Kolejny występ w Pucharze UEFA i zwycięstwo nad Juventusem.

30 października 2007, 22:33 | Autor:
Rok 1980 zaowocował sukcesami Widzewa w Pucharze UEFA. Miejsce Burzyńskiego w bramce zajął, pozyskany z Odry Opole, Józef Młynarczyk. Po wyeliminowaniu Manchesteru United (1:1, 0:0), w drugiej rundzie łodzianie trafili na słynny na cały świat Juventus Turyn. Nie było jeszcze w tej drużynie Michela Platiniego. Pierwszy mecz, ku olbrzymiej radości łódzkiej widowni, wygrali niespodziewanie, ale zasłużenie widzewiacy 3:1. W dwa tygodnie później w rewanżu w normalnym czasie łodzianie przegrali 1:3. W rzutach karnych lepsi okazali się widzewiacy, a bohaterem meczu został Józef Młynarczyk, który obronił strzały z rzutów karnych Causio i Cabriniego, zaś Zbigniew Boniek w ostatnim podejściu zmusił do kapitulacji jednego z najlepszych w tym czasie bramkarzy świata, Dino Zoffa. Było w „jedenastkach” 4:1 dla Widzewa.
Cała piłkarska Europa wówczas oniemiała. „Kopciuszek” z Polski, który mimo zwycięstw nad Anglikami, nadal nie był doceniany, wyrósł tego dnia na futbolowego potentata. Ludwika Sobolewskiego w Turynie nie było, obserwował przebieg meczu na ekranie telewizora, a powracających z Włoch swoich piłkarzy powitał i pogratulował im sukcesu w porcie lotniczym na Okęciu, dodając: „A nie mówiłem, że można podjąć rywalizację z najlepszymi drużynami Europy, jak równy z równym. Trzeba tylko uwierzyć w swe siły”. Ale sport ma to do siebie, że w najmniej spodziewanych okolicznościach przychodzi załamanie formy. Tak było w trzeciej rundzie Pucharu UEFA, w pierwszym meczu wyjazdowym przeciwko Ipswich Town. Józef Młynarczyk miał bardzo poważne kłopoty rodzinne (choroba ojca), nie mógł normalnie trenować, a więc nie był w najlepszej dyspozycji. Nie tylko on, a cała drużyna zagrała grubo poniżej swych dużych możliwości. Efekt: porażka 0:5. , Cóż, takie wpadki w sporcie się zdarzają tłumaczył po meczu Zbigniew Boniek. Może gdyby Włodek Smolarek zdobył kontaktową bramkę, spotkanie miałoby inny przebieg? Trzeba jednak przyznać, iż wszyscy zagraliśmy słabo. W rewanżu pokażemy, na co nas stać”. W meczu rewanżowym Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk i Władysław Żmuda jednak nie wystąpili. Zostali surowo ukarani za tzw. aferę na Okęciu. W pierwszym odruchu prezes Sobolewski zaakceptował wstępnie wyroki piłkarskiej centrali ale później, kiedy wszystkie okoliczności sprawy zostały wyświetlone, interweniował gdzie trzeba, w obronie nie tylko swych, ale wszystkich ukaranych przez PZPN piłkarzy, którzy stali się „kozłami ofiarnymi”, bo ktoś na górze chciał pomóc Legii w zajęciu czołowego miejsca. W rewanżowym spotkaniu z Ipswich, mimo braku czołowej trójki z podstawowego składu, łódzki piłkarze pokazali „widzewski charakter”. Anglicy mogli mówić o szczęściu, że przegrali tylko 0:1.