Oceny widzewiaków po meczu z Ruchem

3 października 2016, 18:55 | Autor:

pilkarze

Piłkarze Widzewa odnieśli wczoraj trzecie zwycięstwo z rzędu, a siódme w bieżącym sezonie. Niestety, po spotkaniu z Ruchem Wysokie Mazowieckie pozostał lekki niesmak, związany z błędami, jakie zespół popełniał w drugiej połowie.

Michał Choroś:
Pierwszy raz w historii swych występów w Widzewie wpuścił gola z akcji. I to nawet dwukrotnie. Co prawda przy obu bramkarz Chorosiowi nie pomogli koledzy z formacji defensywnej, a przepuszczone strzały nie były ewidentnymi błędami golkipera, mamy wrażenie, że można było zrobić ciut więcej. Do zrzucania odpowiedzialności za stracone gole na „Chorego” jednak nam daleko.
Ocena: 5,5

Kamil Tlaga:
Gdyby mecz trwał 45 minut, byłby brany pod uwagę przy wybieraniu piłkarza meczu. Świetnie prezentował się w pierwszej połowie w odbiorze, a do tego był aktywny w ataku. Dzięki temu Tlaga mógł cieszyć się z pierwszego gola w tym sezonie. Jego strzał w krótki róg po zagraniu piętą od Daniela Mąki był nie do obrony. Niestety, po zmianie stron prawy obrońca Widzewa przyczynił się do utraty gola. Najpierw źle przyjął piłkę na linii pola karnego, a potem dał się wkręcić w ziemie przed strzałem.
Ocena: 6

Norbert Jędrzejczyk:
Przy straconych golach nie miał za bardzo udziału. Można ewentualnie przyczepić się do kiepskiej asekuracji Tlagi przy drugim trafieniu dla Ruchu, ale nie przesadzajmy. Akurat Jędrzejczyk ze swoich obowiązków wywiązywał się właściwie, górując w powietrzu przy dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Szkoda tylko głupio złapanej żółtej kartki za niesportowe zachowanie.
Ocena: 6,5

Sebastian Zieleniecki:
Kolejny winowajca, który zawalił przy bramce. Zieleniecki poczuł się chyba zbyt pewnie i przy stanie 2:0 zbyt nonszalancko wybijał piłkę z własnego pola karnego, robiąc to zbyt płasko. Ta trafiła do przeciwnika i goście mogli cieszyć się z kontaktowego gola. „Zielu” musi trzymać koncentrację niezależnie od wyniku, bo takie błędy zdarzać się nie mogą.
Ocena: 5

Maciej Szewczyk:
Odkąd zastąpił Bartłomieja Gromka na lewej obronie zagrał chyba najsłabsze spotkanie. W pierwszej połowie zmarnował 100% sytuację, po której Widzew miał tylko rzut rożny. Szewczyk mógł jeszcze szukać podania do kolegów, ale zdecydował się na strzał i akcji nie wykończył. W drugiej połowie większych błędów nie popełniał, choć nie pokazał też za wiele z przodu. Mecz kosztował go sporo sił, w końcówce był ostro faulowany, jednak sędzia przymykał na to oko…
Ocena: 6

Adrian Budka:
Po dwóch świetnych meczach lekko spuścił z tonu. W pierwszej połowie dobrze współpracował z Tlagą, ale po ich akcjach prawą stroną nie udawało się otworzyć wyniku. Budka sam miał ku temu świetną okazję, ale lewą nogą uderzył prosto w bramkarza. Po zmianie stron widoczny tylko fragmentami, zmieniony w 80. minucie.
Ocena: 6,5

Przemysław Rodak:
Był pod grą i często wymieniane było jego nazwisko. Niestety, nie zawsze w pozytywnym kontekście. Doświadczony pomocnik powinien wyglądać na tle słabego rywala, jak profesor. Tymczasem kilka razy musiał uciekać się do fauli, by nie stracić piłki. Po jednym z nich obejrzał trzecią w sezonie żółtą kartkę. Jeśli Rodak da się ukarać w Białymstoku, mecz derbowy obejrzy w telewizji.
Ocena: 6

Krzysztof Możdżonek:
Czasami jego przesadnie techniczna i widowiskowa gra może irytować, ale akurat w niedzielę Możdżonka bronią liczby. To on zaliczył asystę przy bramce na 3:1 i brał udział w akcji przy czwartym trafieniu. Kilka razy znów udało mu się ośmieszyć rywali efektownymi zwodami, ale gdy po kiwkach rodem z PlayStation tracił piłkę, denerwował wszystkich na stadionie. Na tą chwilę ma pewne miejsce w składzie. Chyba, że Marcin Płuska znajdzie innego młodzieżowca do gry w polu. A na to się nie zanosi…
Ocena: 7

Mateusz Michalski:
Odkąd zaczął grać w pierwszym składzie każdym występem udowadnia, że była to słuszna decyzja. Strzelił gola w trzecim meczu z rzędu. I to tego najważniejszego, bo otwierającego wynik spotkania. Michalski jest przebojowy, dynamiczny i ostatnio do bólu skuteczny. Oby utrzymał taką decyzję do derbów Łodzi. Z jego zdrowiem, mimo wymuszonej zmiany, nie powinno być problemów.
Ocena: 7,5

Daniel Mąka (piłkarz meczu):
Bez wątpienia najważniejsza postać w drużynie, która przerasta III ligę o co najmniej jedną klasę. W pierwszej połowie napędzał taki jeden za drugim. Brał udział w każdej bramkowej sytuacji, zaliczając ładną asystę przy trafieniu Tlagi. W drugiej połowie Mąka sam wpakował piłkę do siatki, a potem…poprosił o zmianę, bo na boisko wyszedł z chorobą. Trzeba na niego chuchać i dmuchać, bo bez niego jedenastki Widzewa nie sposób sobie wyobrazić.
Ocena: 8

Robert Kowalczyk:
Trudny do oceny występ wychowanka. Z jednej strony napastnika rozlicza się z bramek, a tej Kowalczyk na swoje konto w niedzielę nie dopisał. A miał ku temu okazję, bo w pierwszej połowie obrona Ruchu wręcz zapraszała widzewiaków we własne pole karne. Z drugiej notę „Kowala” ratuje asysta przy pierwszym golu. Po zmianie stron na boisku napastnika już nie było, bo doznał urazu kostki.
Ocena: 6,5

Rezerwowi

Piotr Burski:
Zaraz po przerwie zastąpił Kowalczyka i zrobił to, czego tamtemu się nie udało – zdobył gola. Burski dobijał piłkę po nieudanej akcji Możdżonka. Sam też znalazł się oko w oko z golkiperem gości, ale przegrał to starcie. Poza strzeloną bramką nie pokazał się ze zbyt dobrej strony, a jeśli będzie musiał na dłużej zastąpić „Kowala”, być może odnajdzie odpowiednią formę. Na razie trafia, więc wybaczamy niedociągnięcia.
Ocena: 7

Princewill Okachi:
Wszedł za proszącego o zmianę Mąkę i pokazał się z niezłej strony. Zaliczył kilka skutecznych odbiorów i był aktywny. Nie była to jednak zmiana na tyle imponująca, by zacząć zastanawiać się, czy Okachi nie powinien wrócić do jedenastki. Dopóki Widzew z jednym defensywnym pomocnikiem, Rodakiem, wygrywa, zmian się nie nie spodziewamy.
Ocena: 6

Patryk Strus:
Zastąpił kontuzjowanego Michalskiego i bardzo chciał się pokazać. Walczył i odbierał piłki, ale nie przekładało się to na wymierną korzyść dla zespołu. Widać, że Strus ma ogromny głód piłki, jednak nie prezentuje się na razie na tyle dobrze, by wygryźć ze składu Budkę lub wspomnianego „Michalaczka„.
Ocena: 6

Kamil Sabiłło:
Pojawił się na ostatnie dziesięć minut i niewiele dobrego wniósł do gry. Na razie dostaje mało szans i musi zacząć wykorzystywać je do maksimum, jeśli marzy o powrocie do regularnej obecności na boisku. Tym razem Sabiłło grał za krótko, by go ocenić.
Ocena: brak