Z. Kapka: „Transfery? Jeszcze nic się nie zaczęło”

26 grudnia 2017, 20:01 | Autor:

Wraz z Franciszkiem Smudą do Widzewa latem przyszli także jego zaufani współpracownicy. Po środku zdjęcia widnieje postać Marcina Broniszewskiego, który jest drugim trenerem łodzian. Mniejszą wiedzę kibice mają o tym panu z prawej. Zdzisław Kapka działa nieco w cieniu, dlatego namówiliśmy go na rozmowę.



– Zaczął się gorący okres związany z transferami. Pracy zapewne panu nie brakuje?

– Przede wszystkim to nie jest tak, że ja te wszystkie zadania wykonuję jednoosobowo. Nad transferami pracuje całe grono osób. Wspólnie podejmujemy decyzję odnośnie danego zawodnika. Okres jest intensywny. Zamierzamy wzmocnić zimą zespół i jestem przekonany, że nam się to uda.

– Na jakim obecnie etapie jesteśmy, jeśli chodzi o kolejne wzmocnienia?

– Wolałbym nie wchodzić w szczegóły. Wyznaję zasadę, że transfery lubią ciszę i najlepiej byłoby, gdyby nikt nie wiedział, ilu jest graczy na naszej liście i z kim konkretnie rozmawiamy. Niestety, nie zawsze udaje się utrzymać to w tajemnicy. Wiem dobrze, że często menedżerowie sami wypuszczają informacje do mediów, żeby podbijać bębenek. Nie pomaga nam to.

– Nie żałuje pan, że trafił do Widzewa? Niska liga, a wymagania kibiców olbrzymie.

– Głównie pracowałem w Wiśle Kraków i tam też wymagania były bardzo duże. Była presja wyniku, dlatego trzeba było znaleźć odpowiednich ludzi do drużyny. Jestem do tego przyzwyczajony. Przenosin do Widzewa absolutnie nie żałuję. Jego właściciele mają ciekawy plan budowy wielkiego klubu. Jestem święcie przekonany o tym, że to wypali. A to, że niektóre rzeczy nie wychodzą, zdarza się. Jak będziemy grali w wyższych ligach, o realizację transferów będzie łatwiej i to piłkarze będą dzwonić do nas.

– Poziom rozgrywkowy to w tej chwili największa przeszkoda, z którą musi pan się mierzyć?

– Jest to główny powód, dla którego zawodnicy nam odmawiają. Niektórzy nie chcą schodzić na czwarty poziom. Boją się, że jak zejdą do III ligi, to już wyżej nie wróci. Musimy sobie z tym jakoś poradzić. Widzew to jedna z największych firm w polskim futbolu. Mnie ciężko było odmówić, gdy dostałem propozycję pracy w nim, ale zawodnicy podchodzą do tego inaczej.



– Gdyby Widzew był po rundzie jesiennej wyraźnym liderem, też byłoby wam łatwiej. Dla piłkarza byłoby to w zasadzie tylko pół roku w III lidze.

– Piłkarze tak na to nie patrzą. Dla nich liczy się tylko tu i teraz. Mało kto z nich potrafi patrzeć perspektywicznie, spojrzeć na to, jaki w Łodzi jest potencjał właścicielski. Większość woli dzisiaj dostać 100 złotych więcej, zamiast poczekać i za jakiś czas dostać 200 złotych.

– Pan musi jednak takich wyszperać.

– Dlatego jestem przekonany, że nie uda nam się skompletować drużyny już na koniec roku. Będziemy starali się tak przeprowadzić transfery, by mieć zamkniętą kadrę przed startem rundy wiosennej.

– Przykładem piłkarza, któremu zabrakło cierpliwości, jest Adam Radwański.

– Adam jest przekonany, że jak wiosną znajdzie się w I lidze, to za chwilę przebije się do Ekstraklasy. Zobaczymy, czy tak będzie. Chcieliśmy, żeby u nas został, ale każdy jest kowalem swojego losu. Życzę mu wszystkiego najlepszego, ale dla nas nie był to piłkarz na tyle ważny, by rwać sobie włosy z głowy. On jest dopiero na początku swojej drugi.

– Trener Smuda mówi, że za bardzo nie przejął się jego odejściem. To dobra mina do złej gry, czy rzeczywiście jest plan B i nic wielkiego się nie stało?

– Franek to zbyt doświadczony trener, żeby rozdzierać szaty przez odejście jednego piłkarza. Życie nie znosi próżni. Kiedyś najlepszym polskim zawodnikiem był Włodzimierz Lubański, teraz jest Robert Lewandowski. Za kilka lat jego nie będzie w piłce, ale będzie ktoś inny, nowy – przysłowiowy Kowalski. Szkoda, że Radwański odchodzi, ale jeśli miałby zostać na siłę, a głową być gdzie indziej, to nie miałoby sensu.

– Odejście Adama automatycznie otwiera drzwi do pierwszej jedenastki dla Kacpra Falona lub Mateusza Ostaszewskiego? Potrzebujemy środkowego pomocnika i zarazem młodzieżowca.

– Teoretycznie może być im łatwiej, ale z drugiej strony wcale nie jest powiedziane, że tak będzie. Przecież możemy zimą sprowadzić jeszcze innego młodzieżowca. Wszystko jest możliwe.



– Również to, że drugim młodzieżowcem, po Radwańskim, będzie ktoś z trójki młodych chłopaków, którym daliście szansę.

– Zawsze trzeba zacząć od przyjrzenia się piłkarzom, którzy są w klubie. Wiadomo, że nie stworzymy drużyny z samych wychowanków – takie czasy już minęły. Ale jeśli są u nas chłopcy, którzy prezentują podobny poziom, to wolę dać im szansę, zamiast sprowadzać kogoś z zewnątrz. Oni są wychowani w tym środowisku, czuje klub, jest swój. Włoży w to serce.

– Stracić możecie jeszcze jednego środkowego pomocnika. Mam na myśli ofertę dla Macieja Kazimierowicza.

– Nie wiem, jak wygląda ten temat, ale Maciek ma w umowie zapisaną kwotę transferową. Jeśli Podbeskidzie przeleje tą kwotę, nie będziemy mieli nic do powiedzenia. Jak 27 lutego z Bielska-Białej przyjdzie przelew, to nasze plany wezmą w łeb. Czekamy.

– A jak wygląda sprawa z Mateuszem Ostaszewskim? On też kręcił nosem na małą liczbę minut.

– Wiemy już, że Jagiellonia nie cofnie wypożyczenia i Mateusz zostaje z nami. Dziwi mnie takie marudzenie, że się nie gra. Pokaż, że jesteś lepszy. Dla Franka nie jest ważne, czy gra Nowak czy Kowalski. Grać ma ten, kto jest lepszy. Trener na złość przecież nikomu nie robi. Stawia na tego, kto jest lepszy.

– Nie myśleliście o wykupieniu na stałe Marcina Pigiela?

– Na obecną chwilę Jagiellonia nie jest tym zainteresowana. To jest piłkarz, który ciągle się rozwija. W moim przekonaniu przez ostatnie miesiące to on zrobił największy postęp. Jak wiemy, lewa obrona to pozycja, na którą ciężko znaleźć dobrego zawodnika. Marcin jest silny, ma dobrze ułożoną lewą nogę. W Białymstoku chcą zobaczyć, co jeszcze będzie się z nim działo.

– Jak wygląda sytuacja z czwórką Sebastian Olczak, Bartłomiej Gromek, Dawid Kamiński i Daniel Gołębiewski?

– Na pewno nie będą trenować z pierwszą drużyną. Mają wolną rękę w poszukiwaniu klubu, a zarząd zaproponował im rozwiązanie umów. Jak niczego nie znajdą i nie zechcą odejść za porozumieniem stron, będą trenować z rezerwami.



– Ktoś to grono niepotrzebnych może jeszcze powiększyć?

– Myślę, że nie. Ale to też jest częściowo zależne od tego, ilu zawodników pozyskamy. Gdyby na rynku była jakaś okazja i będzie więcej transferów, trzeba będzie dla tych graczy zrobić miejsce. Na razie nie ma takich planów. Nie powiem też, że opuści nas wtedy piłkarz X czy Y, bo jak nie uda nam się pozyskać nowego, to przecież będziemy musieli współpracować z tymi, których chcieliśmy skreślić.

– Nadal optymalną liczbą transferów będą trzy-cztery czy coś się zmieniło?

– Na pewno nie chcemy robić rewolucji, tak więc te trzy-cztery transfery rzeczywiście są liczbą optymalną.

– Na razie jest jeden, Robert Demjan. Teraz skupiacie się na środkowych pomocnikach, których wskazywał trener Smuda?

– (śmiech). Śmieję się, bo skoro trener wspominał o tym, to jak ja mógłbym temu zaprzeczyć?

– Koncepcja mogła ulec zmianie. Od ostatniej konferencji minęło już kilka tygodni.

– Koncepcja może zmieniać się co do personaliów. Gdy jeden piłkarz nie wypali, mamy na liście kolejnego. Natomiast cała runda pokazała nam, gdzie mamy braki.

– W defensywie nie szukamy wzmocnień?

– Moim zdaniem ta formacja dobrze wykonała swoją pracę i tam nie za bardzo chcemy zmieniać. Większy problem mieliśmy z kreowaniem i wykańczaniem akcji. Ci chłopcy, których mamy, też zrobią progres w okresie przygotowawczym. Czas pracuje na ich korzyść. Ale żeby mieć większą pewność awansu, musimy dokonać wzmocnień właśnie tu.

– Po jesieni wydaje się, że tą pewnością awansu zachwiać może głównie Sokół. Jak słyszy pan komentarze z tamtego środowiska, nie odnosi pan wrażenia, że coś jest nie tak? Jak pan reaguje na zarzuty np. odnośnie nieetycznego podejścia działaczy Widzewa w temacie Bartka Mroczka?

– Dzisiejszy futbol opiera się głównie na transferach. Największe kluby na świecie wzmacniają się w ten sposób. Uznaliśmy w Widzewie, że Bartek jest zawodnikiem, który może nam wiosną pomóc, dlatego byliśmy gotowi na transfer. Jeśli jednak Sokół mówi „nie”, to nie możemy nic zrobić. Natomiast co do tej etyki, to zapytam: Czy jak Barcelona bierze piłkarza Realu to jest to etyczne? Tam jest, a u nas już nie?



– Mroczka do Sokoła też latem sprowadzono z innego klubu.

– Dokładnie. Ktoś go wypatrzył, bo był dobry, i sprowadził do siebie. Z etyką nie ma to nic wspólnego. Dla mnie te zarzuty są śmieszne. Piłka polega na zmianach i każdy próbuje się wzmocnić. Jeżeli nie uda nam się tego zrobić zimą, bo transfer zablokuje Sokół, Bartek odejdzie latem za darmo.

– Szefowie Widzewa zapowiadają stworzenie profesjonalnej siatki skautingowej.

– To jest nieuniknione. Choćby nie wiem jak się starali, nie przejedziemy z Tomkiem Łapińskim całej Polski wzdłuż i wszerz. Musimy mieć ludzi, którzy będą dla nas pracowali. Jak dojdziemy do pewnego poziomu, zorganizowanie takiej siatki będzie prostsze. Znamy ludzi, musimy ustalić zasady, poznać budżet.

– Piłkarze na razie ładują baterią, ale od połowy stycznia wracają do pracy. Od lutego czas nas natomiast maraton sparingowy. Nie za dużo tych gier kontrolnych? Będziemy grać co trzy dni i są obawy kibiców, że może to wpłynąć na formę drużyny na początku rundy.

– Takie obawy będą zawsze. Jak byśmy grali raz w tygodniu, to zarzucono by nam, że piłkarze za mało pracują. Franek ma swoje doświadczenia i chce podążać tą drogą. Problem może być inny. Rano zawodnicy będą mieli mocny trening, a popołudniu zagrają sparing. Może się zdarzyć, że przegramy nawet ze słabszym zespołem i będzie biadolenie. Bez zastanawiania się, że drużyna rano ciężko harowała.

– Kibice muszą zimą uzbroić się w cierpliwość i nie emocjonować wynikami sparingów?

– Tak, bo nie jest sztuką wygrać osiem-dziesięć sparingów z zespołem X czy Y. Sztuką jest dobrze przygotować się na rozgrywki ligowe i wtedy pokazać swoją wartość. Oczywiście im bliżej ligi, tym obciążenia będą mniejsze i pod koniec przygotowań forma ma już być widoczna.



– Zachowując świąteczną narrację: kibice mogą wypatrywać pod choinką jakiegoś transferu czy trzeba czekać na nowy rok?

– Jeśli w rozmowach nastąpi jakiś przełom, to pierwszą osobą, która o tym poinformuje, będzie prezes. Ode mnie nikt się tego nie dowie. Zwłaszcza, gdy nic nie jest jeszcze pewne. Trochę jestem już w piłce i życie nauczyło mnie, że dopóki nie ma podpisu na umowie, wszystko może się zdarzyć.

– Ale kibiców możemy uspokoić, że nie ma powodów do obaw, jeśli chodzi o jakość wzmocnień?

– Spokojnie, jeszcze nic się nie zaczęło. Na razie każdy chce grać w Ekstraklasie. Jak te kluby pozamykają kadry, wszyscy będą chcieli grać w I lidze itd. Powtarzam: w transferach jeszcze nic się nie zaczęło.

Rozmawiał Ryan



Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x