P. Wolański: „Kto mówi, że to już koniec, bardzo się myli!”

30 kwietnia 2017, 20:53 | Autor:

Patryk_Wolański

Trudno to przyznać, ale gdyby nie fenomenalne interwencje Patryka Wolańskiego, drużyna Widzewa mogła by wracać do Łodzi nie z punktem, a bez żadnej zdobyczy. Kapitan znakomicie zachował się przy kliku uderzeniach z dystansu, ratując zespół od utraty gola. „Wolo” zapewnia, że to jeszcze nie koniec walki o awans do II ligi.

Golkiper wiedział, że musi być skoncentrowany, bo Patryk Kamiński lubi uderzyć zza pola karnego. „Wiedziałem, że Kamiński lubi uderzyć z dystansu, dlatego byłem na taką sytuację przygotowany. Szkoda, że straciliśmy punkty. Tym bardziej, że prowadziliśmy 1:0 i straciliśmy gola po stałym fragmencie gry i samobójczym trafieniu. Ciężko gra się na wyjeździe, gdy rywale mają nowego trenera i bronią się całym zespołem. Wszyscy się tak na nas nastawiają, bo wiedzą, że gramy dobrą piłkę” – oceniał mecz Wolański.

Kapitan Widzewa zaznacza, że choć punkt wywieziony ze stolicy nikogo nie zadowala, to jeszcze nie oznacza końca walki o awans do II ligi. „Nie jesteśmy zadowoleni, ale na pewno się nie załamujemy. Powtarzałem chłopakom w szatni, że jeszcze nie wszystko stracone. Rywale też mogą pogubić punkty. Głowy do góry. Jeszcze udowodnimy tym, którzy mówią dzisiaj, że koniec, jak bardzo się mylą! Dzisiaj jest smutek, ale za kilka dni wszyscy będziemy cieszyć się z trzech punktów i liczyć stratę do rywali” – starał się zachować optymizm bramkarz RTS.

Wolański szukał także pozytywów w grze drużyny na wiosnę. „Mamy super serię, nie przegrywamy meczów i nie tracimy głupich bramek. No poza tą dzisiejszą. Są mecze łatwiejsze i są trudniejsze, jak to w piłce. Czasem spotkanie świetnie się otworzy, a czasami trzeba walczyć do końca. Brakło nam chyba trochę szczęścia i swoich kibiców. Ich wsparcie bardzo nas napędza” – żałował nieobecności swoich fanów w Warszawie.

O widzewiaku pamiętali jednak kibice Ursusa, którzy przez 3/4 meczu adresowali do niego wiele przekleństw. „Zawsze mnie coś takiego motywuje i nakręca. Odwróciłem się raz i jak zobaczyłem, że stoi tam grupa dwudziestu gimnazjalistów, z czego połowa to dziewczyny, to wiedziałem, że nie warto w ogóle sobie tym zawracać głowy. Ale szacunek dla nich, bo pomogli mi złapać rytm i przy kilku interwencjach bardzo ich okrzyki się przydały. Dzięki!” – żartował sobie z miejscowych fanatyków „Wolo”.