Relacja z trybun: Widzew Łódź – Cracovia 04.05.2014

6 maja 2014, 15:51 | Autor:

Cracovia_Oprawa

Niezwykłą otoczkę miał niedzielny mecz Widzewa z Cracovią. Wszystko za sprawą pomysłu ultrasów, którzy na to starcie postanowili zafundować publiczności istny wehikuł czasu. Nostalgiczna oprawa pomogła – piłkarze zagrali dobre spotkanie i wygrali z „Pasami” 2:0, przedłużając szansę na utrzymanie.

Mecz z Cracovią był pierwszym z trzech pojedynków, jakie widzewiakom przyjdzie rozegrać w fazie finałowej na swoim boisku. W związku z tym kibice, we współpracy z klubem, postanowili zorganizować specjalną akcję mobilizacyjną, by ściągnąć na stadion im. Ludwika Sobolewskiego jak największą publiczność. W niedzielę wyszło to tak sobie, bo na trybunach zasiadło zaledwie 6 tysięcy widzów. Pamiętać jednak należy, że mecz rozgrywany był w długi weekend majowy, a więc sporo tzw. piknikowej publiczności (a do tej głównie akcja jest skierowana) wyjechała poza miasto – od lat na Widzewie w tym czasie frekwencja nie powalała.

Ci, którzy stawili się w niedzielne popołudnie na Piłsudskiego na pewno nie żałowali. Zanim rozpoczęła się gra byli oni świadkami zapowiadanej wcześniej choreografii, która nawiązywała do czasów największej świetności klubu – lat 80 i 90. Na wyjście piłkarzy z tunelu Zegar przystroił się niemal cały – ultrasi znów wykorzystali sposób na zwiększenie powierzchni sektora i do prezentacji wykorzystali także siatkę ogrodzeniową. Właśnie na niej na początku wciągnięto na linach ogromne kurtyny, na których namalowane były imitacje kultowych zdjęć przedstawiających słynne sceny z życia Widzewa, m.in. radość z mistrzostwa na Łazienkowskiej, triumf po wygranej z Liverpoolem czy ŚP. „Sobola” z klubowymi trofeami. Odwzorowanie wyszło widzewskim malarzom imponująco! Kiedy fani podziwiali pierwszy akt choreografii, sektor przykryły pasy materiału, które po zwinięciu kurtyn ukazały wycinki prasowe z tytułami wychwalającymi sukcesy Widzewa, w tym największy, centralny – „Widzew Mistrz!”. Po ich zejściu na młynie pojawiły się olbrzymie flagi na kijach, które wcześniej zaprezentowano na murawie, a które potem przez całe 90 minut powiewały na wietrze.
To jeszcze nie wszystko – nieprzypadkowe było także dobranie oflagowania na ten mecz. Płoty zostały przykryte przez oldschoolowe płótna, które na stadionie nie wisiały w niektórych przypadkach dobre kilkanaście lat! Całości dopełniały takty pieśni „You’ll Never Walk Alone”, której tytuł od ponad 20 lat jest mottem kibiców Widzewa. Podczas tej prezentacji niejednemu fanowi zakręciła się łezka w oku, zwłaszcza tym, którzy takie nazwiska, jak Smolarek, Boniek czy Łapiński znają nie tylko z opowieści starszych, ale z boiska.

Do fantastycznej atmosfery na stadionie na szczęście dostosowali się piłkarze, którzy od pierwszego gwizdka ruszyli z szaleńczym pressingiem i tylko jednym celem – wygrać z Cracovią. Mocno ułatwiło to zadanie wydarzenie z 14 minuty, kiedy to z czerwoną kartką z boiska wyleciał bramkarz gości, Krzysztof Pilarz. Od tego momenty widzewiacy nabrali jeszcze większego impetu i co chwilę gorąco było pod bramką „Pasów”. W końcu w 34 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po trafieniu Eduardsa Visnakovsa i stadion mógł eksplodować z radości.
Później doping mieszał się jeszcze z masowym wzdychaniem, bowiem łodzianie zmarnowali kilka okazji do podwyższenia wyniku.

W drugiej połowie śpiewy nieco osłabły; nie były tak imponujące, jak np. w meczu z Wisłą, ale wstydzić się także nie ma czego. Zegar kontynuował swoją „politykę” prowadzenia dopingu, który ma być w założeniu mocno związany z wydarzeniami na boisku. Ten angielski styl, to bardzo dobry pomysł, by kibiców zainteresować nie tylko racami i sektorówkami, ale także piłką nożną – w końcu ona jest w tym wszystkim najważniejsza!
Drugie 45 minut wyglądało tak samo, jak pierwsze. Podopieczni Artura Skowronka szturmowali bramkę Matko Perdijica, ale nie mogli zdobyć drugiego gola. W końcu piłkę  do siatki skierował rezerwowy Povilas Leimonas i można było odetchnąć z ulgą. Warto jednak podkreślić, że wcześniej kilka świetnych okazji do wyrównania miała Cracovia, ale fenomenalnie między słupkami spisywał się ulubieniec trybun, Patryk Wolański.

Koniec końców Widzew wygrał dwoma bramkami, co zdarzyło mu się dopiero drugi raz w tym sezonie. Przy wspomnieniowej atmosferze trybun fani cieszyli się nie tylko z trzech punktów, ale przede wszystkim z pozostania w grze o utrzymanie. W razie braku wygranej spadek byłby niemal przesądzony, a tak RTS pokazał, że nie można go jeszcze skreślać, że mając wsparcie 12 zawodnika nie składa broni i walczyć będzie do ostatniej kropli krwi!