Przypominamy sylwetkę Franciszka Smudy

9 sierpnia 2017, 14:06 | Autor:

Faktem stało się to, o czym wszyscy kibice Widzewa mówili od zeszłego tygodnia. Najpierw swój kontrakt rozwiązał Przemysław Cecherz, a jego następcą został Franciszek Smuda. Szkoleniowiec jest bardzo dobrze znany łódzkiej publiczności i można wyczuć bardzo duże zadowolenie z podjętej przez zarząd decyzji o ponownym zatrudnieniu „Franza”, jak mówi się o popularnym trenerze. Jest to jego piąte podejście do pracy przy Piłsudskiego, w związku z tym warto przypomnieć sobie jego sylwetkę.

Franciszek Smuda urodził się 22 czerwca 1948 roku w Lubomii, która położona jest niedaleko Wodzisławia Śląskiego. Już będąc małym chłopcem, chciał zostać piłkarzem i szkolił się w miejscowej Silesii Lubomia – tam rozpoczął karierę na pozycji obrońcy. Przy okazji przenosin do technikum budowlanego w Raciborzu, przeszedł do miejscowej Unii, w której spędził aż pięć sezonów.

Pierwszym zespołem seniorskim „Franza” była Odra Wodzisław, w której grał dwa lata, by później stać się zawodnikiem Ruchu Chorzów, gdzie jednak nie zagrzał długo miejsca i zawodnikiem „Niebieskich” był jedynie pół roku. Kolejnym klubem w karierze Smudy była Stal Mielec, w barwach której zadebiutował w I lidze w sezonie 1970/1971, a po zakończeniu sezonu przeszedł do gliwickiego Piasta, którego reprezentował przez trzy lata.

W 1975 roku 69-letni obecnie szkoleniowiec wyjechał do Stanów Zjednoczonych gdzie krótko grał w drużynie amerykańskiej Polonii – Vistula Garfield, gdzie został wypatrzony przez skautów podczas jednego z turniejów zimowych przez występujący w NASL Hartford Bicentennials. Ze Stanów wrócił do Polski na dwa sezony, podczas których zagrał 33 mecze w barwach Legii Warszawa. Po tym wrócił do USA, gdzie występował w trzech drużynach: Los Angeles Aztecs, gdzie grał miał okazję spotkać George’a Besta, Oakland Stompers i San Jose Earthquakes. Po tych epizodach ponownie wrócił do Europy, gdzie zakończył karierę grając w Republice Federalnej Niemiec, a konkretnie w SpVgg Greuter Furth oraz VfB Coburg.

Po zakończeniu kariery zawodniczej Franciszek Smuda został trenerem swej ostatniej drużyny i przez kolejne pięć lat zajmował się trenowaniem drużyn z niższych lig niemieckich. Następnie wyjechał do Turcji, gdzie był szkoleniowcem Altay SK i  zupełnie anonimowego wtedy Konyasporu. W 1993 roku historia zatoczyła koło. Smuda zadebiutował w I lidze jako zawodnik Stali Mielec i również na ławce trenerskiej tego klubu zaliczył pierwszy mecz w polskiej Ekstraklasie.

W 1995 roku opuścił Stal, by zostać szkoleniowcem Widzewa. Pod jego wodzą miał miejsce jeden z piękniejszych okresów w historii klubu. Na koniec pierwszego sezonu zajął drugie miejsce i musiał uznać wyższość Legii Warszawa. Drużyna pod wodzą „Franza” odbiła sobie to jednak w następnym sezonie, kiedy to Widzew zdobył mistrzostwo nie odnosząc ani jednej porażki w trakcie całego sezonu! Drużyna była znana przede wszystkim ze swojego charakteru. W żadnym meczu nikt nie miał prawa odstawić nogi i przez 90 minut wszyscy piłkarze byli zobowiązani do gry na najwyższych obrotach. W następnym sezonie szczególnie było to widać dwa razy, kiedy Paweł Wojtala w słynnym meczu z Broendby strzelił bramkę przesądzającą o awansie do Ligi Mistrzów w 89. minucie oraz kiedy na Łazienkowskiej 3 widzewiacy przegrywali do 85. minuty z Legią 0:2, by ostatecznie wygrać mecz strzelając trzy bramki i ponownie zdobywając tytuł mistrza Polski.

Następny sezon nie był już tak udany. Widzew odpadł w eliminacjach do Ligi Mistrzów, przegrywając w dwumeczu z włoską AC Parmą, której ostatnie losy są podobne do losów drużyny z Piłsudskiego. Poza tym, mimo prowadzenia na półmetku sezonu w ówczesnej I lidze, na koniec drużyna prowadzona przez Smudę zajęła dopiero czwarte miejsce, tracąc możliwość występów w europejskich pucharach w następnym sezonie. Piękna karta, którą Smuda zapisał w historii Widzewa, była też jego najdłuższą kadencją w trakcie całej kariery. Jako szkoleniowiec pracował przy Piłsudskiego 1129 dni.

Kolejnym klubem, który miał okazję prowadzić była Wisła Kraków, z którą zdobył swoje trzecie mistrzostwo Polski. We wrześniu 1999 roku, po pierwszej porażce w sezonie, podał się jednak do dymisji w wyniku konfliktu z Bogusławem Cupiałem. Właściciel Wisły przyznał się do błędu, zatrudniając ponownie Smudę w 2001 roku. W tak zwanym międzyczasie „Franz” prowadził Legię Warszawa. Tam jednak nie udało mu się zdobyć tytułu i w trakcie rundy wiosennej, po pucharowej porażce 0:4 z Zagłębiem Lubin, w następnym sezonie został zwolniony.

Po powrocie do Wisły, Smuda znów miał szansę awansu do Ligi Mistrzów, jednak na drodze stanęła mu wtedy słynna FC Barcelona i wciąż Widzew był ostatnią polską drużyną, która występowała w fazie grupowej tych elitarnych rozgrywek. Z Wisły szkoleniowiec odszedł wiosną 2002 roku, po porażkach z Legią i Polonią Warszawa, a jego zastępcą został Henryk Kasperczak.

Kolejny sezon Franciszek Smuda zaczął od drugiego podejścia w Widzewie, jednak na ławce zasiadał jedynie przez pół sezonu, opuszczając łódzką drużynę na przedostatnim miejscu w tabeli po rundzie jesiennej i zostając trenerem II-ligowej Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Ówczesny właściciel klubu, Antoni Ptak, zwolnił go jednak… już po pierwszym przegranym spotkaniu (0:4 z Arką Gdynia). W kwietniu 2003 roku Smuda wrócił ponownie do Widzewa, który poprowadził do końca sezonu i znów odszedł z klubu. Kolejna rozłąka z ekipą z Piłsudskiego nie trwała jednak długo, gdyż w rundzie jesiennej trener po raz kolejny objął zespół. Dokonał tego, gdy drużyna znajdowała się na przedostatnim miejscu w tabeli Ekstraklasy, a na koniec sezonu przesunęła się na ostatnią pozycję, co oznaczało spadek do II ligi.

Po tym fiasku Smuda przeniósł się na Cypr, gdzie zaliczył epizod w Omonii Nikozja i na koniec 2004 roku wrócił w rodzinne strony, przejmując Odrę Wodzisław Śląski i pomagając utrzymać jej się w Ekstraklasie. Los sprawił, że na koniec sezonu czekały „Franza” dwa symboliczne spotkania. W barażu o utrzymanie w lidze trenujący Odrę Smuda mierzył się z… Widzewem. Po utrzymaniu Odry, szkoleniowiec przeszedł do Zagłębia Lubin, z którym zajął trzecie miejsce w sezonie 2005/2006, dzięki czemu „Miedziowi” mogli zagrać w eliminacjach do europejskich pucharach. Z drużyną z Lubina dotarł też do finału Pucharu Polski, ale musiał uznać wyższość Wisły Płock.

Następnym klubem w karierze Smudy był Lech Poznań, którego trenerem został w maju 2006 roku. Z sezonu na sezon osiągał on w stolicy Wielkopolski coraz lepsze wyniki, zajmując odpowiednio szóste, czwarte i trzecie miejsce w tabeli Ekstraklasy. W wyniku rezygnacji Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski lechici w sezonie 2008/2009 wzięli udział w rozgrywkach Pucharu UEFA, docierając aż do 1/16 finału. W tym samym sezonie „Kolejorz” pod wodzą Smudy wygrał Puchar Polski, pokonując w finale na Stadionie Śląskim Ruch Chorzów. Po zakończeniu sezonu szkoleniowiec nie przedłużył jednak umowy ze względów finansowych i odszedł z klubu.

We wrześniu drugi raz w karierze został szkoleniowcem Zagłębia Lubin. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca, gdyż po rundzie jesiennej spełniło się jego największe marzenie – objął stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski. Jego misją było przygotowanie drużyny narodowej do zbliżających się Mistrzostw Europy, które miały odbyć się w Polsce i na Ukrainie w 2012 roku. Przez ten czas drużyna brała udział wyłącznie w meczach i turniejach towarzyskich. Wygrała 15 z nich, 11 zremisowała i 8 przegrała. Misja Euro 2012 zakończyła się całkowitym niepowodzeniem, reprezentacja nie wyszła nawet z grupy, remisując z Grecją i Rosją i przegrywając z Czechami na koniec rozgrywek fazy grupowej. Po tym meczu „Franz” oświadczył, że kończy się jego kontrakt i zarazem dalsza praca z kadrą narodową.

W styczniu 2013, Smuda nieoczekiwanie został szkoleniowcem występującego w 3. Bundeslidze SSV Jahn Regensburg, gdzie jednak nie udało mu się zrealizować postawionego przez klub celu utrzymania drużyny w lidze. Po nieudanej przygodzie w Niemczech, 69-letni dziś szkoleniowiec wrócił do Polski i znów podpisał kontrakt z Wisłą Kraków. Trudno w tym przypadku powiedzieć do trzech razy sztuka, ponieważ mimo dobrych wyników osiąganych z drużyną „Białej Gwiazdy”, trener w marcu 2015 roku został zwolniony. Ostatnim jak dotąd klubem w karierze Franciszka Smudy był Górnik Łęczna, którego trenerem został w grudniu 2016 roku. Niewiele brakowało, a Górnik utrzymałby się w Ekstraklasie. Podzielił jednak los Ruchu Chorzów i zaliczył degradację. W wyniku problemów finansowych klubu z Lubelszczyzny, Smuda rozwiązał umowę po zakończeniu sezonu.

Charyzmatyczny szkoleniowiec długo nie pozostał bezrobotny. Kolejny, piąty już raz, został opiekunem łódzkiej drużyny. Po raz pierwszy od 13 lat na ławce trenerskiej przy Piłsudskiego 138 zasiądzie już w sobotę, w meczu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Nie wszystkie podejścia Smudy do Widzewa były udane, niemniej mamy nadzieję, że drużyna pod jego wodzą sprawi kibicom radość porównywalną do tej, jaką mieliśmy okazję przeżywać podczas pierwszego pobytu Franciszka Smudy w Łodzi, a jego praca będzie nieustannym pasmem sukcesów i Widzew jak najszybciej wróci na należne mu miejsce. Franek, witaj w domu!

Wujek

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x