Relacja z trybun: Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 13.12.2013

15 grudnia 2013, 13:17 | Autor:

Jaga-Widzew

65 kibiców Widzewa zjawiło się na trybunach będącego w fazie budowy stadionu w Białymstoku. Byłoby ich więcej, gdyby nie bezprawne działania organizatora wykonywane pod naciskiem służb. Chichotem historii był fakt, iż wszystko to działo się w dniu…13 grudnia.

Na mecz w Białymstoku kibiców Widzewa obowiązywał zakaz nałożony po wyjeździe do Bydgoszczy. Akurat w przypadku spotkania na Podlasiu wiele to nie zmieniało, bowiem stadion Jagiellonii jest w fazie modernizacji, co uniemożliwia przyjmowanie zorganizowanych grup kibiców gości.
Nie oznacza to jednak, że na trybunach nie mogą zjawić się zwykli, w żaden sposób nie zorganizowani kibice z Łodzi, którzy na własną rękę wsiądą w pociąg lub samochód, dojadą na miejsce i zakupią bilet na mecz. Niestety nie w kraju, w którym przyszło nam żyć. W rzekomo demokratycznej Polsce wolnemu obywatelowi, nie objętemu żadnym zakazem i nie mającemu żadnych zatargów z prawem, nie wolno nie tylko wejść na stadion, ale nawet w spokoju pojechać z jednego miasta do drugiego!

Zaczęło się bowiem już na drogach dojazdowych do Białegostoku. Tuż za Zambrowem policyjne radiowozy zablokowały jeden z pasów ruchu zmuszając kierowców do jazdy z prędkością 30km/h. Miało im to umożliwić identyfikację tablic rejestracyjnych, kto z łódzkiego – STOP! Niczym w stanie wojennym, w 32 rocznicę jego wprowadzenia, funkcjonariusze wypytywali pasażerów skąd i dokąd jadą, w jakim celu, czy są kibicami i „prewencyjnie” spisywali. Tych, których pierwszy posterunek na kółkach ominął, czekała dogrywka już pod samym Białymstokiem. Te same działania, te same pytania, ta sama „troska” o obywatela w wykonaniu przedstawiciela władzy. Całe szczęście, że mecz odbywał się przed godziną policyjną…

Kolejne sceny rodem z PRL miały miejsce już na terenie stadionu Jagiellonii. Otóż niektórym osobom miłe i uśmiechnięte Panie w kasach odmówiły sprzedaży biletu na mecz 21 kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Powód? Zameldowanie na terenie województwa łódzkiego. Nie wiadomo od kiedy w przepisach prawa adres pobytu determinuje możliwość zobaczenia widowiska sportowego, wiadomo jednak, że takie nielegalne praktyki stosowane są nie od dziś, nie tylko w Białymstoku. Nielegalne, bowiem sprzeczne z Konstytucją RP. Tym samym gros ludzi, którzy przejechali pół Polski, by zobaczyć sportowe zmagania, odbiło się od drzwi.
Dopytywane Panie, pod naciskiem fanów, w końcu miękły i przyznawały, że takie mają wytyczne z „góry”, wierzchołkiem której jest miejscowa Policja, tak dobrze znana, choć niechętnie wspominana przez kibiców Jagiellonii. Chcieliśmy jeszcze zapytać kasjerki o to, co zrobić ma kibic „Jagi”, który za pracą lub studiami wyjechał do Łodzi i tam mieszka, jemu również nie wolno wejść na mecz swojej drużyny? Nie zapytaliśmy, nie miało to sensu. Panie każdą próbę dotarcia do logiki zbywały wzruszeniem ramion i przyklejonym uśmiechem. Nie ma się co dziwić, decyzję podejmowano przecież w gabinetach funkcjonariuszy i wojewodów, Panie miały tylko kilka razy kliknąć myszką i pobrać opłatę.

W piątek, 13 grudnia, znalazło się jednak 65 szczęśliwców sympatyzujących z Widzewem, którym dane było wejść na obiekt. Znaleźli się oni na trybunach dzięki pomocy kibiców Jagiellonii, za co serdecznie im dziękujemy!!!
Fani ci nikogo nie pobili, nie okradli, ani też nie handlowali narkotykami (media musiały być zawiedzione). Obejrzeli w spokoju mecz, kilka razy zaznaczając swoją obecność (głównie na początku spotkania). Jako, że była to grupa niezorganizowana, zabrakło flag i barw klubowych. Jedynie zauważyć dało się kilka czapek w czerwono-biało-czerwonej kolorystyce. Po zawodach podeszło do nich kilku piłkarzy, by jednocześnie się przywitać i…pożegnać, gdyż był to ostatni w tym roku mecz ligowy. Miłym gestem wykazał się też Ugo Ukah. Były widzewiak przybił piątki ze swoją – jak to określił – fantastyczną publicznością.

Na koniec kilka słów na temat stadionu i gospodarzy. Obiekt, który przecież nie jest jeszcze ukończony, prezentuje się fantastycznie. Największe wrażenie robią jednopoziomowa trybuna za bramką oraz zaplecze od strony trybuny głównej. Sale konferencyjne, bankietowe, restauracje, toalety, windy – dla większości polskich kibiców to już pomału standard; dla widzewiaka obcującego z zimną kiełbasą i toi-toiem, to królewski przepych.

Fani Jagiellonii zaprezentowali się bardzo dobrze. Jak zwykle w ich repertuarze znalazły się pieśni wykonywane głośno, melodyjnie i równo, a numerem jeden była znana „Kalinka” odtańczona zaraz po strzelonej bramce. Kibice z Białegostoku nie zapomnieli także o rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, kilkukrotnie „pozdrawiali” czerwonych komunistów. Za pośrednictwem transparentu złożyli także życzenia świąteczne „nieobecnym” na trybunach kolegom.

Do zobaczenia wiosną, oby w normalniejszych okolicznościach!
Precz z POstkomuną!

Foto: Jagiellonia.net