TKzM: „Pinky i Mózg planują…”

3 marca 2017, 13:23 | Autor:

twardy kibol z młyna

Po środowym programie „Piłka Meczowa” w TV Toya było bardzo gorąco. Do tego stopnia, że klub wystosował apel o zachowanie spokoju do zakończenia rozmów. Idąc za tym życzeniem kończymy więc ten temat podsumowaniem, jakiego dokonał nasz bezkompromisowy felietonista.

„Pinky i Mózg planują…”

Zdecydowana większość kibiców Widzewa z ogromnymi nerwami komentuje ostatnie słowa kilku maluczkich człowieczków pracujących w Urzędzie Miasta Łodzi. Pinky i Mózg, czyli Miaciaszczyczek czy też Trelka (są tak mali, że zasługują na zdrobnienia ich nazwisk) w ogólnym rozrachunku stwierdzili, że Widzew to nie Barcelona i nie będą się z nim cackać. Całe szczęście dla Treleczki, że Widzew to nie Barcelona, bo Pan Trelka w takim Urzędzie Miasta w Barcelonie wyleciałby na zbity pyszczuś za podkładanie nogi głównemu klubowi piłkarskiemu regionu, jego dumie i pierwszym skojarzeniu jakie przychodzi na myśl po wypowiedzeniu nazwy miasta. Maciaszczyczek za to samo, nie powąchałby nawet klamki w drzwiach do Urzędu, tylko mógłby ewentualnie czyścić w nim okna.

Podobno obaj Panowie i paru jeszcze innych, np. Pan Masłowski są urzędnikami miejskimi i powinni działać na jego korzyść, natomiast zajmują się głównie tym, by działać na szkodę Widzewa, a Miasta przy okazji. Widzew pokazał im jedną podstawową prawdę, mianowicie to nie urzędnicy świadczą o danym mieście, a jego mieszkańcy. Mieszkańcy Łodzi natomiast, w przygniatającej większości wybierają Widzew Łódź, a nie AP Karolew, bo to Widzew jest od kilkudziesięciu lat sportową wizytówką miasta.

Trzeba zadać sobie pytanie – co jest przyczyną takiej postawy miejskich urzędników względem Widzewa? Czemu starają się wyhamować boom na punkcie klubu, który odżył niczym „Citkomania”? Odpowiedzi jest kilka:

– Po pierwsze zazdroszczą. Zazdroszczą tego, że nigdy wcześniej i nigdy później nie zrobią w swoim życiu nic tak wielkiego, jak podniesienie z kolan upadłego klubu-legendy, bo na niczym w sumie się nie znają. Trelka może co najwyżej zostać jeszcze uhonorowany tytułem „Przyjaciela Marszu Równości”, w którym jakiś czas temu brał udział i otrzymać za to dyplom z jednorożcem oraz pamiątkowy długopis. Maciaszczyczek również nie pochwali się raczej niczym ciekawym, chyba że znów do MAKiS wejdzie CBŚ/CBA/FBI/CIA/FSB po tym jak ktoś w końcu zainteresuje się tym, pod którym sektorem pewnej smutnej, pojedynczej trybuny znajduje się pralka z wypranymi 40-50 mln zł.

– Po drugie niedowierzają. Niedowierzają, że w Polsce jest tak ogromne zainteresowanie klubem, który wg ich mniemania nie jest niczym szczególnym. I znów malutki człowieczek – Maciaszczyczek, tym razem może istotnie nie potrafi zrozumieć, że biletów wcale nie trzeba rozdawać za darmo (za co ten człowieczek został nie tak dawno zatrzymany przez CBA), by zapełnić trybuny ludźmi. Ciężko jest mu zrozumieć, że jak coś kogoś interesuje, to wyda te „parę” złotych na wejściówkę i przyjdzie to obejrzeć oraz wziąć w tym w udział. W tym miejscu pozwolę sobie wkleić fragment artykuł Wiesława Pierzchały z Dziennika Łódzkiego z dn. 8 listopada 2016 r.
„Podczas śledztwa przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Wśród nich była Magdalena D. zajmująca się organizowaniem imprez w Atlas Arenie. Prezes Maciaszczyk miał jej oznajmić, że jedna loża jest wyłączona ze sprzedaży, gdyż została przekazana do dyspozycji Urzędu Miasta w Łodzi w celu przyciągnięcia potencjalnych inwestorów i szeroko rozumianej promocji miasta. Praktyka była jednak taka – dowodzą prokuratorzy – że w loży często gościli pracownicy magistratu, spółek miejskich z rodzinami i osobami towarzyszącymi. Śledczy zaznaczają, że ich obecność miała charakter całkowicie prywatny i nie miała wpływu na promocję i przyciąganie inwestorów. I podkreślają, że bilety należało sprzedać, dzięki czemu spółka miałaby zyski. Kolejnym świadkiem była pracująca w sekretariacie spółki Katarzyna Z., która zeznała, że były sytuacje, gdy oskarżony zostawiał jej zaklejone koperty z biletami, po które zgłaszały się określone osoby i odbierały nie płacąc”

Myślę, że teraz już można się domyślać o co chodzi z tą niechęcią urzędników do oddania sky boxów i lóż Widzewowi. Przecież bilety mają być rozdawane za darmo znajomym urzędników, później powie się, że nie było chętnych na wykup lóż. Widzew z tego nie dostanie ani grosza, a Miasto będzie miało alibi, bo przecież zawsze mogą powiedzieć, że „Ktoś tam siedział w tych lożach, ale na Widzewie mu się jednak nie spodobało i nie będzie w Widzew inwestował. No ale chcieliśmy wam pomóc? No chcieliśmy!” A że była to teściowa Heńka z wujem Sebastianem, to już nikt się nie dowie. Lokale użytkowe na stadionie też będą stać puste, chyba że UMŁ i MAKiS dostaną je dla swoich znajomych. Myślę, że jeśli te pomieszczenia, loże, sky boxy ostatecznie nie trafią do zarządzania w ręce Widzewa, to trzeba będzie również i w nich poszukać tej pralki.

– Po trzecie wiedzą, że to gwóźdź do trumny dla AP Karolew. Ogromny popyt na Widzew, zainteresowanie mediów, biznesu, zwykłych ludzi i astronomiczna liczba sprzedanych karnetów na czwarty poziom rozgrywkowy, to najgorszy koszmar jaki mógł przytrafić się sympatyzującym w większość drużynie z Karolewa miejskim urzędnikom. Byli w takim szoku, że nie zauważyli chyba, że ktoś z Urzędu zaprosił dzieci z łódzkich szkół na zwiedzanie stadionu. 6 tys dzieciaków mamy już w ten sposób „zaklepanych” na przyszłość. Dziękujemy bardzo!

Siedzą więc tam w Urzędzie ci smutni, malutcy ludzie i obmyślają plan, które zabawki Widzewowi zabrać lub chociaż zepsuć, żeby nie było tak dobrze. I dlatego nie dziwią mnie nagłe problemy z dopuszczeniem stadionu do imprezy masowej, bo jest źle zabezpieczony sektor dla przyjezdnych i parking (bo może właśnie tak miało być?), nie dziwią mnie przeciągające się negocjacje na zagospodarowanie części komercyjnej stadionu i nie dziwi mnie również taka małostkowość, przejawiająca się w tym, że o biciu kolejnych rekordów sprzedaży karnetu piszą wszyscy, tylko nie promocja w Urzędzie Miasta. Widocznie nie robi to na nich żadnego wrażenia. Sukces, pod którym tak łatwo miasto Łódź mogłoby się podpisać i pochwalić, przechodzi tam niezauważony, bo malutcy sympatycy AP Karolew w UMŁ nie kiwną palcem, by ten sukces Widzewa rozniósł się jeszcze dalej.

Podsumowując, zalecam radość, bo widać że nam się udało, skoro tylu chce podstawiać nam nogi. Zalecam też spokój. Skoro klub o to prosi, niechaj będzie to końcowe podsumowanie ostatnich wydarzeń. A teraz czekamy…

***

Na koniec krótko o kolejnej edycji gali FIGHT MMA HOOLIGANS (czy jak to tam było) w Poznaniu. Nigdy wcześniej nie przeczytałem bardziej zje**nej informacji na kibicowskich profilach fejsbukowych, niż łzawa historia o niejakim Marku Nodze z Górnika Zabrze, który chodził ponoć do klasy policyjnej, ale wciąż jest akceptowany w Górniku jako sztywny chłopak. Naprawdę znajdźcie sobie to oświadczenie Torcidy, w której chłopa z imienia i nazwiska tłumaczą, że jest dobrym chuliganem Górnika i oskarżenia kierowane w jego stronę, ze strony kibiców Ruchu, jakoby nie był prawdziwym, sztywniutkim chuliganem są nieprawdziwe!

Rozumiecie to? Udowadniają w internecie na legalu, że Pan Marek Noga jest chuliganem Górnika, przeżył wiele w swoim życiu (o szczegółach dowiadujemy się w oświadczeniu) i mimo zdjęcia z przyjęcia jakiegoś dyplomu na policyjnej gali jest godny zaufania. Smaczku sprawie dodaje fakt, że jakiś czas temu ta sama Torcida oficjalnie stwierdziła, że ten typ jest pogoniony z Górnika. Naprawdę nie rozumiem czemu akurat w jego umiejętnościach MMA pokładają górnicy taką nadzieję i go zabierają na tą galę? Nie mają nikogo innego? Tylu groźnych maderfakers pokazują przecież na swoich zdjęciach. Chyba, że na komendzie w Zabrzu padło takie zarządzenie o przymusowym udziale Pana Marka Nogi w tym zacnym wydarzeniu? No to jak mus, to mus.

Twardy Kibol z Młyna