Ekstraklasa po raz drugi.

30 października 2007, 22:27 | Autor:
Wiosną 1975 r. Widzew odzyskał po 27 latach miejsce w I lidze. Rozpoczęta się nowa epoka w historii Piłki nożnej tego wielce zasłużonego dla sportu polskiego klubu. Sukces ten to nie tylko zasługa piłkarzy (W. Surlit, Kubicki, Lewandowski, Janas, Możejko Pyrdoł, Błachno Haren Kostrzewiński, Grębosz, Benkes, Gapiński, Stępniak K. Surlit) i trenerów (Leszek Jezierski, Jacek Machciński), ale w dużej mierze dwóch „skaperowanych” do Widzewa działaczy – Ludwika Sobolewskiego i Stefana Wrońskiego. Obaj przez kilka lat pracowali wspólnie w sekcji piłkarskiej łódzkiego Startu. Mieli wspaniałe plany zbudowania w tym klubie silnej drużyny, na miarę I ligi, ale nie zyskały one akceptacji zarządu.
O Stefanie Wrońskim można powiedzieć, że był człowiekiem Widzewa:  wychował się w tej dzielnicy i tutaj też pracował zawodowo. Był więc uczuciowo związany z RTS. Dlatego bez większych oporów dat się namówić w 1973 r., aby wesprzeć piłkę nożną w Widzewie swym zdobytym już w II – ligowym Starcie doświadczeniem. W kilka miesięcy później Stefan Wroński ściągnął do klubu swego bliskiego przyjaciela Ludwika Sobolewskiego, prezesa dużego przedsiębiorstwa spółdzielczego „Kombud” . Był to, jak się popularnie określa, „strzał w dziesiątkę” . Sobolewski stał się głównym animatorem przyszłych, wspaniałych osiągnięć piłkarskich RTS, chociaż w tamtym czasie prezesował klubowi Jerzy Krawczyk. Jeszcze przed awansem Widzewa do I ligi Ludwik Sobolewski powiedział znamienne słowa: „Powinniśmy stworzyć profesjonalną drużynę piłkarską, w oparciu o wzorce wypracowane na zachodzie Europy”. Późniejszy, wieloletni prezes RTS miał już wówczas wspaniałą wizję zbudowania zespołu, który mógłby podjąć skuteczną rywalizację z czołowymi klubami piłkarskimi Europy na arenie międzynarodowej. W tamtym czasie nie wszystkie plany, zmierzające do osiągnięcia tego celu, dato się zrealizować. Samo słowo „zawodowiec” w sporcie było sprzeczne z panującą wówczas ideologią, chociaż tolerowano tzw. lewe etaty sportowe w zakładach pracy. Ponadto rygorystycznie przestrzegane przepisy PZPN krępowały wszelką inicjatywę oddolną. Ludwik Sobolewski krok po kroczku dążył jednak nie tylko do zmiany Przestarzałych przepisów, ale zmiany mentalności działaczy i samych piłkarzy. Marzenie Sobolewskiego o „wielkiej drużynie” nie mogło się ziścić bez systematycznej rotacji kadr piłkarskich. Droga do szybkiego zbudowania silnego zespołu wiodła m. in. przez pozyskiwanie mniej znanych, ale bardzo utalentowanych piłkarzy. Przed rozpoczęciem mistrzostw I ligi, na zgrupowanie do Giżycka przyjechał bramkarz z Arki Gdynia Stanisław Burzyński, a w kilka dni później dołączył do niego Henryk Dawid z Bałtyku Gdynia, który okazał się później skutecznym strzelcem w Widzewie.