P. Wolański: „Mamy jednych z najlepszych kibiców na świecie”

5 maja 2014, 16:19 | Autor:

Patryk_Wolański

Przed meczem z Cracovią postanowiliśmy porozmawiać z odkryciem rundy wiosennej w Ekstraklasie – Patrykiem Wolańskim. Młody bramkarz „wygryzł” spomiędzy słupków doświadczonego Macieja Mielcarza trochę przypadkowo, a teraz nikt nie wyobraża sobie widzewskiej bramki bez niego.

 – Jak trafiłeś do Widzewa?

– Jestem wychowankiem Unii Tarnów, stamtąd przeszedłem do SMS-u Łódź. Potem grałem we Włókniarzu Konstantynów i miałem dobry sezon w piłce seniorskiej, więc przyszło kilka ofert. Wybrałem oczywiście najlepszą, czyli Widzew, w którym jestem już trzeci rok.

– Poprzedni trenerzy na Ciebie nie stawiali – w pewnym momencie byłeś nawet czwartym bramkarzem po Mielcarzu, Krakowiaku i Wlazłowskim. Czy czujesz, że jesteś w dobrej formie, Twoja kariera nabrała rozpędu i teraz pójdzie już „z górki”?

– Teraz jestem w kluczowym momencie swojej kariery. Wcześniej też miałem szansę grać lepiej, ale albo przytrafiały mi się jakieś kontuzje albo chciałem za dużo dyskutować zamiast skupić się na pracy. Chciałem więcej, liczyłem na debiut, ale trenerzy wiedzieli lepiej, że to jeszcze nie jest odpowiedni czas. Okazało się, że mieli rację. Cieszę się, że jestem teraz w takim momencie, że jestem już spokojny i pewny siebie na boisku. Trochę już czasu w tej ekstraklasie na ławce przebywałem, więc zaaklimatyzowałem się i nie odczuwałem presji w pierwszym meczu. Cieszę się, że tak się stało i powtarzam sobie, że tak Bóg chciał i tak miało być.

– Jak zareagował na to Maciej Mielcarz? Z pierwszego bramkarza nagle stał się trzecim, bo Twoim zmiennikiem w pierwszej części rundy wiosennej był goszczący niedawno na naszych łamach Aleksej Berezin.

– Maciek akurat nigdy nie był tym trzecim, tylko przytrafił mu się uraz i dlatego Aleksiej wskoczył na ławkę a gdy Maciek się wyleczył, wrócił na drugą pozycję. Dla Maćka to trochę rozczarowanie, bo można się było spodziewać, że po 2-3 kolejkach wróci on do bramki. Co prawda sam siebie nie powinienem oceniać, ale uważam, że bronię dobrze i nie ma powodów, żeby mnie sadzać na ławce.

– Czy Mielcarz pomaga Tobie i Aleksiejowi – młodym bramkarzom, czy coś podpowiada?

– Maciek jest doświadczonym zawodnikiem i widać to po nim na treningach. Podpatrujemy go i to jest dla nas najcenniejsze. Mieć takiego wartościowego bramkarza w składzie to ważna rzecz. Doceniam też to, że pracuje równo z nami i nie ma pomiędzy nami żadnych „kwasów”.

– Jak oceniasz treningi z Andrzejem Woźniakiem w porównaniu z Twoimi poprzednimi trenerami?

– Wcześniej pracowałem w grupach juniorskich, miałem też styczność z trenerem bramkarzy ŁKS. Treningi u Andrzeja Woźniaka się nie powtarzają, są bardzo profesjonalne – to z pewnością najlepszy trener, z jakim miałem przyjemność pracować. Zwłaszcza, że poza boiskiem potrafi też być psychologiem i nauczył mnie dużo w szkole życia.

– Na jakim bramkarzu się wzorujesz, gdybyś miał wymienić jednego z Polski i jednego z zagranicy?

– W Polsce nie ma takiego a od zawsze moim idolem był Iker Casillas. Czytam na jego temat, śledzę jego karierę, oglądam mecze i patrzę, jak zachowuje się w bramce. To mnie bardzo motywuje.

– Zmieńmy temat – powiedz teraz trochę o Twoich pomeczowych rozmowach z kibicami Widzewa spod zegara.

– Była taka sytuacja po meczu z Zagłębiem. Były wtedy emocje, podszedłem i powiedziałem to, co wtedy czułem. Na pewno chciałem dobrze. Cieszę się, że kibicom się to spodobało i że za to mnie szanują. Będę cały czas starał się być ich takim wsparciem w bramce.

– W Widzewiaku ukazał się wywiad, w którym skrytykowałeś część kolegów…

– To nie były dokładnie moje słowa. Nie wiem, skąd wziął się ten wywiad na Widzewiaku, nie był przez nikogo autoryzowany. Wywołał on w szatni wzburzenie, ja też miałem z tego powodu problemy, bo musiałem się kolegom tłumaczyć. Od razu po jego ukazaniu się zadzwoniłem do trenera i do kapitana a następnego dnia w szatni powiedziałem, że moje słowa zostały wyrwane z kontekstu. Komuś musiało specjalnie na tym zależeć, żeby właśnie tak to było napisane.

– Co czujesz, kiedy odbierasz nagrodę dla piłkarza meczu na Widzewie bądź znajdujesz się w jedenastce kolejki Canalu Plus? Zdecydowanie też prowadzisz w naszej klasyfikacji na piłkarza sezonu Widzewa.

– To na pewno cieszy, ponieważ jest to rezultat mojej pracy na treningach i oznacza, że moja kariera jest na właściwej drodze. Nie spodziewałem się, że tak szybko stanę się czołowym zawodnikiem Widzewa, bo mamy tu i doświadczonych piłkarzy i młodych chłopaków, którzy już trochę się w lidze ograli i nieraz zasługują na wyróżnienie. Ale cieszę się, że jestem doceniany i będę robił wszystko, by było tak dalej.

– Słyszałeś plotki o możliwym powołaniu do reprezentacji Polski? Grywałeś wcześniej w reprezentacjach młodzieżowych?

– Byłem powołany na mecz U-21 z Niemcami, ale zagrał wtedy Jakub Szumski z Piasta Gliwice. Żadnych takich plotek nie słyszałem [śmiech] i myślę, że do tego jeszcze daleka droga.

– Jak podobał Ci się doping kibiców Widzewa w Kielcach?

– No, w Kielcach tak naprawdę graliśmy u siebie. Wiem, że kibice Korony mają jakiś protest i tam teraz na stadion przychodzą „pikniki”. Słyszałem też Macieja Korzyma, który był tym mocno rozczarowany. Nasi kibice wypełnili cały sektor gości i pomimo tego, że prowadziliśmy 2:0 a tylko zremisowaliśmy kibice nawet na nas nie gwizdali, nie mieli pretensji, wszyscy przybijali z nami po meczu „piątki”, życzyli powodzenia w następnych meczach i motywowali. Bardzo się cieszę, że wszędzie za nami jeżdżą. Uważam, że mamy jednych z najlepszych kibiców na świecie!

– Skoro zahaczyłeś o wynik z Kielc – widziałem Twoją reakcję po wyrównującej bramce Korzyma. Co wtedy czułeś?

– Czułem złość. Trochę jakby siedliśmy w drugiej połowie, brakowało tlenu i doświadczenia, żeby dłużej utrzymać się przy piłce. Popełnialiśmy głupie błędy, odchodziliśmy zbyt daleko od przeciwnika i Korona stwarzała sobie sytuacje. Być może mogłem wyjść z bramki, ale Golański wrzuca takie odchodzące piłki, do których ciężko się wychodzi. Szkoda też sytuacji przy pierwszej bramce – bo to ona była kluczowa – że gdzieś tam nie wyszedłem, że mnie piłka nie trafiła. Szkoda, bo mieliśmy dobry wynik i mogliśmy to wygrać.

– Ciebie to akurat o te bramki można najmniej winić, bo naliczyliśmy cztery sytuacje, w których obroniłeś, a gdyby tak się nie stało, to nikt nie mógł by mieć do Ciebie żadnych zastrzeżeń. Większe pretensje można mieć do bloku obronnego, ale zostawmy to. Do kiedy masz kontrakt? Czy gdyby po sezonie pojawiły się jakieś interesujące propozycje, rozważałbyś odejście z Widzewa?

– Kontrakt kończy mi się w czerwcu 2015. O innych klubach na razie nie myślę. Skupiam się na grze a co będzie po tym sezonie, będę myślał po jego zakończeniu.

– Ostatnie pytanie. Co chciałbyś powiedzieć kibicom przed meczem z Cracovią?

– Żeby głośno nas dopingowali cały mecz i żeby ani siebie ani nas nie demotywowali w momentach, kiedy coś nie wychodzi. Żeby dopingowali i wierzyli, że jesteśmy mocną drużyną i możemy się utrzymać w lidze.

– Dziękuję za wywiad i życzę jutro gry na zero z tyłu no i tego, żeby coś wpadło z przodu.

– Dziękuję – to jest w tej chwili najważniejsze.

Rozmawiał Jura