Widzew Łódź – ŁKS (30.03.1983)

10 stycznia 2010, 16:13 | Autor:

Łódzkie derby rozegrane 30.03.1983r. na Armii Czerwonej 80 obejrzało około 20 tysięcy widzów. Piłkarze Widzewa prezentowali przed pucharowym meczem z Juventusem w Turynie bardzo dojrzały futbol. W każdej formacji posiadali indywidualności, czyli zawodników, którzy wiedzieli co zrobić z piłką.

Najlepszym piłkarzem meczu był Smolarek. Pierwsza strzelona przez niego bramka w 11 minucie była prawdziwym majstersztykiem. Ograł wszystkich obrońców ŁKS-u, wyciągnął z bramki Bakę i gdy ten zrobił krok do przodu myśląc, że piłka zostanie skierowana do innego widzewiaka, reprezentacyjny skrzydłowy spokojnie posłał piłkę do siatki. Bramka dla ŁKS-u padła w 27 minucie, po tym jak obrońcy Widzewa dopuścili do doskonałej sytuacji strzeleckiej dla piłkarza Gajdy. Zawodnik ten wykorzystał ją i przy tym sprzyjało mu szczęście, bo Młynarczyka oślepiło słońce. Mimo strzelenia gola widać było, że ŁKS grał bez koncepcji i o ich akcjach decydował przypadek. Bramkę na 2:1 dla Widzewa po błędzie ełkaesiackich obrońców zdobył w 44 minucie Wójcicki i takim rezultatem zakończyła się pierwsza połowa. Trzecia bramka dla gospodarzy padła w 62 minucie spotkania, po indywidualnej akcji Świątka. Pociągnął piłkę przez prawie pół boiska i idealnie podał w tempo do wychodzącego Tłokińskiego. Ten nie zmarnował okazji i ustalił wynik meczu na 3:1 (2:1). Słaby ŁKS nie był w stanie odwrócić losów meczu. Te derby przeszły do historii, ponieważ był to ostatni taki mecz, na którym kibice ŁKS-u zajęli sektor kibiców Widzewa „Pod Zegarem”. Ełkaesiacy przyszli na mecz dużo wcześniej i mogąc się bez przeszkód przemieszczać po całym stadionie (podobnie jak na wcześniejszych derbach), bez większego problemu przegonili Widzewiaków, którzy w niedużej grupie już tam siedzieli. Wśród przybywających na obiekt przy Armii Czerwonej 80 (teraz Piłsudskiego 138) fanów RTS-u wiadomość ta była niemiłym zaskoczeniem. Na trybunie „Pod Zegarem” siedzieli ełkaesiacy a spora grupa Widzewiaków stała przed bramą naprzeciwko tej trybuny. Wśród kibiców RTS-u była też ok. 40 osobowa grupa wtedy przyjaciół z BKS Bielsko Biała. Zastanawiano się, co w tej sytuacji zrobić i ustalono, że wszyscy zbiorą się w sektorze przy dzisiejszej „klatce „ dla kibiców gości. Tak też uczyniono i ostatecznie zebrał się tam niespełna jeden sektor widzewskich, kolorowych kibiców. Zaczęto wywieszać flagi na płot i w tym momencie spod Zegara wyruszyła spora grupa ełkaesiaków. W miejscu, gdzie zasiedli fani Widzewa, na dole sektora doszło do przepychanek i ostrej wymiany zdań. Dużo udzielał się ok. 2 metrowy przywódca bielszczan. Zaczęto prowadzić rozmowy i po pewnym czasie ełkaesiacy wrócili do swoich, tym bardziej, że w pogotowiu były już służby porządkowe. W trakcie meczu poza wymianą uprzejmości w postaci wulgarnych przyśpiewek nic szczególnego się nie działo. Sympatycy piłki nożnej w większości sympatyzowali z Widzewem a było to szczególnie widać po strzelanych, kolejnych bramkach przez zawodników RTS-u. Po meczu „bracia zza miedzy” wyszli ze stadionu i obrzucili kamieniami bloki mieszkalne wokół niego oraz próbowali demolować zaparkowane samochody. Kibicowska przewaga chyba nie do końca ich zadowoliła. Sporo szczęścia mieli Widzewiacy ze Zduńskiej Woli, którzy odprowadzali ekipę BKS-u. Balon zaprowadził wszystkich na stację Lublinek (ok. 80 osób) skąd wszyscy wyjechali z Łodzi. Wcześniej zostali dostrzeżeni przez ełkaesiaków, którzy powiadomili swoich „zadymiarzy” a ci w konkretnej sile udali się w ich kierunku. Nie zdążyli i do konfrontacji nie doszło. Trzeba uczciwie stwierdzić, że to był czas, kiedy liczebność Widzewiaków gwałtownie rosła, byli już ludzie, którzy mogli się postawić, ale ełkaesiacy byli jeszcze bardzo silni i mieli w swoich szeregach starszyznę, która przewyższała jakościowo tę, którą dysponował wtedy Widzew.