Zbigniew Boniek na Piłsudskiego.

30 października 2007, 22:29 | Autor:
Najbardziej udanym transferem, jaki w 1975 r. dokonał Widzew było pozyskanie 18 – letniego Zbigniewa Bońka, reprezentanta Polski juniorów zawodnika II ligowego Zawiszy. To przedsięwzięcie wymagało dużego kunsztu dyplomatycznego. Młodziutki Boniek był pupilem kibiców piłkarskich Bydgoszczy a z jego wielkich możliwości sportowych zdawali sobie doskonale sprawę działacze i trenerzy Zawiszy. Szczęśliwie się złożyło, że po jednym z meczów doszło do scysji między Zbigniewem Bońkiem i mistrzem olimpijskim z Rzymu w biegach przez przeszkody Zdzisławem Krzyszkowiakiem. „Pan Zdzisław, do którego zawsze odnosiłem się z wielkim szacunkiem, zarzucił mi, po przegranym spotkaniu że nie mam za grosz ambicji” – wspomina Boniek. „Mogłem grać słabiej, ale ambicji nigdy mi nie brakowało. Leży ona po prostu w moim charakterze. A, że bytem młody, impulsywny, powiedziałem mu kilka mocnych stów.
Cała Bydgoszcz była tym incydentem oburzona, bo znała tylko jedną stronę medalu. W tej niesprzyjającej dla mnie atmosferze, nie widziałem dla siebie miejsca w Zawiszy. Przystałem więc na propozycję Widzewa”. Wcześniej kręcili się obok Zbigniewa Bońka działacze ŁKS, ale doszli do przekonania, że lepszym nabytkiem będzie drugi rozgrywający Zawiszy, Henryk Mitoszewicz. W tym czasie Mitoszewicza uważano nawet za zdolniejszego piłkarza od jego przyjaciela z boiska. Mitoszewicz nie miał jednak takiego charakteru i silnej woli, którym obdarzony został Zbigniew Boniek. Nic przeto dziwnego, iż „Zibi” zaszedł bardzo wysoko w hierarchii światowego futbolu. Zbigniew Boniek nie miał łatwego charakteru. Wielu działaczom Widzewa zalazł za skórę. Namawiali oni nawet prezesa Ludwika Sobolewskiego, aby go sprzedał do innego klubu. „Gdybym dat się wtedy namówić na podjęcie takiej decyzji, popełniłbym największy błąd w swym życiu” – twierdzi prezes. „Boniek podchodził do Piłki nożnej w sposób profesjonalny. Stawiał żądania, ale też w zamian dawał z siebie wszystko na boisku w trakcie gry, był też wzorem dla innych na treningach. Ponad- to tak wielkiego talentu piłkarskiego nie można było pozbywać się lekką ręką. I miałem rację”. Działacze Widzewa nie poprzestali penetrować piłkarskiego rynku. Wysłannicy klubu jeździli bez mata po wszystkich zakątkach kraju, obserwując mecze nie tylko I – ligowe, ale i w klasach niższych. W Górniku Zabrze nie mógł sobie znaleźć miejsca w pierwszym składzie Zdzisław Rozborski, który piłkarskie nauki pobierał w Bałtyku Gdynia. Z przyjściem tego piłkarza do Widzewa (wiosną 1976 r.) nie było większych kłopotów. W Górniku twierdzono, iż nigdy nie stanie się on piłkarzem na miarę I ligi. Jakże się mylili. Zdzisław Rozborski stał się doskonałym partnerem Zbigniewa Bońka, obaj tworzyli w drugiej linii duet, który często przesądzał o wynikach meczów.