Kolejna wizyta widzewiaków z Mazur w „Sercu Łodzi”
5 października 2018, 13:38 | Autor: Kamil
Najmłodsi kibice Widzewa z Mazur są stałymi gośćmi stadionu przy al. Piłsudskiego. Po wizycie 300 osób na wiosennym meczu z Huraganem Morąg, na sobotnim spotkaniu z Siarką Tarnobrzeg stawili się oni w nieco mniejszej, aczkolwiek również licznej grupie.
Poniżej prezentujemy relację z wyjazdu, autorstwa Toma:
Mazury – w 40 główek
Pomysł na wyjazd bez historii. Pytanie: jedziemy? Po co pytać?
Zanim ustalono termin, już było zapisanych 60 osób, 3 w rezerwie i rozglądamy się za większym autokarem – jest 59 osobowy.
Spotkanie z rodzicami, podpisane zgody, wpłaty dokonane – przecież to oczywiste, nigdy wyjazdy nie były darmowe i… niespodzianka.
Zaczęło się wypisywanie, grupa topnieje, topnieje… Jest myśl, nie jedziemy, nie ma główek… w dwa dni zatrzymujemy się na 43 osobach. Nie jest źle, we wtorek zapada decyzja: jedziemy.
W piątek rano informacja: zamknięty Zegar i klatka, nic już nas nie zaskoczy, a jednak najpierw sms – złamanie nogi…, wypada opiekun z dzieckiem…, wieczorem dociera informacja, że Zegar otwarty. Uff, jutro jedziemy.
Rano zbiórka, czas wsiadać do autokaru – zapomnieliśmy wody mineralnej, więc 4 małych rozbójników biegnie po nią, w efekcie jeden zostaje z obdartą nogą i podejrzeniem złamania…
Bywało różnie, ale tak jeszcze nie było.
Miało być prosto, łatwo i przyjemnie, a na placu boju zostało w sumie 40 rozbójników. No tak, od tego zaczynaliśmy, 40 i Alibaba.
Podróż mija w atmosferze rozgrzewania gardeł, rozgorzała też debata, kto ile razy był na Widzewie i… pytanie, czy liczy się, że ktoś chciał ale nie pojechał, albo, czy liczą się wyjazdy osobówką, a mecze wyjazdowe też można doliczyć, a jeśli tak, czy liczą się mecze „zgodowe”, liczymy ze starym stadionem, czy tylko nowy, wyjazd masowy w 300 osób zaliczamy, czy nie…, a tak w ogóle, to ile było wyjazdów autokarowych? Czyżby mali Widzewiacy z Mazur… KMWTW!
Meldujemy się na obiedzie w Agacie (dziękujemy za życzliwość), gdzie robimy pamiątkową fotkę.
17:50 pod stadionem… Uff, nic już nie może się przytrafić, przecież jesteśmy na miejscu, odziani w koszulki, szaliki i czapki z logo WMW, cali, zdrowi, bez ubytków osobowych.
Jurand kieruje nas do wejścia, podaje nr 13, na miejscu nie ma tłoku, wchodzi kilka osób i stop! Nie ma nas na liście biletów z karnetów fundowanych… (trzeba przyznać, że to wina relacjonującego, bo zmieniał trybunę jak kobieta rękawiczki) Problem rozwiązano bardzo szybko, w ciągu kilku chwil listę dostarczono i wchodzimy całą grupą, zajmując miejsca przy samym Zegarze. Dzięki temu oprawę widzieliśmy od wewnątrz.
Tym razem nie przygotowujemy gadżetów, a zamiast nich każdemu uczestnikowi kupujemy program meczowy. Tu spotkała nas miła niespodzianka – w każdym programie był Widzewski Plan Lekcji – to było miłe ze strony klubu – 40 rozbójników dziękuje.
Dzieciaki zmęczone, ale jak zwykle podekscytowane i szczęśliwe. Tym razem mecz pełen wrażeń, emocji cała masa, dobra gra, doping na wysokim poziomie. Dzieciakom z Mazur nie przeszkadza piro, ani jakieś transparenty. Są ważniejsze rzeczy, w tym atmosfera, która porywa i pozwala zapomnieć o zmęczeniu i chłodzie.
Grupa z Mazur przez cały mecz starała się dotrzymywać kroku Zegarowi, a bliskość i fakt znajomości większości repertuaru potęgował energię. Grupę nakręcały: opiekunka Ela oraz karnetowiczka i wyjazdowiczka (kilka razy na Zegarze, z zaliczonym meczem wyjazdowym) Julka – opisujący przecierał oczy ze zdumienia i skomentował – „można umierać, teraz to poradzicie sobie już sami”.
To był ósmy wyjazd autokarowy (chyba), ale Mazury tak nakręcone jeszcze nie były. Nawet zatwardziałe wazony machały łapkami i otwierały usta. A jeszcze jak usłyszały Rudego, który zarzucał „Na Mazurach…” (wielkie dzięki – z bliskości robi to większe wrażenie, aniżeli stojąc na B), to jakby nowa siła w niech wstąpiła.
Po meczu szybka ewakuacja – postanawiamy nie czekać, tylko wskoczyć do pojazdu i ruszać. W drodze do autokaru leci stały repertuar: „Na Mazurach…”, „Na zawsze wierni…”, Naszym klubem…”, „Jeden gol…”, „Naprzód piłkarze…”.
W szybkim tempie podążamy do autokaru i… niespodzianka?! Telefon od kierowcy, że brama zamknięta i nie może wyjechać… no tak, na koniec jeszcze tego brakowało, czyżby przyszło szukać noclegów? Nieplanowany postój na kilka fotek w ciemności, jeden telefon do zaufanej osoby (pozdrawiamy księże Pawle) i nasz pojazd zostaje uwolniony, można wracać.
Droga powrotna mija bez jakichś niespodzianek – grupa młoda, ale rozbrykana szaleje przez jakieś dwie godziny, a później 40 rozbójników zamieniło się w 40 Śpiących Królewien i Królewiczów.
Dotarliśmy do domów po 1 w nocy, cali, szczęśliwi i rozemocjonowani – wrażenia z meczu przebiły te z meczu z Wisłą Kraków na starym stadionie, gdy wygraliśmy 2:1 po bardzo emocjonującym meczu.
PS Podziękowania dla OSK za bilety z puli karnetów fundowanych i wszystkim Kibicom oraz Kibickom, dzięki którym z tych biletów mogliśmy skorzystać. Mazury dziękują Wam kolejny raz.
Uchylę rąbka i zdradzę, że pod bokiem, na Warmii, wyrasta nam „konkurencja” (brawa za to) i może niebawem na meczach w Łodzi zawitają grupy z Warmii oraz z Mazur, czyli dwóch krain.








Górnik Zabrze
Jagiellonia Białystok
Wisła Płock
Raków Częstochowa
Radomiak Radom
Cracovia
Zagłębie Lubin
Lech Poznań
Korona Kielce
Arka Gdynia
Legia Warszawa
Widzew Łódź
GKS Katowice
Pogoń Szczecin
Motor Lublin
Lechia Gdańsk
Termalica Nieciecza
Piast Gliwice 
Warta Sieradz
Ząbkovia Ząbki
Legia II Warszawa
ŁKS Łomża
Wigry Suwałki
Wisła II Płock
Broń Radom
Świt Nowy Dwór Maz.
KS CK Troszyn
Lechia Tomaszów Maz.
Olimpia Elbląg
Widzew II Łódź
Jagiellonia II Białystok
GKS Bełchatów
Mławianka Mława
GKS Wikielec
KS Wasilków
Znicz Biała Piska
chylę czoła :) brawooo
Brawo,i dzięki za przyjazd :)
To jest niesamowita robota, która zaowocuje w przyszłości. Mega szacun…