M. Kozłowski: „Było tak głośno, że bolała głowa”

20 marca 2014, 19:34 | Autor:

Marcin_Kozłowski

Marcin Kozłowski zapisał się w historii klubu już po raz drugi. Wychowanek Widzewa jako jedyny zagrał i w meczu z GKS Katowice, którym żegnany był stary stadion, i w sobotę, gdy spotkaniem z Motorem Lubawa otwierano nowy obiekt.

– Jesteś jedynym piłkarzem Widzewa, który zagrał w meczu zamknięcia starego stadionu i otwarcia nowego. Jak porównasz atmosferę na obu obiektach?

– Stary stadion miał swój klimat, ale na nowym, mam nadzieję, też będzie się wiele działo. Doping był bardzo głośny. Będąc na boisku praktycznie w ogóle się nie słyszeliśmy. Chciałem kilka razy coś krzyknąć kolegom z drużyny, ale się nie dało. Było tak głośno, że nie mogliśmy ze sobą rozmawiać. A jak w doliczonym czasie Motor miał rzut wolny i cały stadion zaczął gwizdać i buczeć, trzeba było zatkać uszy, bo aż bolała głowa! Atmosfera była jednak bardzo fajna.

– A wasza gra?

– Cieszą trzy punkty, ale z gry zadowoleni być nie możemy. Gdybyśmy strzelili to, co mieliśmy na początku, grałoby się o wiele łatwiej. Do przerwy mieliśmy tylko 1:0, dlatego od początku drugiej połowy chcieliśmy ruszyć do ataku i strzelić drugą bramkę. Chyba za szybko.

– Ten pośpiech i oczekiwania trybun chyba nie pomagał.

– Trzeba było zmierzyć się ze świadomością, że na każde twoje zagranie na boisku patrzy 18 tysięcy ludzi oczekujących tego, że w meczu z Motorem Lubawa przeciwnik zostanie zdemolowany, że strzelimy mu dużo bramek. Bardzo chcieliśmy zadowolić kibiców i z tego brała się chyba ta nerwowość, brak spokoju i cierpliwości. Na szczęście mądrze zagraliśmy w defensywie, bo Motor nie miał żadnej sytuacji. W końcówce strzeliliśmy na 2:0 i jedziemy dalej.

– Czyli nie jesteście specjalnie podłamani, że nie rozstrzelaliście drużyny, która była wcześniej raczej chłopcem do bicia, przy całym szacunku dla Lubawy i jej piłkarzy?

– To nie ma znaczenia, chyba że miałoby nam na końcu zabraknąć bramek w bilansie do awansu. Wtedy może mieć to wpływ. W tej chwili najważniejsze są jednak punkty, a to my dopisaliśmy sobie trzy. Rezerwy Legii zremisowały, przegrał Pelikan i dzięki temu podium jest coraz bliżej. Teraz skupiamy się już na meczu właśnie z Pelikanem Łowicz.

– Myślisz, że będzie wam łatwiej? Nie będzie już całej tej otoczki. Choć była ona bardzo miła, dla was chyba krępująca. Łatwo było się przesadnie „napompować” przed tym meczem z Motorem.

– Wydaje mi się, że tak. Ta otoczka wpływa na psychikę, ale nie tylko. Wyszliśmy w sobotę dobrze rozgrzani z szatni, na czas, a w tunelu dowiadujemy się, że musimy jeszcze czekać przez dziesięć minut. Człowiek w tym czasie po porostu „stygnie”. Ale nie chcę się usprawiedliwiać…

– … Tym bardziej, że Motor był w takiej samej sytuacji, a przy tym potrafił zamknąć was na własnej połowie.

– To prawda. Był taki moment, że trochę przycisnęli, ale to wynikało z tego, że traciliśmy głupio piłkę. Zaczęła wkradać się jakaś nerwowość i przez to pojawiły się niecelne podania. Irytowało nas to, że na zegarze jest tylko 1:0. Mimo to Motor nie stworzył sobie żadnej groźnej sytuacji.

– Wydaje się, że kluczowe będzie szybkie oswojenie się z nowymi realiami. Wydaje mi się, że gdyby w sobotę przyjechała tu lepsza drużyna, a nie outsider, byłoby ciężko.

– Myślę, że w każdym meczu w Łodzi może to tak wyglądać. Rywale przyjadą do nas bez żadnej presji. To my będziemy musieli za każdym razem wygrać, a przeciwnicy będą mogli grać na luzie i szukać niespodzianki. Oglądaliśmy na odprawach mecz Pelikana z Motorem i w Łowiczu goście w zasadzie tylko wybijali piłkę do przodu. Z nami starali się w tą piłkę grać. Koniec końców oba te mecze przegrali 0:2.

– Siedzi ci jeszcze w głowie ta akcja z ostatniej minuty meczu z GKS Katowice, gdy po faulu na tobie sędzia nie odgwizdał jedenastki?

– Teraz już nie, ale długo to we mnie siedziało. Karny był wtedy ewidentny. Byłoby pewnie 2:1 i zamknięcie starego stadionu byłoby milsze. Odbiłem to sobie w sobotę. Było naprawdę świetnie. Duża w tym zasługa organizatorów. Wiem, ile pracy włożyli w ten mecz i ceremonię w klubie. Dziękuję im za to. Podziękować chciałem też kibicom za wspaniałą atmosferę. Liczymy całą drużyną, że z Pelikanem też będzie gorąco!

Rozmawiał Ryan