Oceny widzewiaków po meczu z Drwęcą

6 czerwca 2017, 19:30 | Autor:

piłkarze

W sobotni wieczór drużyna Widzewa doznała pierwszej porażki na nowym stadionie. Łódzką twierdzę zdobył jednak nie byle kto, bo lider rozgrywek. Gospodarze na tle Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie zaprezentowali się słabo, co ma swoje odbicie w ocenach.

Patryk Wolański:
Znów nie udało mu się zachować czystego konta, choć przy straconej bramce jakoś specjalnie nie zawalił. Choć Michał Miller uderzył piłkę w krótki róg, strzał był na tyle precyzyjny i silny, że ciężko było go obronić. W innych sytuacjach Wolański wywiązywał się ze swojej roli, choć znów irytować mogło powolne wprowadzanie piłki do gry. Brawa za obroniony rzut karny też niespecjalnie się należą, bo Grzegorz Domżalski w zasadzie podał mu piłkę.
Ocena: 6

Marcin Kozłowski:
Od początku meczu drzemały w nim duże pokłady energii. Zdarzało się, że Kozłowski źle je kierunkował, ostro atakując rywali. Miał też lepsze momenty, gdy ciekawie rozgrywał piłkę, włączając się do akcji ofensywnych. Mało brakowało, a w drugiej połowie miałby asystę. W polu karnym pogubił się jednak Kamil Tlaga.
Ocena: 6,5

Przemysław Rodak:
Standardowy występ Rodaka, czyli w powietrzu za mocny, na ziemi za słaby. Jak zwykle miał problemy z dokładnym podaniem piłki, o wzięciu udziału w jakiejś kombinacyjnej akcji nie wspominając. Skupił się obronie dostępu do swojej bramki i nawet to nie wyszło mu zbyt dobrze, bo to właśnie z jego strefy Miller strzelił jedynego gola.
Ocena: 5

Sebastian Zieleniecki:
Kiepski występ środkowego obrońcy. Jedyną akcją, z jakiej dał się zapamiętać, było nie najlepsze rozprowadzenie akcji, po której goście wyprowadzili szybką kontrę, zamienioną na bramkę. Poza tym Zielenieckiego nie za specjalnie było widać na boisku.
Ocena: 4,5

Bartłomiej Gromek:
Do momentu zejścia z boiska spisywał się całkiem w porządku, ale na jego ocenę musi rzutować moment, w którym nierozważnie powiększył powierzchnię swojego ciała w polu karnym, przez co piłka trafiła w jego rękę. Co prawda Domżalski rzut karny zmarnował, ale wina Gromka była bezsprzeczna. Na początku drugiej połowy lewego obrońce z gry wyeliminowała kontuzja.
Ocena: 5

Mateusz Michalski:
W pierwszej połowie wykazywał największą ochotę do ataku, już w 10. minucie napędzając rywalom stracha strzałem z woleja. Niestety, piłka odbiła się tylko od górnej części poprzeczki i wyszła na aut. Później też pokazywał się do gry, ale najczęściej podawał rywalom, aniżeli kolegom z boiska. Z każdą kolejną minutą słabł, ale wpływ na to mogły mieć przecież kłopoty zdrowotne Michalskiego.
Ocena: 6

Maciej Kazimierowicz (piłkarz meczu):
Jako, że drużyna Widzewa znów nie strzeliła bramki, nie za bardzo jest za co chwalić piłkarzy odpowiedzialnych za ofensywę. Tytułem piłkarza meczu, po takim spotkaniu przyznawanym tylko z musu, postanowiliśmy wybrać największego pracusia w środku pola, czyli właśnie Kazimierowicza. Żeby było jasne, nie zagrał on jakichś specjalnie udanych zawodów. Po prostu jako jeden z nielicznych zaliczył więcej udanych zagrań, niż strat. W końcówce meczu bliski był asysty i gol, ale najpierw jego dobre dośrodkowanie zmarnował Grzegorz Brochocki, a potem pomocnik minimalnie dał się ubiec bramkarzowi.
Ocena: 6,5

Kamil Tlaga:
Tym razem nie pokazał nic wielkiego. Widzewiacy znów mieli momenty, gdy byli zdominowani w środku pola, Tlaga i Kazimierowicz cofali się zbyt głęboko. Ten pierwszy, w przeciwieństwie do drugiego, nie dał się zapamiętać z ciekawych akcji w ofensywie. No może poza zmarnowaną szansą, gdy dostał dobre podanie w pole karne od Kozłowskiego.
Ocena: 5

Daniel Mąka:
Kolejny raz pokazał, że końcówka sezonu nie jest dla niego udana. Mąka jest wyraźnie pod formą i nawet, gdy się stara, niewiele mu wychodzi. W sobotę nie było jeszcze tak najgorzej. Widzewiak nie unikał gry i często rozrzucał piłki. Szkoda, że zbyt głęboko się cofał, bo z przodu brakowało później armat. Taki sobie występ „Mączki”, dużo poniżej jego możliwości.
Ocena: 5,5

Krzysztof Możdżonek:
Jeśli ktoś wcześniej zastanawiał się, dlaczego Możdżonek nie dostaje szans na grę, a żelaznym członkiem pierwszej jedenastki jest Adam Radwański, w sobotę dostał odpowiedź. Filigranowy rozgrywający zaliczył fatalne 45 minut. Poza jedną sytuacją, gdy dostał za mocne podanie w pole karne, nie był w ogóle widoczny. Oprócz tego brał udział w akcji, w której nie opanował piłki, po czym Drwęca wyprowadziła zabójczą kontrę. Na drugą połowę już nie wyszedł i mamy obawy, że to był jego ostatni występ w brawach Widzewa.
Ocena: 3

Dawid Kamiński:
Z powodów kadrowych znów musiał zagrać na szpicy i znów nie przyniosło to nic dobrego. Kamiński grając na „dziewiątce” traci połowę swoich atutów, czyli drybling i gra jeden na jednego. W pierwszej połowie musiał więc ograniczyć się do walki fizycznej z obrońcami, przegrywając większość pojedynków powietrznych. Dopiero po przerwie przeniósł się na skrzydło i było już lepiej. To „Kamyk” oddał jedyny celny strzał na bramkę Drwęcy.
Ocena: 6

Rezerwowi

Grzegorz Brochocki:
Zaraz po przerwie zmienił bardzo słabego Możdżonka i dał drużynie dużo więcej. Debiutujący w ligowym meczu wychowanek dobrze wychodził na pozycję i nie czuć było w jego poczynaniach żadnej tremy. Brochocki mógł nawet strzelić wyrównującego gola, ale uderzył głową tuż obok słupka!
Ocena: 6

Patryk Baran:
Zastąpił kontuzjowanego Gromka i zaliczył przeciętny występ. Dobre zagrania przeplatał ze słabszymi, ale tych drugich było znacznie więcej. Do tego złapał żółta kartkę i do końca spotkania musiał się asekurować. Baran przekonał się tej wiosny, jak wiele dzieli go od dorosłej piłki.
Ocena: 4,5

Yudai Ogawa:
Całkiem przyzwoita zmiana. Ogawa starał się nieco rozkręcić ataki łodzian, ale jak zwykle wolał robić to w pojedynkę. Technicznie znów zaprezentował się nienagannie, ale niewiele z tego wynikało. Ciężko zaryzykować nawet stwierdzenie, że Japończyk zbliżył do się do pierwszego składu. To mówi samo za siebie.
Ocena: 5,5

Adrian Budka:
Budka znów pojawił się tylko na końcówkę meczu, więc nie miał czasu, by pokazać się z dobrej strony. Niczego nie wniósł do gry, ale kiedy miał to zrobić?
Ocena: brak