Relacja z trybun: Widzew Łódź – Górnik Zabrze 10.08.2013

11 sierpnia 2013, 13:21 | Autor:

Po dziewięciu latach przerwy Górnik wygrał z Widzewem przy Piłsudskiego. Mimo fatalnego wyniku do samego końca piłkarzy wspierali fanatycy spod Zegara dając prawdziwy przykład przywiązania do klubu.

006

Pierwszy akt meczu z Górnikiem miał miejsce już w piątek. Na treningu piłkarzy pojawiła się bowiem niespodziewana delegacja kibiców. Fani ucięli sobie małą pogawędkę z zespołem oraz trenerem Mroczkowskim. Piłkarze usłyszeli zapewnienia, że kibice będą wspierać drużynę z całych sił nie tylko podczas spotkania z zabrzanami, ale przez cały sezon – niezależnie od wyników. Strony wzajemnie obiecały sobie walkę o utrzymanie klubu w elicie. Na koniec zawodnicy otrzymali od kibiców specjalne koszulki zawierające hasło z oprawy z meczu z Zawiszą: „Nic, naprawdę nic, nie pomoże, jeśli ty nie pomożesz Widzewowi”. W nich piłkarze mięli wybiec w sobotę na rozgrzewkę.

Obietnica stała się faktem. Na rozbieg przed meczem z Górnikiem łodzianie wyszli w podarowanych koszulkach. Zegar przywitał ich gromkim okrzykiem „RTS, jesteśmy z wami”, a od pierwszego gwizdka rozpoczął doping mający pomóc w wywalczeniu kolejnych punktów. Na boisku jednak było jednak tego dnia słabo. Widzew szybko stracił bramkę, co może nie podcięło skrzydeł kibicom, ale na pewno uniemożliwiło nakręcenie jeszcze większej „korby” przez prowadzących.
Jeszcze przed przerwą samobójczym golem-kuriozum „popisał” się Thomas Phibel i gospodarze schodzili do szatni z dwubramkową stratą. Trzeba podkreślić, że Zegar od razu zareagował właściwie i starał się podnieść na duchu cały zespół, a pechowca Phibela najbardziej.

Mimo, że wynik był niekorzystny, młyn Widzewa starał się, by gracze czuli jego wsparcie. Choć doping nieco „siadł”, to z perspektywy trybuny krytej widać było zaangażowanie i wiarę do końca.
Wszelkie nadzieje Górnik rozwiał jednak w 61 minucie zdobywając trzecią bramkę. Przez ostatnie pół godziny fani nadal śpiewali i starali się nie myśleć o katastrofalnym wyniku skupiając na wypełnieniu obietnicy złożonej na treningu. Dodać też należy, że Zegar przez całe 90 minut był w zasadzie zostawiony bez wsparcia pozostałych trybun, co musiało odbić się na jakości śpiewów.
Również piłkarzom ciężko odmówić chęci do walki z przeciwnikiem – zabrakło im po prostu umiejętności. Po ostatnim gwizdku smutni zawodnicy pożegnali publiczność i udali się do szatni. Za namową kibiców zawrócili jednak z tunelu i podeszli pod płot Zegara. Wówczas fani wystosowali nieco zmodyfikowany okrzyk o treści: „Kto dziś walczył?!”. Piłkarze głośno odpowiadali „Widzew”, a później zapytali o to samo fanatyków.
Ten z pozoru błahy gest jest niezwykle ważnym, kolejnym czynnikiem budującym więź fanów z piłkarzami. Wszystko oczywiście dla dobra klubu i jego przyszłości w trudnym momencie.

 

Ciekawostki kibicowskie:

* Na meczu zabrakło kibiców Widzewa ze świętokrzyskich fan clubów. Fani ci udali się bowiem do Końskich na pogrzeb zmarłego nagle 18-letniego fanatyka RTS z tego miasta – ŚP. „Skupiego”

 * Tym razem na płocie nie debiutowała żadna nowa flaga. Zawisła natomiast odnowiona, stara fana „Widzew Łódź – Nie tylko słowem, ale i sercem, jesteśmy z Tobą”

 * Na spotkaniu z Górnikiem Łódź odwiedziła delegacja fanów Sparty Praga, która od czasu do czasu pojawia się w Polsce poczuć trochę nadwiślańskich kibicowskich emocji, które zagranicą cieszą się wielką renomą

* Jak zawsze na wyjątkową „życzliwość” trybun przy Piłsudskiego mógł liczyć Łukasz Madej, który obecnie gra w Zabrzu. Fani przywitali go szyderczym okrzykiem, a przy każdym kontakcie z piłką głośno gwizdali i buczeli

* Oprócz transparentu dla ŚP. „Skupiego”, który przykrył częściowo flagę Końskich, na płotach pojawiły się dwa inne, znane już płótna: ”Facebook.com/kolorujeMY” oraz „Tomek, Marcin – pozdrawiamy, czekamy. Trzymajcie się!”