M. Wawrzynowski: „Widzew musi wrócić!”

4 stycznia 2018, 13:15 | Autor:

Kilka lat temu Marek Wawrzynowski napisał „Wielki Widzew”, który szybko okazał się wielkim sukcesem, a jego sprzedaż wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. W niedawnym wywiadzie z widzew.com autor opowiada o kulisach powstania książki.



Dziennikarz wychował się na Mazowszu, a jego pierwszy kontakt z łódzkim klubem przypadł dopiero na lata 90. i czasy gry w Lidze Mistrzów. Skąd zatem zainteresowanie wcześniejszymi dokonaniami widzewiaków? W „Przeglądzie Sportowym„, w którym wówczas pracował, postanowiono wydać serię zeszytów, poświęconych najlepszym meczom polskich drużyn w europejskich pucharach. Wawrzynowskiemu przypadły spotkania Widzewa Juventusem Liverpoolem. Nieco później postanowił napisać książkę. „Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie opracowanie książki o najlepszej polskiej drużynie. Do głowy przyszły mi generalnie trzy zespoły: Górnik, Widzew i Legia. Wyszło mi, że Legia to na pewno nie jest to, czego szukam. Zostały Górnik i Widzew. Pierwszy miał fajne historie, ale była to drużyna grzecznych chłopców. Tym sposobem doszedłem do łodzian. Mieli kapitalnych przeciwników i niesamowite postaci typu Boniek czy Burzyński” – zdradził autor.

Co było najtrudniejszym zadaniem w napisaniu „Wielkiego Widzewa„? Według Wawrzynowskiego, problem stanowiła weryfikacja niektórych informacji. Rozmówcy dziennikarza nie zawsze chcieli bowiem ujawniać wszystkie fakty sprzed lat. Taka sytuacja miała miejsce choćby w temacie słynnego konfliktu Dariusza Dziekanowskiego z Włodzimierzem Smolarkiem. Obaj zainteresowani, a także trener Władysław Żmuda, zgodnie twierdzili, że spór został błyskawicznie zażegnany i tak naprawdę nic wielkiego się nie stało. Tymczasem prawda była zupełnie inna. „Ustaliłem, że na pierwszy trening po przerwie świątecznej na salę przyszły tłumy, żeby zobaczyć jak któryś z chłopaków łamie nogę Dziekanowskiemu. To nie była sprzeczka, tylko totalna wojna” – powiedział dziennikarz.



W latach 80. Widzew był klubem całej Polski. Kibicowano mu nie tylko w okolicach Łodzi, ale też w najdalszych zakątkach kraju. Wszystko przez to, że – w przeciwieństwie do Legii – był klubem robotniczym, z którym ludzie się utożsamiali. Teraz realia się kompletnie zmieniły, jednak „moda na Widzew” powraca. Widać to nie tylko w stale utrzymującej się frekwencji, ale też w licznych wyjazdach do „Serca Łodzi” dzieci z Mazur czy Wielkopolski. Według Wawrzynowskiego, wszystko za sprawą atmosfery. „Jestem z Otwocka, czyli spod Warszawy, ale jak pojechałem kiedyś na mecz Widzewa to zobaczyłem i zrozumiałem, że nikt nie robi takiego wrażenia jak ta czerwono-biało-czerwona ściana kibiców. To było przeżycie, które pamiętało się przez kolejne 20 lat. Widzew musi wrócić” – zakończył rozmowę.

Pełną treść wywiadu z Markiem Wawrzynowskim znaleźć można TUTAJ.


Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x