S. Cacek: „To kwestia tego, czy chcemy, by Widzew grał w II lidze”

3 czerwca 2015, 18:09 | Autor:

Sylwester_Cacek

Rano przy Piłsudskiego 138 nastąpiło wmurowanie kamienia węgielnego na placu budowy nowego stadionu Widzewa. Jednym z zaproszonych na tą uroczystość gości był Sylwester Cacek, który pierwszy raz od dłuższego czasu rozmawiał z dziennikarzami na tematy organizacyjne klubu. „Pozostaje nam teraz z taką samą determinacją, z jaką walczyliśmy przy stadionie, budować Widzew. W Polsce zbuduje klub tak jak w Europie, to się myli. Tam, gdzie są stadiony, mogą rozwijać się kluby, tam, gdzie ich nie ma, tam nie ma też rozwoju” – mówił jeszcze podczas uroczystości . „Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda się ustalić zasady administrowania i wynajmu stadionu. Bo bez tego nie ma szans, by zrobić plan dla Widzewa na przyszłość. To się musi wyjaśnić” – dodawał.

Po oficjalnej ceremonii Cacek stanął przed kamerami m.in. TV Toya i zabrał głos w sprawie palących problemów Widzewa. „To nie jest kwestia otrzymania czy nieotrzymania licencji, ale tego, czy chcemy, żeby Widzew wystąpił w II lidze, czy też nie. Dużo ludzi mówi, że chce ratować Widzew i wie jak to zrobić, tylko niech to pokażą w praktyce. Jak ktoś chce ratować Widzew, to najpierw niech się wyspowiada z tych czterech czy pięciu klubów, które miały piłkę seniorską, a dzisiaj grają w niższych ligach” – zarzucał. „Jak ktoś chciał ratować Widzew, to mógł kupić akcje za 85 zł i pokazać, jak to zrobić – jakoś chętnych nie było. Dużo mówi się w mediach, ale jakoś konkretnych działań nie widzę. Jak one już są, to raczej w gronie osób, które są blisko mnie, jak Grzegorz Waranecki” – stwierdził Prezes.

Zdaniem biznesmena nie pieniądze są powodem braku przyznania licencji, choć akurat nie jest to zgodne z uzasadnieniem PZPN. „Największy problem był zawsze związany  infrastrukturą, a nie pieniędzmi. Widać było to teraz, gdy nie mieliśmy gdzie grać w Łodzi i musieliśmy występować w Poddębicach. Gdyby PZPN pięć lat temu lepiej przewidział niektóre rzeczy, to wprowadziłby zapisy umożliwiające restrukturyzację wszystkich klubów. Problem nie jest na zewnątrz, lecz w samym PZPN i jego członkach. Gdyby to PZPN dobrze rozwiązał, to dzisiaj żaden klub nie miałby problemów” – podkreślił Cacek.

Współwłaściciel Widzewa zaszokował też opinię publiczną stwierdzeniem, że bliższa jest mu idea likwidacji klubu, niż oddania go w ręce bliżej nieokreślonych ludzi, mogących szkodzić spółce. „Jestem zmęczony i przyznam szczerze, że nie bardzo mi się chce ten wózek ciągnąć. Ale też nie lubię przegrywać. Wszystko zależy od tego, czy znajdą się osoby, które będą w stanie klub poprowadzić. Jeśli tak, to ja będę je wspomagał i będę życzył im sukcesu” – powiedział Prezes. „To nie mogą być osoby, które potrafią działać tylko przez gazety, a ich celem nie jest dobro Widzewa, tylko jakieś poboczne interesy. Takich ludzi nauczyłem się już wyczuwać na odległość. Szybciej zlikwiduję Widzew, niż oddam go ludziom, którzy zniszczyli parę klubów. Ja przynajmniej będę miał jeden na sumieniu, a po co ktoś ma mieć szósty?” – pytał Sylwester Cacek, zapominając o swych destrukcyjnych działaniach w KS Piaseczno