Relacja z meczu Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 16.03.2013

17 marca 2013, 18:11 | Autor:

10 miesięcy i 8 dni – tyle trwał rozbrat stadionu im. Ludwika Sobolewskiego z fanatykami. W sobotnim meczu z Zagłębiem na płoty wróciły flagi, do młyna kibole, na usta głośny doping, a do serc nadzieja, że jeszcze może być normalnie.

019

Spotkanie z „Miedziowymi” było nie tylko powrotem fanatyków, ale także powrotem piłkarzy Widzewa na łódzkie boisko po przerwie zimowej. Ostatni mecz na własnych śmieciach czerwono-biało-czerwoni rozgrywali 1 grudnia 2012 roku. Natomiast trzy pierwsze pojedynki w rundzie wiosennej łodzianie odbyli na boiskach rywali: we Wrocławiu, w Chorzowie oraz w Bełchatowie. Widzewiacy zdołali zdobyć w tych potyczkach zaledwie 1 punkt (remis z ostatnim w tabeli GKS) strzelając tylko jedną bramkę, a tracąc aż 5. Nic więc dziwnego, że fani domagali się w końcu skutecznej i widowiskowej gry. Trener Mroczkowski, który przed meczem otrzymał od kibiców tytuł „Widzewiaka Roku 2012” w plebiscycie organizowanym przez „OSK Tylko Widzew”, zapowiadał walkę o wygraną i grad bramek.

Dni przed spotkaniem z Zagłębiem poprzedzały obawy o frekwencję na trybunach. Zimowa aura, słabe wyniki oraz wciąż stary, wysłużony stadion, to czynniki raczej demotywujące widzów do wyjścia z domu i obejrzenia meczu na żywo, a nie na ekranach TV. Słabo wyglądała też frekwencja na pozostałych ligowych stadionach w ostatnich kolejkach. Ostatecznie nie było najgorzej. Przy al. Piłsudskiego 138 zjawiło się blisko 6,5 tysiąca kibiców. Zestawiając to z publicznością w innych miastach, a przede wszystkich z „oszałamiającą” liczbą 1300 kibiców na walczącym o byt ŁKS-ie, można zaryzykować stwierdzenie, że Widzewiacy dopisali.
Miejmy oczywiście nadzieję, że frekwencja będzie się stale powiększać.

„Pod Zegarem” ścisk jakie dawno nie było. Wygłodniali dopingu fani, wsparci przez małoletnich kiboli z list fan clubów i osiedli, którzy na stadion weszli za darmo, wypełnili szczelnie młyn. Cieszyła również duża liczba szali, co miejmy nadzieję będzie już normą w przyszłości. Na płotach zawisły transparenty o treściach: „Wiktor, trzymaj się”, „Damian, wracaj do zdrowia” oraz na podeście: „Żaba, Mały, Drobny, Wariat – PDW”.

Zanim zabrzmiał pierwszy gwizdek ludzie powstali z miejsc, a spiker oznajmił „minutę ciszy”. Był to gest skierowany w stronę uczczenia pamięci o zmarłym w środę byłym trenerze Widzewa, Władysławie Stachurskim, który zdobył z nim wicemistrzostwo kraju w sezonie 94/95.

„Zegar” od początku chciał poderwać piłkarzy do walki wyłącznie o zwycięstwo, co zostało głośno zakomunikowane, jednak wydarzenia na boisku nie pomagały w fanatycznych śpiewach. Na murawie wiało nudą, a zawodnicy tylko z rzadka przeprowadzali groźne sytuacje. Pod koniec pierwszej połowy prowadzący doping zaintonował starą-nową pieśń, która jak dotąd słyszana była jedynie w wąskim gronie podczas podróży na mecze wyjazdowe, a która będzie wiosną próbowana na widzewskim stadionie. Oto jej tekst:

To jest nasze miasto,
Ziemia obiecana,
Dzięki Widzewowi,
W świecie lepiej znana,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu,

Przyjechał tu kiedyś,
Juventus spod alp,
Ale nasi chłopcy,
zdjęli z niego skalp,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu,

United i City,
Historia to znana,
Oba z Manchesteru,
Padły na kolana,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu,

Byli też angole,
Co walczyli do bólu,
Ale w końcu legli,
Chłopcy z Liverpoolu,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu,

Horror w Kopenhadze,
Pamiętam jak nikt,
Broendby już za burtą,
Widzew w Champions League,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu,

Była już w euforii,
Drużyna stolicy,
5 minut do końca,
Na nas nikt nie liczył,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu,

Jest w mieście kurwisko,
Z kaliskiego dworca,
Które zawsze w cieniu,
Zawsze i bez końca,

Ref:
Niech żyje Widzew słynny z charakteru,
I jego Kibice jest nas wszędzie wielu.

 

Po przerwie trybuna D przykryta została znaną już i wielokrotnie eksponowaną sektorówką „Widzew Łódź”, a po jej opadnięciu wyłonił się „chaos” z flag na kijach. Fani nadal nie ustępowali w dopingowaniu zawodników, choć uczciwie przyznać należy, że forma wokalna daleka była od ideału. Być może z czasem młyn się dostroi, zrobi się cieplej i korba wróci.
Na boisku inicjatywę przejął zespół gości, a na stadionie bawiono się kultowym już „Hurra!”, „Do ataku!”, czy włączano do zabawy wszystkie trybuny. Kibole nie zapomnieli także o swoim „ulubieńcu”, Michale Probierzu. Mieszkającego w Łodzi trenera powitały przy Piłsudskiego okrzyki: „Probierz – Judasz” ;-)

Niestety, piłkarze nie zrekompensowali fanom trudów i po raz drugi z rzędu zremisowali 0:0. Widzew wciąż pozostaje wiosną bez wygranej. Najbliższą okazję do premierowego w tym roku triumfu drużyna mieć będzie, w Wielki Czwartek, kiedy zmierzy się w Zabrzu z Górnikiem. Na Piłsudskiego RTS powróci dopiero 8 kwietnia i w poniedziałkowym pojedynku podejmie Polonię Warszawa.

PS. Na meczu z Zagłębiem gościnnie 9 fanów CSKA Moskwa.