Co słychać u…Bartosza Fabiniaka

6 sierpnia 2013, 20:35 | Autor:

Przedstawiamy kolejną odsłonę z cyklu „Co słychać u…”. Przypominamy w nim sylwetki byłych piłkarzy Widzewa, którzy z różnych względów wyróżniali się podczas swojego pobytu w Łodzi. W poprzednich odcinkach odświeżyliśmy postaci Adama Kardasza oraz Jarosława Laty. Dziś na tapetę bierzemy byłego bramkarza WidzewaBartosza Fabiniaka.

O

Bartosz Fabiniak urodził się w 17 września 1982 w Szczecinie. Co ciekawe swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w oddalonym o ok. 30 km Gryfinie. W miejscowym Energetyku zadebiutował w wieku 19 lat. Dobre występy zaowocowały pierwszym w życiu transferem. Bramkarz przeniósł się do Arkonii Szczecin. Nie był to zbyt duży awans sportowy, bowiem Arkonia także była wówczas IV-ligowcem, ale Fabiniak miał przynajmniej bliżej na treningi.

W nowym zespole golkiper szybko wywalczył bluzę z numerem 1. Po półtora sezonu był już zawodnikiem Pogoni, najsilniejszego klubu w województwie zachodniopomorskim. Do drużyny „Portowców”, będącej świeżo po spadku z Ekstraklasy, trafił w styczniu 2004 roku. Nie zdołał jednak zadebiutować w ówczesnej II lidze, przegrywając rywalizację z pierwszym wówczas bramkarzem, Bogusławem Wyparło i jego zmiennikiem, Krzysztofem Pilarzem.

Pogoń, po fuzji z Piotrcovią Piotrków Trybunalski, wygrała ligę plasując się przez lubińskim Zagłębiem. Przed sezonem 2004/2005 z zespołem pożegnał się Wyparło, ale Fabiniak nadal nie wygrywał walki o miejsce w pierwszej jedenastce. W rundzie jesiennej lepszy od niego okazał się Pilarz, a wiosną Boris Peskovic, który do Szczecina przywędrował z Widzewa.
Fabiniak zdołał jednak w tamtym sezonie zadebiutować w Ekstraklasie. Miało to miejsce w maju, kiedy bramkarz wystąpił w wygranym 4:1 meczu z Odrą Wodzisław Śląski.

W kolejnym sezonie nasz bohater zaczął częściej pojawiać się między słupkami. Jesienią zagrał w 10 meczach ligowych, a zimą został wypożyczony. Nowym pracodawcą Fabiniaka został Widzew Łódź mający wielkie aspiracje do wygrania II ligi i powrotu do elity.
Wiosną w zespole Fabiniak rywalizował z aż trójką konkurentów: Azerem Rusłanem Miedżidowem oraz Tomaszem Kościukiewiczem i Arturem Holewińskim. Będący wtedy trenerem Widzewa, Stefan Majewski, często rotował składem na pozycji bramkarza, ale Fabiniak zdołał zagrać w rundzie rewanżowej w 10 spotkaniach, w których puścił 4 gole (7 na 10 występów zakończył „na czysto”!). W efekcie łodzianie zdecydowali się na transfer definitywny.

Dobra forma w końcówce sezonu 2005/2006, w którym Widzew wywalczył awans do Ekstraklasy, otwarła przed nim drzwi do pierwszego składu w nowych rozgrywkach. Fabiniak bronił w pierwszych sześciu kolejkach. Następnie zanotował trzy mecze pauzy i w kolejce nr 10 wrócił między słupki. Miejsce te zwolnił dopiero na trzy ostatnie mecze ligowe, kiedy w pewnym utrzymania Widzewie ogrywano Jakuba Hładowczaka. Łącznie sympatycznym piłkarz wystąpił w 23 ligowych spotkaniach przepuszczając 32 bramki (aż 6 w meczu wyjazdowym z Lechem).

W sezonie 2007/2008, w którym łodzianie spadli z ligi, Fabiniak był bezkonkurencyjny. Bronił łącznie w 27 meczach (39 straconych goli), ponownie ustępując miejsca Hładowczakowi na trzy ostatnie spotkania. Powodem odsunięcia go od składu były niskie notowania golkipera u ówczesnego, tymczasowego trenera Widzewa, Janusza Wójcika. Do historii przeszły słynne sceny z meczu wyjazdowego z Dyskobolią, kiedy to „Wójt” rzucał „mięsem” pod jego adresem, a co uwieczniły telewizyjne kamery.

Pomijając fakt skończenia przez łódzki klub rozgrywek na miejscu spadkowym, dla Fabiniaka był to najlepszy okres pod względem minut spędzonych na boisku. W sezonie 2008/2009 bramkarz nagle stracił pozycję w drużynie. Spowodowane było to przyjściem do Widzewa, z kieleckiej Korony, Macieja Mielcarza. Nasz bohater zdążył jeszcze zagrać w inaugurującym sezon meczu z Motorem w Lublinie i wypadł ze składu na dobre. Do bramki wrócił jeszcze w emocjonującym meczu z Dolcanem Ząbki zastępując Mielcarza, który wyleciał z murawy z czerwoną kartką oraz w kolejnym spotkaniu ze Stilonem Gorzów, kiedy to „Mały” musiał pokutować za czerwień.

Pojawienie się Mielcarza przy Piłsudskiego było początkiem końca Fabiniaka w Widzewie. W następnym sezonie było on tylko żelaznym rezerwowym. Zagrał tylko raz – w pucharowej potyczce z GKS Jastrzębie. Był to jego ostatni występ w barwach RTS.
Jesienią 2010 roku Bartosz Fabiniak był już tylko trzecim bramkarzem. Pierwszym zmiennikiem Mielcarza stał się wychowanek Widzewa, jego imiennik – Kaniecki.

Kiepska pozycja w zespole sprawiła, że zimą golkiper zaczął rozglądać się na nowym klubem. Otworzyła się szansa powrotu do I-ligowego wtedy Szczecina, z której zawodnik skorzystał. W rundzie wiosennej był jednak tylko dublerem Radosława Janukiewicza. Zagrał w 11 meczach i puścił 13 bramek.
Sytuacja powtórzyła się w sezonie 2011/2012. Znów między słupkami stał Janukiewicz, a Fabiniak był tylko zmiennikiem. Zagrał w zaledwie 3 meczach tracąc 2 bramki.

Pogoń zakończyła tamte rozgrywki sukcesem – druga lokata dała jej awans do Ekstraklasy. Szczęściem klubu nie potrafił cieszyć się Fabiniak, który lądował raz w III-ligowych rezerwach „Portowców”, a raz w drużynie Młodej Ekstraklasy. Co ciekawe dwukrotnie wystąpił w jej składzie wraz z kolegą z WidzewaAdrianem Budką. Do Szczecina latem sprowadzono z Dundee United Dusana Pernisa i to on miał rywalizować z Janukiewiczem o pierwszy skład. Dla Bartosza zabrakło miejsca.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu kontrakt 30-letniego obecnie bramkarza wygasł. Fabiniak, bez szans na grę w Pogoni, zdecydował się związać umową z innym zespołem. Czwartym klubem w jego dotychczasowej karierze została I-ligowa Olimpia Grudziądz. O miejsce w bramce były widzewiak walczyć będzie z 33-letnim Michałem Wróblem. Póki co, dwa pierwsze mecze Fabiniak oglądał z perspektywy ławki rezerwowych.

Co interesujące nasz bohater dwukrotnie powoływany był do Reprezentacji Polski, ale nie dane było mu wystąpić z orzełkiem na piersi.

Do dziś lubianemu przy Piłsudskiego Bartkowi życzymy zdrowia i jak najwięcej grania. Wszak bramkarz jest jak wino…