Relacja z meczu Cracovia – Widzew Łódź 20.04.2012

21 kwietnia 2012, 16:24 | Autor:

Liczba stadionów, których nie widziała jeszcze „Czerwona Armia”, zmniejszyła się o kolejny. Na Cracovii pojawiło się 557 Fanatyków Widzewa.

1

 

Mecz w Krakowie, był trzecią z rzędu wyjazdową wycieczką przypadającą na piątek, godzinę 18:00. Po Lubinie i  Białymstoku, przyszedł czas na „Gród Kraka” i natężenie piątkowych eskapad po kraju, o kiepskiej porze godzinowej, nieco osłabiło frekwencję i spowodowało brak kompletu. Choć narzekać nie ma co; wszak sąsiadów bijemy o jakieś 3 razy ;)
Przed spotkaniem stow. „Fanatycy Widzewa” wystosowało specjalne pismo, zaadresowane do klubów: Cracovii oraz Widzewa, a także do krakowskiej policji, w którym poinformowano wyżej wymienionych, iż podczas wchodzenia grupy wyjazdowej z Łodzi na krakowski stadion, osoby reprezentujące stowarzyszenie będą filmowały zachowanie służb porządkowych oraz funkcjonariuszy. Powód? Istny bałagan i samowolka ochroniarzy, o których przekonała się ostatnio choćby Jagiellonia. Efekt? Niespodziewanie szybkie, sprawne i spokojne wejście całej grupy z zachowaniem wszystkich „dzień dobry”, „proszę”, czy „dziękuję”, czyli SZOK, jeśli chodzi o tamtejsze realia.

Widzewiacy, dla których pozostałe 4 mecze sezonu 2011/2012 są już raczej spotkaniami bez ciśnienia, wywiesili kolejny raz konkretne oflagowanie. Na płotach pojawiły się płótna: „Widzew Łódź”, „1910”, „ŚP. Troll”, „Konstantynów”, „Elita Pabianic”, „Łódzki Widzew”, „Chojny”, „Radogoszcz”, „Widzew Wschód”, „Ultras Widzew”, „Rawa Maz.”, „Stare Miasto” i „Żabieniec”. Pojawiły się też spontanicznie używane machajki, mała flaga Łodzi oraz okazjonalne płótno pabianickich wariatów z grupy „FC ’04”.

Po stronie gospodarzy o dziwo brak wyczuwalnego wzmożonego napięcia, czy mobilizacji, które powinny udzielać się kibicom drużyny rozpaczliwie walczącej o utrzymanie. Być może „Pasy” przywykły już do corocznej nerwowej walki o zachowanie miejsca w ligowej elicie.

Od początku meczu na boisku wiało wielką nudą. Akcje toczone w żółwim tempie nie podnosiły adrenaliny, toteż fani sami zaczęli dbać o poziom widowiska. Widzewiacy ruszyli z dobrym dopingiem od samego początku i mimo żenady na murawie łódczcy fanatycy bawili się w najlepsze. Młyn Cracovii także żywiołowo dopingował, ale wywnioskować to można wyłącznie wzrokowo z racji odległości między sektorami oraz dobrej akustykli „klatki”. Warto też dodać, że na trybunie za bramką, obok sektora gości, zasiadła liczna i słyszalna „ekipa” małolatów z krakowskich szkół.
Pierwsza połowa zakończyła się oczywiście bezbramkowym remisem i trudno było spodziewać się innego wyniku po tym, co „zaprezentowali” osobnicy nazywani umownie piłkarzami.
Po przerwie nadal jedynie kibice stanowili jakąkolwiek wartość „esktraklasową”. Widzewiacy rozkręcili jeszcze większą korbę, czemu jak zwykle pomogła zabawa z podziałem sektora na dwie części, które wzjamenie próbowały się przekrzyczeć. Bardzo duży wkład w tzw. „czachę” miała bardzo wysoka forma widzewskich bębniarzy, przy których nawet Safri Duo, to lamusy ;-)

W pewnym momencie repertuar nieco zmieniło pojawienie się wśród Krakusów grupki „kolegów” z al. Unii 2. Dla naszych lokalnych przeciwników mecze Widzewa są tak atrakcyjne, że do odpuszczania własnych spotkań doszło rónież „wąchanie” się z kolejną już ekipą. Po Bełchatowie, Lechii, Górniku, Lechu, czy zagranicznych Anderlechcie, Realu, bądź Lyonie, nadszedł czas na „Pasy”. Całkiem ciekawie i niezwykle wymownie zbiegła się obecność „chorągiewek” z Karolewa z prezentacją choreografii w wykonaniu „Opravców”. Otóż miejscowi ultrasi rozwinęli na młynie sektorówkę z napisem „Jude Gang”, a wraz z nią transparent skierowany do Wiślaków: „Zdobywcy wielu głów – Cracovia Łowcy Psów”. Gdyby dodać do tego tradycyjną już obecność na krakowskim płocie flagi z gwiazdą Dawida, trzeba przyznać, że ta ciekawa „delegacja” ŁKS-iaków musiała poczuć się jak w domu :-) .Na marginesie gospodarzom należy oddać, że prezentacja wyszła bardzo fajnie i motywy wykorzystane na sektorówce były namalowane starannie i z pomysłem. Aż prosiło się o race…

Po wymianie uprzejmości z ww. Widzewek rusza ponownie z przytupem i już do końca meczu nie schodzi z wysokiego poziomu wokalnego. Do pełni szczęścia brakowało tylko zwycięskiej bramki.
Podsumowując, wyjazd na Kałuży był całkiem fajną wycieczką na nowy, dobry pod względem akustyki, stadion „Pasów”, który tak długo trzymać będzie klimat, jak długo dbać będą o niego fanatycy. Przekonaliśmy się, że nawet Orwell nie przewidział, że dojdzie do tego, że aby pokonać kołowrotek, trzeba będzie spojrzeć w kamerę, by ta zeskanowała soczewkę! Wyszedł też kolejny brak stałości w uczuciach naszych koleżanek zza miedzy i chyba należy się spodziewać kolejnych odcninków serialu pt. „Galerianki szukają przyjaciół”. Być może życie nakręci kolejny już w trakcie rzeszowskich derbów. ŁKS-ie, Wisła czeka!

PS. Widzimy się na ostatnim w tym sezonie wyjeździe w Kielcach i tradycyjnie robimy piekło!

 

Ryan