Wielki dramat Shehu i niespodziewane szczęście Pawłowskiego

19 listopada 2023, 10:39 | Autor:

To może być koniec Juljana Shehu w Widzewie. Pomocnik zerwał więzadła krzyżowe i czeka go wielomiesięczna przerwa w grze. Na przeciwnym biegunie znalazł się Bartłomiej Pawłowski, który zaskakująco szybko wrócił na boisko.

Przy okazji sobotniego meczu z Ruchem Chorzów dostaliśmy informacje o fatalnej diagnozie w przypadku Shehu. Potwierdził się najgorszy ze scenariuszy, w który mało kto wierzył ze względu na okoliczności urazu. Albańczyk pechowo starł się we własnym polu karnym z Andrejsem Ciganiksem podczas spotkania w Lubinie, ale po interwencji medycznej wrócił do gry i został na murawie przez kolejne kilkadziesiąt minut. Mało prawdopodobne byłoby dotrwanie aż do doliczonego czasu gry, gdyby doszło do poważnego uszkodzenia stawu kolanowego, ale takie podejrzenia zaczęły się pojawiać już po końcowym gwizdku.

Możliwość zerwania więzadeł z logicznego punktu widzenia była więc mało realna, ale badania wykazały, że właśnie tak się stało. W futbolu zdarzało się już, że zawodnicy byli w stanie w miarę normalnie kontynuować grę w takiej sytuacji, ponieważ mięśnie uda, dwugłowy oraz czworogłowy, były w stanie chwilowo przejąć zadania więzadeł. Shehu stał się niestety kolejnym tego przykładem. Jak poinformował klub, ostatecznie u pomocnika doszło do całkowitego zerwania, w dodatku więzadeł krzyżowych, co jest najgorszym rodzajem urazu. Gdyby ucierpiały więzadła poboczne lub tylne, przerwa w grze mogłaby być krótsza. Tu mówi się nawet o ośmiu miesiącach!

Shehu będzie musiał przejść operację, a następnie czeka go żmudna rehabilitacja i na końcu powrót do sportowej formy. Końcówka leczenia przypadać będzie najprawdopodobniej na czerwiec przyszłego roku, a przecież właśnie w tym miesiącu wygasać będzie jego kontrakt z Widzewem. Trudno dziś wyrokować, jak działacze podejdą do sprawy, ale patrząc tylko ze sportowej strony, Albańczyk do tej pory nie uwolnił pełni swojego potencjału, więc może to oznaczać, że przy Piłsudskiego nie będą chcieli przedłużać umowy. Nawet, gdyby wywołało to wrażenie, że Juljan Shehu skreślony został po długiej kontuzji. Wówczas występ przeciwko Zagłębiu byłby dla niego ostatnim w czerwono-biało-czerwonych barwach.

Mówi się, że w piłce suma pecha i szczęścia wychodzi zawsze na zero i tak jest w przypadku wspomnianej dwójki. Wszak w sobotę napłynęła także bardzo pozytywna wiadomość, dotycząca Pawłowskiego. Większość kibiców nastawiała się, że lidera drużyny nie zobaczy już w tym roku ze względu na uraz pleców. Tymczasem 31-latek zacisnął zęby, wyjechał do szczecińskiej kliniki, specjalizującej się m.in. w leczeniu tego typu schorzeń (wcześniej postawiła ona na nogi m.in. Daniela Tanżynę) i przez kilka tygodni ciężko pracował nad powrotem do zdrowia. Jeszcze w piątek, podczas przedmeczowej konferencji prasowej trener Daniel Myśliwiec mówił między wierszami, że jest szansa na to, by ktoś z dwójki Juan Ibiza – Bartłomiej Pawłowski znalazł się w kadrze na spotkanie z Ruchem, ale ciężko było uwierzyć, że może chodzić o tego drugiego. Bardziej prawdopodobne stało się to kilka godzin później, gdy w mediach społecznościowych ukazał się wpis mówiący o gotowości pomocnika do powrotu na boisko.

Nadal powątpiewano jednak, że Pawłowski z marszu znajdzie się w składzie na zawody z „Niebieskimi”, a tymczasem widzewiak pojawił się wśród rezerwowych. Nie sprawdziły się też przewidywania, że jego obecność w składzie to tzw. straszak, bo w końcówce meczu piłkarz pojawił się na murawie. Najprawdopodobniej nie doszłoby do tego, gdyby nie rozwój wydarzeń na boisku. Fakt gry z przewagą dwóch zawodników, przy utrzymującym się remisie, sprawił, że Myśliwiec sięgnął po „ostateczną broń”. Co prawda gwiazdor zespołu przy zwycięskim golu nie brał bezpośredniego udziału, ale jego wejście mogło uskrzydlić pozostałych piłkarzy.

Wygląda na to, że Bartłomiej Pawłowski będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu na wyjazdowe spotkanie z Lechem Poznań, które odbędzie się w niedzielę, 26 listopada. Czy możliwy będzie występ od pierwszej minuty? Wydaje się, że nie, ale ostatnio widzewiak już tyle razy zadziwił swoją determinacją, że nie wykluczalibyśmy żadnej opcji. Pozostaje trzymać kciuki, by kontuzja nie powróciła i raz jeszcze bić brawo medykom z kliniki Żółkiewicz!

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Post udostępniony przez Bartłomiej Pawłowski (@bpawlowski9)

Subskrybuj
Powiadom o
46 komentarzy
Starsze
Nowsze Najwięcej ocen
Inline Feedbacks
View all comments
46
0
Would love your thoughts, please comment.x