Relacja z trybun: Lechia Gdańsk – Widzew Łódź 15.03.2014

17 marca 2014, 09:53 | Autor:

Lechia_Widzew

Nie ma już w ekstraklasie stadionu, którego nie zaliczyliby kibice Widzewa. Po dwóch nieudanych wyjazdach do Gdańska, w końcu udało się premierowo pokazać na PGE Arenie. Szkoda tylko, że drużyna znów przegrała, a pożegnanie z obiektem Lechii wyglądało tak słabo…

Można by rzec, że jak zwykle wszelkie problemy z wyjazdem do Gdańska zaczęły się i skończyły na policji. To właśnie pod naciskiem tej instytucji kibice Widzewa otrzymali jedynie 750 biletów, choć chętnych było sporo więcej. Niestety Lechia ugięła się pod policyjną groźbą, że imprezą podwyższonego ryzyka (koszty organizacji, ochrony etc.) i więcej wejściówek nie przysłała. Należy w tym miejscu postawić pytanie w jakim celu na trasie dojazdu na stadion, w jego okolicach i na samym obiekcie, znalazło się mnóstwo policjantów, w dużo większej liczbie, niż zwykle?
Funkcjonariusze swój popis zaczęli już na trasie dojazdowej do Trójmiasta, przez godzinę formując kolumnę aut i autokarów, co spowodowało spore opóźnienie w dojeździe do bram stadionu, a co za tym idzie wejście niektórych kibiców na trybuny już w trakcie meczu.
Jedynym miłą niespodzianką był fakt, iż organizatorzy zgodzili się na dopisanie do listy wyjazdowej dodatkowych 100 osób, dzięki czemu na sektorze zasiadło ostatecznie ok. 85o gości.

Doping jak zwykle odłożony został do momentu, aż w „klatce” zjawią się już wszyscy. Po tym wystartowano ze śpiewami, ale uczciwie należy przyznać, że to nie był dzień widzewiaków. Choć bębniarze i prowadzący bardzo się starali, to towarzystwo było mocno rozleniwione, czy też zmęczone kilkugodzinną podróżą. Sprawy nie ułatwiał też rozległy sektor, z którego dźwięk nierówno się rozchodzi, ale nie ma się co zbędnie tłumaczyć – musi być lepiej i już!
Wspomnieć należy też o oprawię, jaką na początku meczu zaprezentowali gdańszczanie. Choreografia poświęcona była pamięci dwóch zmarłych kibiców, którzy byli ofiarami głośnego wypadku fanów Lechii podczas powrotu z meczu z Gliwic. Dla nich na płocie pojawiły się transparenty „ŚP. Kamil” i „ŚP. Tomek”, a nag głowami kibiców materiał ze znanym hasłem: „Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych”. Okazjonalnie odpalono także dwie race.

W drugiej połowie łodzianie próbowali się jeszcze rozhuśtać, ale korby nie nakręciło ani dzielenie sektora na pół, ani wyskakiwanie z koszulek. Niewiele lepiej było na murawie, gdzie Widzew doznał 13 z rzędu wyjazdowej porażki. Piłkarze, którzy po meczu podeszli podziękować za doping usłyszeli sporo gorzkich słów. Miejmy nadzieję, że po raz ostatni.

W Gdańsku widzewiacy powiesili flag: „WFCG” (na meczu obecnych było aż 95 kibiców z Grudziądza!), „Chojny”, Łódzki Widzew”, „CZR & KRK”, „FCB ’91”, „Bałuty”, Widzewskie Fan Cluby”, „Ludzie Honoru”, „Widzew Polska”, a także transparent „Baran PDW” i małą fankę Łodzi.

Tak, jak wspomnieliśmy na początku, impreza zakończyła się popisem mundurowych, którzy na wyraźne polecenie jakiegoś dowódcy postanowili zrobić wszystko, by sprowokować kibiców do grubej awantury. Popychanie, pałowanie, gazowanie, pchanie fanów z obu stron, by jak najmocniej ścisnąć całą grupę w wąskim przejściu – to najczęściej stosowane zagrywki przez gdańskie ZOMO.

PS. Na meczu łodzian wspierało 16 fanów Ruchu Chorzów oraz delegacja CSKA. Dziękujemy!