.11.2010, Zagłębie Lubin – Widzew Łódź 1:0 (Plizga)
12.11.2010, Widzew Łódź – Cracovia 2:2 (Broź, Budka – Ślusarski, Dudzic)
20.11.2010, Lechia Gdańsk – Widzew Łódź 3:1 (Lukjanovs, Buzała, Wiśniewski – Kuklis)
27.11.2010, Widzew Łódź – Górnik Zabrze 4:0 (Sernas, Robak x2, Djurić)

Błażej

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kamil_
4 lat temu

Riku Riski przyszedł nie przed sezonem 2010/11, a w przerwie przed rundą wiosenną. W pakiecie z nim była gwiazda rumuńskich boisk – Bogdan Straton.

Odpowiedź do  Kamil_
4 lat temu

Masz rację, dzięki!

2
0
Would love your thoughts, please comment.x