M. Michalski: „Musimy mieć mentalność, jak w Ekstraklasie”

13 sierpnia 2017, 20:14 | Autor:

W Widzewie zmieniają się trenerzy, przychodzą nowi piłkarze, a kibice cały czas cieszą się z goli Mateusza Michalskiego i Daniela Mąki. Ten pierwszy, po końcowym gwizdku, opowiadał o kulisach tego spotkania, założeniach taktycznych Franciszka Smudy i chęci pokonania rezerw Legii.

– Śpiący po wygranym meczu? (śmiech)

– Zmęczony! To zwycięstwo kosztowało nas naprawdę wiele sił. Założenia trenera Smudy były jasne. Mieliśmy od początku zaatakować wysokim pressingiem, żeby Świt nie miał miejsca i nas nie zaskoczył. Wiedzieliśmy, co chcemy grać. Chodziło o to, żeby grać piłką, a rywal za nią biegał. Mam nadzieję, że wywiązaliśmy się z tych założeń. Na konkretną analizę przyjdzie czas w tygodniu. Trener na pewno nam pokaże, co robiliśmy źle.

– Trener Smuda wpaja wam już swoją wizję gry?

– Tak, choć te trzy-cztery dni to zbyt mała ilość czasu, by w 100% tą wizję pojąć. Główne zadania są takie, żeby być blisko siebie, atakować już na połowie przeciwnika i grać to samo, co na treningach. Szkoleniowiec mówił nam, że z momentów naszej gry na zajęciach był bardzo zadowolony i tego samego oczekuje w meczach ligowych. Musimy skupiać się na tych zadaniach, a nie na tym, ilu kibiców przyszło na stadion.

– Na początku meczu realizacja tych zadań słabo wam wychodziła.

– Troszeczkę nerwowo weszliśmy w mecz, ale od 20 minuty zaczęliśmy grać więcej piłką i sytuacja się uspokoiła. W drugiej połowie nasze akcje zaczęły wyglądać coraz lepiej, a rywale nie byli w stanie nam zagrozić.

– Z czego wynikała ta nerwowość w pierwszych minutach?

– Może z tej świadomości, że na ławce jest nowy trener? Mieliśmy na to nie zwracać uwagi, nie myśleć o tym, tylko realizować te założenia, jakie ćwiczymy na treningach. Uspokoić się i odciąć od tego.

– Skąd się bierze wolne tempo rozgrywania akcji czy wykonywania stałych fragmentów. Nieraz wyrzucaliście piłkę z autu kilkanaście sekund.

– Co do tych autów, to nie będę się wypowiadał, bo tego nie liczyłem. A co do tempa gry, to też zalecenia trenera. To on chce, żebyśmy długo utrzymywali się przy piłce i cieszyli się grą. Im dłużej wymieniamy podania, tym jest większa szansa, że przeciwnik nie zdąży się przesunąć i otworzą się dla nas w ofensywie wolne strefy. I rzeczywiście, były takie chwile, że po dłuższej wymianie piłki udawało się zagrać w pole karne. Granie na zasadzie: szybko wykonujemy trzy podania do przodu, to taki ping-pong. Można szybko stracić piłkę i trzeba wszystko zaczynać od nowa. Lepiej, żeby ta gra była uporządkowana i dojrzała. Musimy mieć mentalność, jak w Ekstraklasie, jeśli chcemy sezon po sezonie do niej awansować.

– Powiedz szczerze. Widziałeś Daniela Mąkę przy golu na 1:0?

– Chodziło o to, że obrońca przede mną pośliznął się i musiałem uciec trochę w prawo, żeby nie wpaść na niego. Zobaczyłem, że bramkarz trochę wyszedł do przodu, otwierając mi długi róg. Murawa była dobrze podlana, piłka mokra. Wystarczyło dać mocnego passa… Cieszę się, że strzeliłem tego gola.

– Przychodzą do drużyny nowi zawodnicy, ale bramki znów strzelają Michalski i Mąka. A może stworzycie teraz trio M-M-M, bo przy obu sytuacjach piłkę podawał wam Michał Miller?

– Mam nadzieję, że tak będzie. Z „Millerkiem” rozmawialiśmy w szatni. Nie udało mu się strzelić gola, ale także sporo się napracował, tak jak wszyscy. Tym razem miał dwie asysty, po jego podaniach strzelaliśmy bramki, więc to była chyba dobra decyzja zarządu, by nas zatrzymać (śmiech). Trzeba teraz zrobić wszystko, by jeszcze to poprawić. Wiemy, jaką wizję ma trener Smuda. Chce mieć wyselekcjonowaną grupę ludzi, która podoła temu wyzwaniu. Zarówno w walce o awans do II ligi, jak i na wyższych poziomach rozgrywkowych.

– Z Wartą Sieradz powtórka? Rewanż za Puchar Polski z ubiegłego sezonu?

– Nas interesuje tylko cel, czyli awans do II ligi. Wiemy, że nie możemy spędzić kolejnego sezonu w III lidze. Dwa lata to i tak zbyt długo. U siebie musimy wygrywać wszystko.

– Jeden z waszych najgroźniejszych konkurentów, Legia II, wzmocniona aż siedmioma zawodnikami pierwszej drużyny, wygrał z Sokołem Ostróda aż 5:0.

– Powiem tak: zwycięstwo z nimi będzie dzięki temu lepiej smakowało, gdy zejdzie więcej piłkarzy z „jedynki” (śmiech). Na pewno nie będziemy patrzeć na nazwiska.

Rozmawiał Guzi

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x