Mit słabych wiosen wiecznie żywy

20 maja 2023, 17:58 | Autor:

Nie da się ukryć, że kończąca się runda wiosenna jest dla drużyny Widzewa bardzo nieudana. Wygrała tylko dwa spotkania na piętnaście rozegranych spotkań i w tabeli spadła z trzeciego miejsca na dziewiąte. Duża część kibiców twierdzi, że w Łodzi to już norma. A jaka jest prawda?

Z mitami już tak jest. Jedna osoba powtórzy swoją opinię, wyrażoną na podstawie nie do końca precyzyjnych danych, druga ją powieli, a z czasem teoria zaczyna żyć własnym życiem. W porę nie zweryfikowana, zostaje przyjęta prawdę. Postanowiliśmy sprawdzić, czy twierdzenie, iż czerwono-biało-czerwoni mają problem w przypadku każdej rundy wiosennej po reaktywacji, a klub nie wyciąga z tego żadnych wniosków, jest zgodne z rzeczywistością.

Pierwsza wiosna po odbudowie Widzewa przypadła na zmagania w IV lidze i jest najlepszą spośród ostatnich ośmiu. Drużynę prowadził wówczas Marcin Płuska, który po zimowym wietrzeniu szatni skompletował kadrę mającą za zadanie dopaść i prześcignąć liderujący po pierwszej części rozgrywek KS Paradyż. Zadanie zostało wykonane w imponujący sposób – łodzianie wygrali siedemnaście spotkań i zaliczyli dwa remisy, pewnie zwyciężając w lidze. Nikt nie zdołał ich pokonać. Średnia punktowa wyniosła więc aż 2,79 pkt/mecz!

W sezonie 2016/2017 zespół wiosną pod batutą innego szkoleniowca – Przemysława Cecherza. Sytuacja Widzewa była w III lidze podobna. Trzeba było odrabiać jesienną stratę do lidera, którym wówczas był Łódzki Klub Sportowy. Pod wodzą Cecherza piłkarze grali bardzo solidnie, wygrali jedenaście spotkań, zanotowali cztery remisy i tylko dwie porażki. Obie były bardzo specyficzne. W jednym przypadku drużyna praktycznie straciła już szanse na awans i rozbita po derbowym remisie poległa w Ełku. Druga porażka nastąpiła w domowym starciu z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie, do czego zawodnicy zostali wręcz nakłonieni przez… własnych kibiców. Ci chcieli bowiem, by goście zwiększyli swoje szanse awansu kosztem ŁKS. Średnia punktowa została przez Cecherza osiągnięta na poziomie 2,17 pkt/mecz.

Widzewiacy musieli spędzić w III lidze kolejny rok. Wiosną znów zarządzał nimi inny trener. Na ławce pojawiła się postać legendarna, czyli zatrudniony przez niedoszłego inwestora – Murapol – sam Franciszek Smuda. Nie dokończył on jednak sezonu, a w ostatnim meczu RTS zagrał pod wodzą Radosława Mroczkowskiego. Można powiedzieć, że dokończył on dzieła rozpoczętego przez Smudę, pokonując na finiszu, w dramatycznych okolicznościach, 3:2 Sokół Ostróda. Po tym starciu awans do II ligi został osiągnięty. Smuda punktował w drugiej części sezonu bardzo dobrze. 2,26 punktu na mecz to średnia lepsza od osiągniętej przez poprzednika. Mroczkowskiego uczciwie oceniać za jedno spotkanie nie sposób, ale z matematycznego punktu widzenia, zdobył komplet punktów.

W pierwszym sezonie w II lidze drużyna ponownie miała wiosną dwóch opiekunów. W rundę wszedł z nią Mroczkowski, który po serii pięciu kolejnych remisów został zastąpiony przez Jacka Paszulewicza. Ten kontynuował dzielnie się z przeciwnikami punktami i zremisował następne pięć spotkań. Zwyciężył tylko raz, a na finiszu rozgrywek doznał dwóch porażek. W wykonaniu obu trenerów była to najsłabsza wiosna od reaktywacji. Radosław Mroczkowski osiągnął 1,33 pkt/mecz, a jego następca zaledwie 1,00pkt/mecz.

Sezon 2019/2020 to kolejny raz inne nazwisko na trenerskiej ławce. Po raz pierwszy od odbudowy klubu, jeden człowiek wytrwał na stanowisku przez wszystkie kolejki. Był nim Marcin Kaczmarek, który ostatecznie zrealizował cel i awansował do I ligi. Ekstremalnie bogato opłacany zespół zrobił to jednak w wielkich męczarniach, tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek od mającego identyczny dorobek GKS Katowice. Niemniej Kaczmarkowi wiodło się wiosną nieco lepiej niż parze Mroczkowski – Paszulewicz. Łodzianie mieli w tym pandemicznym okresie 1,14 pkt/mecz.

Po awansie do I ligi znów zespół został powierzony komu innemu. Wybór padł na Enkeleida Dobiego, który nie dotrwał końca sezonu. Po dziewięciu wiosennych meczach Albańczyka, który wykręcił 1,78pkt/mecz, zastąpił dotychczasowy asystent, Marcin Broniszewski. Efekt był fatalny, widzewiacy punktowali o wiele gorzej i skończyli rozgrywki daleko od strefy barażowej. Dorobek Broniszewskiego to zaledwie 1,10 pkt/mecz. Gorzej w rundach rewanżowych poszło tylko Jackowi Paszulewiczowi.

Później przy Piłsudskiego nastał czas Janusza Niedźwiedzia, który kieruje Widzewem do dziś. To właśnie wiosną ubiegłego roku coraz mocniej zaczął być powtarzany mit o słabych drugich częściach sezonu. Owszem, jesień była w wykonaniu czerwono-biało-czerwonych bardzo udana, a później skuteczność punktowa spadła. Nie na tyle jednak, by całą kampanię uznać za nieudaną. Choć kibice o wymarzony awans do Ekstraklasy drżeli do ostatniej kolejki, udało się go wywalczyć. Wiosna pod wodzą Niedźwiedzia to bardzo przyzwoite 1,64 pkt/mecz, a w tabeli za ten okres zajął on trzecie miejsce. Całkiem nieźle, jak na kogoś, kto „położył rundę”.

Druga wiosna Niedźwiedzia jest obecnie dużo słabsza od pierwszej i z tym nie powinno się w ogóle polemizować. Nawet, jeśli widzewiacy wygrają dwa ostatnie mecze, średnia punktowa i tak będzie mizerna. Obecnie wynosi marne 0,80pkt/mecz, czyniąc z aktualnej rundy najgorszą od reaktywacji klubu. W całej historii nie znajdziemy drugiego przypadku, by drużyna tak źle radziła sobie zwłaszcza na własnym stadionie. Nigdy dotąd nie zanotowała serii pięciu kolejnych porażek w „Sercu Łodzi”, a taka właśnie ma miejsce. Owszem, Januszowi Niedźwiedziowi można oddać, że w wielu elementach piłkarskich jego zawodnicy wykonali progres. Tylko co z tego, że więcej utrzymują się przy piłce, stosują skuteczniejszy pressing, dokładniej podają piłkę i mają wyższy współczynnik goli oczekiwanych, skoro przez fatalną skutecznością i nad wyraz dobre wykończenie akcji przez rywali punktują tak fatalnie? Gorsze w Ekstraklasie są aktualnie tylko trzy ekipy, w tym dwóch pewnych już spadkowiczów i trzeci mocno tym zagrożony.

Na koniec warto zerknąć na porównanie rund wiosennych z ostatnich ośmiu lat, z rundami jesiennymi. Mityczna teoria zakłada bowiem, że „zawsze po zimie jest gorzej”. Jak pokazują liczby, tylko w połowie z nich druga część sezonu była gorsza od pierwszej, w tym raz nieznacznie. Czterokrotnie to właśnie po nowym roku Widzew punktował lepiej, więc można powiedzieć – z przymrużeniem oka – że w kółko powtarzany przez wielu kibiców slogan jest zgodny z rzeczywistością tylko w 50%. Nie oznacza to rzecz jasna, że wobec tak fatalnej wiosny, jaka ma miejsce obecnie, można przejść obojętnie. Władze klubu i sztab szkoleniowy mają obowiązek zdiagnozować problem i wdrożyć korekty, by za rok nikt już nie musiał wracać do tej samej narracji.

Subskrybuj
Powiadom o
29 komentarzy
Starsze
Nowsze Najwięcej ocen
Inline Feedbacks
View all comments
29
0
Would love your thoughts, please comment.x