S. Cacek: „Tylko napalony lub głupi chciałby tu przyjść”

9 czerwca 2015, 18:51 | Autor:

Cacek_Zdanowska

Na czwartek planowane jest kolejne posiedzenia Rady Nadzorczej Widzewa. Na nim miało dojść do ostatecznej rezygnacji Sylwestra Cacka z funkcji Prezesa, ale najprawdopodobniej znów do niej nie dojdzie. Biznesmen w rozmowie z „Radio Łódź” zdradza, że jeśli nie będzie innego kandydata, pozostanie na stanowisku.

Cacek stwierdził, że nie chce być już Prezesem, ale może nie mieć wyjścia. „Najchętniej bym nim nie był, ale też klub nie może zostać bez prezesa. Jeżeli żaden członek Rady Nadzorczej się nie zgodzi nim zostać, ani nie znajdzie się nikt inny, chcąc – nie chcąc będę nim dalej. Przynajmniej do czasu zgaszenia światła, jeśli do zgaszenia dojdzie” – mówił.

Jakie planu na poprawę sytuacji klubu ma jego właściciel? „Będziemy robili tyle, ile możemy, ale nie będziemy robić wszystkiego. Gdybyśmy mieli robić wszystko, to musielibyśmy swoje prywatne majątki pozastawiać. Nie widać jednak za bardzo, dla kogo to robić. Większe firmy upadały na świecie i nie ma ich do dzisiaj. Dwie łódzkie firmy wyciągnąłem – Sphinx i Redan, z jedną może się nie udać. Skoro nie ma dla kogo pracować, to po to robić?” – pytał.

Cacek narzekał, że zespół nie ma gdzie grać w przyszłym sezonie. „Ja bym chętnie Widzew oddał, tylko nie ma komu. Wszyscy chcą zarządzać, a nikt nie chce dać pieniędzy. Ja też nie dam. Stadion się buduje, ale jak wynika z przetargu, mogą tam grać Budowlani Łódź. A my gdzie mamy grać? Koszta gry w Grodzisku Wielkopolskim są wyższe, niż prowadzenia drużyny. W Chorzowie koszt jednego meczu, to 60 tysięcy, a więc kilkadziesiąt tysięcy strat. Zacznijcie liczyć! Ruch, jak nie miał gdzie grać, to miasto wyciągnęło pieniądze i załatwiło im grę na Piaście. A my musimy chodzić i się prosić” – wyliczał na antenie „Radio Łódź”.

Prezes Widzewa wątpi w to, że ktoś będzie chciał odkupić od niego udziału. Zresztą swoją retoryką wcale do tego nie zachęca. „To, czy będzie licencja, nie zależy ode mnie. To, czy nie zostanie ona wycofana w trakcie sezonu też nie. To, czy będzie ktoś, kto będzie miał pomysł na zarządzenie klubem, też nie ode mnie zależy. On się musi znaleźć” – stwierdził „Jeśli mądrzy czytają, co się dzieje w Widzewie i wokół mnie, to ktoś musiałby być bardzo napalony lub głupi, żeby chcieć tu przyjść. Nigdy pomoc Widzewowi nie będzie oddana nawet w formie prostego szacunku, już nie mówię o wdzięczności” – żalił się Cacek.

Cacek, pytany o zaangażowanie Grzegorza Waraneckiego, bagatelizował jego działania. „Grzegorz jest chętny do pomocy od dwóch lat. Robi, ile może, ale więcej nie może. Więcej może tylko poopowiadać, bo zrobić już nie. Chwała mu za to, że jest jedynym, który zrobił cokolwiek, mimo różnych kolei losu. Jakoś się spiął, ale wszystko, co zrobił, to wystarczyłoby na jeden miesiąc” – okazywał wdzięczność w swoim stylu…

Posłuchaj całej rozmowy z Sylwestrem Cackiem