Relacja z meczu Stomil Olsztyn – Widzew Łódź 28.10.2011

30 września 2011, 18:49 | Autor:

Piłkarze Widzewa awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski. Awans zapewnił Piotrek Grzelczak – strzelec jedynego gola w meczu ze Stomilem.

1

 

Kiedy przed rokiem Widzew wylosował w 1/16 finału Pucharu Polski bydgoskiego Zawiszę, przed kibicami otworzyła się możliwość zaliczenia bardzo ciekawego wyjazdu w rejony, w których nie byli oni od lat. Nie inaczej było w obecnej edycji. Los skojarzył RTS ze Stomilem, a mecz odbyć miał się w Olsztynie. Podróż do stolicy Warmii i Mazur biała być więc fantastyczną przygodą kibicowską i taką właśnie była.

Tuż po losowaniu w mediach zaczęły przewijać się informację, że być może Stomilowcy będą chcieli podjąć Widzew na nowo oddanym stadionie w Ostródzie, leżącej w sąsiedztwie. Ostatecznie do tego nie doszło, w związku z czym nie można było liczyć na oszałamiającą pule biletów. Organizatorzy początkowo przysłali do Łodzi 150 wejściówek na sektor gości, a później dołożyli do tego jeszcze setkę. Cała pula oczywiście szybciutko się rozeszła. Pozostało jedynie dograć kwestię dojazdu na i z meczu. Wybór padł na PKP i choć po wizycie w Bielsku opcja ta przestała być uważana za najpewniejszą, lepszej nie było. Na szczęście jednak organizator wyjazdu, czyli Stowarzyszenie „Fanatycy Widzewa”, stanął na wysokości zadania i podróż, którą zaplanowano, przebiegła perfekcyjnie pod kątem logistycznym.
Widzewiacy zbiórkę ustalili już na godz. 5 rano w samym centrum Łodzi, aby stamtąd udać się tramwajem na dworzec Łódź Kaliska. Miłą niespodziankę przygotowali fani z Polesia, którzy na ogrodzeniu wiaduktu wywiesili transparent o treści: „Polesie Wita” z przekreśloną „przeplatanką”. Ok. 6:00 pociąg relacji Łódź – Bydgoszcz wystartował z lekkim opóźnieniem zabierając na swój pokład ok. 200 Widzewiaków. Jazda przebiegała bardzo sprawnie, a kilkudziesięciominutowe opóźnienie pozostało niemal nie odczute, gdyż z powodu wczesnego wyjazdu sporo osób po prostu spało ;) Poślizg ten spowodował także, że po dojechaniu do Torunia, miejsca przesiadki, okres oczekiwania na drugi pociąg znacznie się skrócił i już po kilkunastu minutach cała grupa ponownie zapakowała się do pojazdu, tym razem w osobówkę. Skład wyruszył przed 10:00, by po ok. 2 godzinach wysadzić kiboli na klimatycznej stacji Stare Jabłonki. Tam można było zaopatrzyć się w prowiant w miejscowym sklepiku, a następnie w towarzystwie wahadła udać się na 10 minutowy spacer. Zagadka rozwiązała się po dojściu do rozległej polany leżącej nad brzegiem jeziora. Tam Widzewiacy dostali półtorej godzinki czasu wolnego, co większość wykorzystała do uzupełnienie poziomu alkoholu we krwi, a niektórzy śmiałkowie skorzystali z kąpieli :)
Po odpoczynku i pstryknięciu pamiątkowej zbiorowej fotki trzeba było wracać na stację i ruszać w kierunku Olsztyna. Podróż ze Starych Jabłonek do miasta docelowego przebiegła jednak szybciutko, bo na miejsce pociąg dojechał już po ok. pół godzinie.
Po wyjściu z dworca tradycyjne zapakowanie do trzech podstawionych autobusów i jazda pod stadion. Na szczęście krótka i po chwili Widzewiacy znaleźli się pod bramą. Pojedyncze wpuszczanie zajęło sporo czasu, ale goście upchnęli się w sektorze tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W „klatce” zasiadło łącznie 332 fanatyków, a 16 osób  z różnych względów pozostało pod sektorem.
Widzewiacy powiesili 4 flagi: „WFCG”, „Troll”, „Łódzki Widzew” oraz odświeżona „Ludzie Honoru”. Niezła mobilizacja także po stronie miejscowych, którzy wykupili wszystkie bilety, a sami określili frekwencję w młynie na 1200 szali! Stomilowcy przygotowali też oprawę w iście oldschoolowym stylu. Były sreberka w towarzystwie małej sektorówki i 1 racy, konfetti z serpentynami oraz balony. Olsztynianie zaprezentowali także dobry doping, momentami bardzo dobry. Warto jednak zauważyć, że znajdujący się nad ich głowami dach, znacznie potęgował odbiór wokalny.
Widzewiacy, jak na długą i męczącą podróż, także nie dali plamy z dopingiem, ale oczywiście jakiegoś szału nie było. Zwłaszcza, że na murawie kopanina trwała w najlepsze, a jedynym emocjonującym wydarzeniem był do pewnego momentu jedynie pokaz driftingu samochodu WRC zaprezentowany w przerwie. Kibice musieli więc sami o dobrą zabawę. Stąd pojawienie się kilku uszczypliwości pod adresem spinających się Stomilowców. W końcu jednak bramka gospodarzy padła, a stało się to za sprawą Piotrka Grzelczaka. Widzewiacy poczuli podwójną ulgę. Po pierwsze wyglądało na to, że piłkarze nie skompromitują się na tle 2-ligowca i awansują dalej. Po drugie dlatego, że ewentualna dogrywka i rzuty karne, znacznie skomplikowałaby gościom powrót do Łodzi z racji krótkiej przesiadki w Toruniu. Szczęśliwie zawodnicy dociągnęli 1-0 do końca meczu i można było odetchnąć z ulgą.
Po krótkiej wymianie słów z piłkarzami i przypomnieniu im jaki mecz zbliża się w Łodzi wielkimi krokami, nadszedł czas, by ponownie zapakować się do przegubowców i ruszyć na dworzec. Szybki desant, usadowienie się w pociągu i można było opuścić fartowny dla Widzewiaków Olsztyn. Skład dojechał do Torunia szybko i sprawnie, dlatego bez strachu można było wyczekiwać przesiadki do Łodzi. Drugi pociąg z Gdyni przyjechał po kilku minutach i wyjazdowicze ostatni już tego dnia raz stoczyli walkę o zajęcie jak najlepszych miejscówek w przedziałach ;)
Powrót standardowo w wesołych nastrojach, zwłaszcza, że o ich poprawienie zadbali m.in. kibice Elany, którzy na toruńskim dworcu zafundowali Łodzianom obfity catering, za co wielkie dzięki.
Zmęczeni, ale i weseli Widzewiacy dotarli do „Miasta Włókniarzy” ok. 00:30.
A po losowaniu 1/8 finału wiemy już, że kolejnym pucharowym rywalem Widzewa będzie warszawska Legia. Mecz rozegrany zostanie w stolicy, 26 października.