G. Waranecki: „Zapomnijmy o tym, co było i zacznijmy działać”

3 czerwca 2015, 19:48 | Autor:

Grzegorz_Waranecki

Wokół Widzewa cały czas jest gorąco. Niespłacona rata układu, problemy z licencją i spadek z I ligi – problemy można wymieniać bez końca. Dziś kłopotom klubu poświęcony był program „Piłka meczowa” w TV Toya, którego gośćmi byli Grzegorz Waranecki, udziałowiec i członek Rady Nadzorczej oraz wieloletni dziennikarz sportowy, Bogusław Kukuć.

W studio TV Toya rozmawiano o przyszłości RTS, budowie nowego stadionu, a także rozliczano kończący się sezon. Waranecki, który reprezentował Widzew, podkreślał, że istotną kwestą będzie to, na jakich zasadach klub będzie mógł korzystać z nowego stadionu. „I-ligowa licencja, to już przeszłość. Staramy się teraz o licencję na II ligę i myślę, że uda nam się ją uzyskać. Razem z Panem Sylwestrem jakoś te finanse zepniemy. Nie widzę w polskiej piłce możliwości, by jedna osoba finansowała klub” – mówił. „Bardzo ważna jest umowa na korzystanie ze stadionu, na jakich zasadach Widzew będzie go wynajmował. W Krakowie jest tak, że Wisła przejmuje stadion na 12 godzin przed meczem i oddaje 24 godziny po meczu. Płaci za to 12 tys. zł. Jeśli Wisła przyprowadzi partnera biznesowego do wykupu loży, to 75% pieniędzy trafia do klubu, a 25% do miasta i na odwrót. Jeżeli np. Kompania Piwowarska wynajmie lożę za milion złotych za cały rok, to ile z tego wpłynie do Widzewa? – pytał członek Rady Nadzorczej.

Waranecki podkreślał, że niezbędne będzie zaangażowanie się lokalnego biznesu. „Ja na rynku lokalnym nie widzę jednej potężnej firmy do finansowania Widzewa. Proszę zobaczyć np. na stadion Podbeskidzia. Tam reklamują się 73 podmioty i my też chcemy do tego dążyć. Planujemy spotkanie z firmami, wierzę, że są one w stanie się zaangażować. Powiedzmy sobie jednak uczciwie – to, co ostatnio działo się wokół klubu, sprawiło, że firmy nie chcą się reklamować na Widzewie” – stwierdził. „Patrząc obiektywnie na to, czego nie widziałem wcześniej, powiem, że ja rzuciłbym ten biznes już dawno i zaoszczędził mnóstwo pieniędzy” – dodawał, rozumiejąc sytuację Cacka.

Biznesmenowi wtórował Kukuć, który zauważył, że Łódź przespała bardzo ważną szansę na posiadanie nowoczesnej infrastruktury sportowej. „Dla mnie nie ulega wątpliwości, że są dwie zasadnicze przyczyny upadku futbolu w Łodzi. Jedna, to oczywiste błędy popełniane przez szefostwo ŁKS i Widzewa, w tym Sylwestra Cacka. Błędy organizacyjne i sportowe. Druga przyczyna, to właśnie brak stadionów. Przegraliśmy tą sprawę, gdy wszystkie poważne miasta ubiegały się o nie przy okazji Euro 2012” – zauważa dziennikarz. „Najpierw zbudujmy stadiony, potem dajmy szansę na rozwój klubu. Tutaj Cacek ma rację – brak stadionu go położył, nie pieniądze” – pokreślił Kukuć.

W drugiej części „Piłki meczowej” rozmawiano na temat spraw organizacyjnych klubu. Jaka czeka go najbliższa przyszłość? Waranecki apelował o zostawienie tego, co było złe, za sobą. „Nie patrzę w przeszłość, bo sam mam sobie wiele rzeczy do zarzucenia. Plan jest prosty, jeśli dostaniemy licencję, akcję zostaną wypuszczone i zobaczymy siłę kibiców Widzewa. Byli piłkarze zapewnili chęć zakupu części akcji, jest ich 7-8, w tym m.in. Łukasz Masłowski, który chce nabyć więcej, niż jedną akcję” – zdradza. „Firmy uzależniają wejście w Widzew od wyjścia z niego przez Sylwestra Cacka. Uważam, że to jest nietakt. Albo ktoś jest kibicem, albo nie. Wszyscy popełnialiśmy błędy. Zapomnijmy o tym, co było i zacznijmy działać!” – nowołuje Waranecki.

Na pytanie, czy Widzew zagra w przyszłym sezonie w II lidze, udziałowiec nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć, ale uważa, że raczej tak. „Wniosek licencyjny jest już opracowywany. 11 czerwca, po posiedzeniu Rady Nadzorczej będę mógł powiedzieć więcej. Teraz powiem tylko, że te 600 tys. zł. jest załatwiane” – ujawnia optymistyczne dla spółki informacje. „Nie ma żadnego kandydata na Prezesa. Może zostać oddelegowany ktoś z Rady, ale ja nim nie będę, z tego co wiem, Panowie Pawłowski i Górnicki także. Po rezygnacji Pana Cacka, ja go nie widzę” – przyznaje kibic-biznesmen.

Jak kończący się, smutny dla kibiców sezon, ocenia nestor łódzkiego dziennikarstwa sportowego? „Oba spadki były do uniknięcia, ale popełniono mnóstwo błędów. W Widzewie byli trenerzy, którzy utrzymaliby ten klub i w I lidze i w ekstraklasie, np. Fornalik, Probierz czy Mroczkowski. Nawet Tylak utrzymałby się teraz w lidze, więc wszyscy powinniśmy się uderzyć w pierwsi, kibice też. Tylaka nikt w Łodzi nie umiał ograć” – uważa Kukuć.

Zdaniem redaktora dużą winę za spadek do II ligi ponosi sam Wojciech Stawowy. „Wskazywałem zimą, że utrzymanie Widzewa będzie ogromnie trudne, ale teraz widać, że wcale tak nie było. Proszę zobaczyć, jak mało punktów brakło do celu. Stawowy absolutnie tego nie wykorzystał, postawił na złych ludzi. Dlaczego pominął utalentowanych zawodników, z widzewskim sercem, jak np. Kozłowski? Jak można mieć czelność nie wystawić go przez całe rozgrywki? To jest dramat!” – krytykował szkoleniowca.

Czy pozostawienie Stawowego na stanowisku ma sens? „Preferowany przez niego styl gry nie sprawdza się nigdzie na świecie. Nawet słynna FC Barcelona zmienia styl gry, stawia na napastników takich jak Neymar czy Suarez. Nawet ona nie gra już klasycznej tiki-taki. Stawowy powinien dostosować się do tego, co ma, a nie narzuć swoje zasady drużynie, które są jej całkowicie obce. Słyszę, że jest wola pozostawienia trenera Stawowego. Według mnie, to zła opcja” – zakończył Bogusław Kukuć.