Krzywicki dał wygraną, choć walczył też ze sobą

4 maja 2017, 09:23 | Autor:

Marcin_Krzywicki

Marcin Krzywicki miał być gwiazdą Widzewa, tymczasem jego początku w klubie były bardzo trudne. Zaczęło się od zatrucia pokarmowego, a skończyło na przeciętnej grze i ograniczeniu do roli rezerwowego. W środę napastnik w końcu zrobił swoje.

Do tej pory wysoki zawodnik mógł jedynie pochwalić się w lidze asystą drugiego stopnia w meczu z Motorem Lubawa. W pozostałych spotkaniach nie grzeszył skutecznością i szybko przestał wychodzić w podstawowym składzie. Przełamał się dopiero w pucharowym starciu w Kwiatkowicach, w którym strzelił dwa gole.

Na trafienie w ligowych rozgrywkach „Krzywy” czekał aż 263 minuty. Jego gol w końcówce meczu z Huraganem Wołomin uszczęśliwił ponad 15 tysięcy widzów na stadionie. On sam, w swoim stylu, zachował stoicki spokój. Co ciekawe, przez większą część drugiej połowy (wszedł na boisko po przerwie) widzewiak grał z urazem kolana. Po starciu z bramkarzem gości poczuł ból i przez resztę czasu mocno się oszczędzał. Na szczęście w decydującej o losach spotkaniach akcji był na miejscu!

Ciężkie chwile przeżywał wczoraj również Piotr Okuniewicz. Drugi z napastników w pierwszej połowie zderzył się z rywalem i rozciął sobie głowę. Wytrzymał na boisku do 68. minuty, biegając z prowizorycznym opatrunkiem bandażowym. Po meczu pojechał nawet do szpitala, by wyeliminować podejrzenia groźniejszego urazu. Wszystko skończyło się dobrze.