Relacja z meczu Polonia Bytom – Widzew Łódź 01.10.2010

2 października 2010, 08:12 | Autor:

Arka - Widzew

Około 600 fanatyków Widzewa, w tym 60-70 „Niebieskich”, pojawiło się w piątek w Bytomiu. Na stadion weszło 400 kibiców. 

Na mecz z Polonią nie było większego ciśnienia. Rywal z nie najwyższej półki, ponowna w ciągu 6 dni wyprawa na Górny Śląsk, wczesny, piątkowy termin (mecz o 17:45) oraz spory koszt. Powyższe czynniki wpłynęły na dość mizerną frekwencję, jak na możliwości Łodzian. Do początkowo przyznanych 300 biletów doszło drugie tyle i pula byłaby wykorzystana, gdyby towarzystwo ogarnęło się w terminie. Na liście wyjazdowej było natomiast niecałe 400, pozostałe 200 pojechało „w ciemno”.
Zbiórka Widzewiaków zaplanowana była na godz. 15:00 na dworcu Chorzów Batory. Stamtąd przed 16:00 wyruszono pociągiem rejsowym, by po 10 minutach wysypać się z niego i piechotą ruszyć na Olimpijską. Pod bramami stadionu przyjezdni pojawili się na nieco ponad godzinę przed meczem. Patrząc na przepustowość dwóch małych kołowrotków prowadzących na sektor gości, można było mieć spore obawy, co do sprawnego wejścia. Ochrona strasznie się ślimaczyła, skrupulatnie sprawdzając listy, pesel i trzepiąc mozolnie. Dopiero interwencja działacza Widzewa sprawiła, że proces wpuszczania na obiekt przyspieszył się. Ostatni fani posiadający wejściówki weszli na sektor tuż po pierwszym gwizdku. Kilkunastu osobom udało się jakoś wbić przez bramy i łącznie w „klatce” zasiadło ok. 400 kibiców. Pozostałym dwustu, w tym kilkudziesięciu fanom Ruchu, nie udało się zaliczyć wyjazdu, mimo iż bilety jeszcze były. Na przeszkodzie stanął brak opcji dopisania delikwentów do listy. Zawiedzeni kibice opuścili tereny stadionu i rozjechali się do domów nie widząc szans na wejście.
Na sektorze zawisły 4 flagi: „Łódzki Widzew”, „Władcy Miasta Włókniarzy”, „Bałuty” i zgodowa „Criminal Family”; do tego transparent dla ŚP. Trola. Gospodarze także nieźle oflagowani. Od początku ruszają z dobrym dopingiem, a korbę nakręca im jeszcze szybko strzelony gol przez Polonistów. Stadion w Bytomiu ma na prawdę bardzo fajną akustykę. Obiekt położony jest w lekkim dole, co podobnie jak chociażby w Gdańsku, mocno pomaga w śpiewach. Widzewiacy średnio nastawieni tego dnia na wokal. Z rzadka pojawiały się pojedyncze okrzyki zagrzewające zawodników RTS do walki o 3 punkty, pozdrawiające Ruch oraz dosadne odpowiedzi na zaczepki miejscowych. Doping „Czerwonej Armii” nieco rozpędził się po wyrównującym golu Pinheiro oraz po każdej niewykorzystanej dogodnej okazji bramkowej.
W drugiej połowie śpiewy Polonistów nieco przygasły, ale i doping Widzewiaków stał na niskim poziomie i był mocno rwany. Gospodarze obudzili się w 65min, kiedy objęli prowadzenie. Euforia z bramki oraz doping w szale radości niosły się konkretnie, ale nic poza tym. Bytomianie wyładowali też pokłady frustracji krzycząc do gości: „Coście tak cicho?”. W odpowiedzi usłyszeli to samo, gdy kwadrans później wyrównał Grzelczak. Na trybunach miejscowych cisza, jak makiem zasiał :-) Następnie ożywienie wśród Widzewiaków, którzy troszkę pośpiewali i poskakali. Masowo złapano się też za głowy, kiedy Grzelak przestrzelił w sytuacji „sam na sam” w końcówce meczu. Gospodarze do końca spotkania już ze średnim dopingiem.

Opraw z obu stron brak. Widać, że mecz z Widzewem nie wyzwolił wśród Polonistów tak dużej mobilizacji, jak derbowa potyczka z Ruchem sprzed tygodnia. Fani z Bytomia są też niejako sztabem wyborczym Damiana Bartyli. Prezes Polonii startuje w tegorocznych wyborach samorządowych na fotel prezydenta miasta. Popierają go oczywiście kibice niebiesko-czerwonych, którzy od dawna walczą z miastem o nowy stadion dla swojego klubu. Ze „swoim” prezydentem byłoby o to dużo łatwiej, toteż na płocie zawisły transparenty dyskredytujące konkurenta Bartyli w wyborach, obecnego włodarza Bytomia. Z trybun poleciały także pozdrowienia dla Pana Prezesa, którego dzień przed meczem zatrzymało CBA. Legendzie miejscowego klubu zarzuca się ustawianie spotkań.

Piłkarsko znów zawód. Spotkanie z Bytomianami jak najbardziej do wygrania. Zawodnicy Widzewa nie wykorzystali wielu sytuacji strzeleckich. Zwłaszcza pod koniec pierwszej połowy słychać było wiele jęków wśród łódzkiej publiczności, gdyż pudłowali Robak, Sernas, Grzelczak. Piłkę meczową miał też Rafał Grzelak, ale będąc oko w oko z bramkarzem trafił w jego nogi. Po raz kolejny szkoda straconych 2 punktów, bowiem mecz spokojnie mógł się zakończyć, jak potyczka ze Śląskiem, czyli pewną wygraną.

Podsumowując mecz dostarczył emocji boiskowych, ale nie stał na jakimś wysokim poziomie kibicowskim. W obu ekipach widoczny był brak specjalnej korby. Kibiców czeka teraz przerwa w rozgrywkach. Na stadiony powrócą 15 października i od razu czeka nas szlagierowy mecz z Legią w Łodzi. Jak ważne jest to spotkanie dowiedzieli się także piłkarze Widzewa, którzy podchodząc wczoraj pod sektor gości oprócz braw za walkę usłyszeli: „RTS wygrajcie z Legią!” I oby tak było!