M. Kikut: „Bardzo liczymy na Eduardsa”

13 kwietnia 2014, 10:56 | Autor:

Marcin_Kikut

Marcin Kikut był jednym z lepszych piłkarzy Widzewa we wczorajszym meczu z Pogonią. Co ciekawe obrońca miał zacząć spotkanie na ławce rezerwowych, ale choroba Patryka Stępińskiego spowodowała, że wrócił do składu. Prezentujemy krótką pomeczową rozmowę z popularnym „Kikim”.

– Jak podsumujesz to spotkanie?

– Jesteśmy zawiedzeni, bo przy odrobinie szczęścia mogliśmy to nawet wygrać. Zawiodła nas dzisiaj skuteczność. Jeśli nie wykorzystuje się takich sytuacji, jakie stwarzamy, to trudno myśleć o zwycięstwie. Jesteśmy na siebie o to bardzo źli, ale walczymy dalej.

– W końcówce meczu mogłeś wyrównać, ale Twój strzał spod poprzeczki wyciągnął bramkarz.

– Piłkę uderzyłem dobrze, ale niestety znalazła się ona w zasięgu ramion bramkarza, gdyby poleciała troszeczkę w bok, to pewnie nie miałby on żadnych szans. Pogoń miała dużą porcję szczęścia, nam go brakowało, choć jak się nie strzela takich sytuacji, to nie można zwalać wszystkiego na szczęście. Sami jesteśmy sobie winni.

– Eduards mocno rozpamiętywał w szatni to niepowodzenie?

– W meczu pewnie nie, ale w szatni już było inaczej i wszyscy go pocieszaliśmy. Ale on musi zdać sobie sprawę, że od niego też się wymaga, jak od każdego z nas. Jesienią grał dużo lepiej, teraz jest zniżka formy, a my bardzo na niego liczymy. Sami też chcemy dać więcej jakości, bo wiele czasu już nie zostało.

– Znacie już terminarz fazy finałowej? Ktoś Wam zdążył na szybko opisać  sytuację w grupie?

– Tylko pobieżnie. Wiem, że zaczynamy w Kielcach, a kończymy w Lubinie. Zaczyna się walka dosłownie na noże. Nikt w nas nie wierzy, ale my nie tracimy nadziei. Musimy grać tak, jak ostatnio: zasuwać z dużym zaangażowaniem, ale z większą skutecznością i jakością.

– Skorzystałeś na nieobecności Patryka Stępińskiego i wróciłeś na prawą stronę. Ulga?

– To prawda, skorzystałem na nieszczęściu kolegi, ale tak bywa. Od początku byłem przewidziany na ławkę, bo trener na lewej obronie planował wystawienie Piotrka Mrozińskiego. Choroba Patryka sprawiła jednak, że to ja wybiegłem w pierwszej jedenastce.
Grało mi się dobrze – tak sądzę. Pod koniec to już występowałem chyba jako ultra ofensywny skrzydłowy.

Rozmawiał Ryan