Relacja z boiska: Ursus – Widzew 0:1 (0:1)

19 sierpnia 2013, 02:15 | Autor:

W 1/16 finału Pucharu Polski Widzewowi po raz pierwszy przyszło zmierzyć się z trzecioligowym Ursusem Warszawa. Zdecydowanym faworytem tej rywalizacji byli łodzianie. Nie zmieniał tej sytuacji fakt, że widzewiacy nie mogli liczyć na doping swoich kibiców, ponieważ zarząd stołecznego klubu stwierdził, że… nie jest w stanie zapewnić fanom gości bezpieczeństwa. Skoro tak – naszym zdaniem spotkanie powinno zostać przeniesione do Łodzi lub zakończyć się walkowerem. Piłka nożna jest sportem dla kibiców i jako taki powinna być oglądana przez sympatyków obu drużyn. Ale wróćmy do wydarzeń boiskowych.
Mecz ułożył się zdecydowanie po myśli widzewiaków. Już w 3 minucie Dawid Kwiek ładnie wypatrzył na lewym skrzydle Jakuba Bartkowskiego, ten idealnie dośrodkował w pole karne, gdzie jak na razie jedyny strzelający w tym sezonie gole dla Widzewa Eduards Visnakovs odpowiednio ułożył nogę i strzelił do siatki obok bezradnego bramkarza gospodarzy. Bramka ta była niemal kopią drugiego trafienia Łotysza z meczu przeciwko Zawiszy.
Po takim początku łodzianom grało się łatwiej i wydawało się, że kolejne gole są tylko kwestią czasu. W 13 minucie Veljko Batrović podał prostopadle do Visnakovsa, lecz minimalnie za mocno. Trzy minuty później wyczyn Batrovicia kopiuje Patryk Stępiński. Po minucie łotewski napastnik mógł zaliczyć pierwszą asystę w barwach Widzewa, ale Kwiek główkuje obok prawego słupka bramki „traktorków”, jak pieszczotliwie nazywają drużynę gospodarzy na stadionie przy ul. Sosnkowskiego kibice. Chwilę później rozgrywający bardzo dobre spotkanie Krystian Nowak podał do Marcina Kaczmarka, który uderzył minimalnie zbyt wysoko.
W tej części gry gospodarze zagrozili bramce łodzian tylko raz – w 24 minucie – kiedy to po rzucie wolnym wykonywanym przez Jarosława Łowickiego Sebastian Bulik nie trafił w piłkę głową. Do końca pierwszej połowy na boisku niepodzielnie już panował Widzew. W 26 minucie po rzucie rożnym Bartkowski podał do Batrovicia, który pięknie obrócił się z piłką i wbiegł w pole karne, lecz jego strzał przeszedł tuż obok słupka bramki strzeżonej przez Pawła Wysockiego. Kilkadziesiąt sekund później z okolic linii pola karnego strzelał Piotr Mroziński, ale był w trudnej sytuacji i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką, nieomal zagrażając podchodzącym do lądowania na Okęciu samolotom, które co kilka minut przelatywały ledwie kilkadziesiąt metrów nad głowami kibiców. W 31 minucie trójkową akcją popisali się Batrović, Kwiek i Nowak, ale strzał tego ostatniego lecący w samo okienko sobie tylko znanym sposobem Wysocki przeniósł nad poprzeczką. 4 minuty później Visnakovs bardzo dobrze podał do Kaczmarka, który wbiegł w pole karne i położył na ziemi jednego z obrońców, ale potem zbyt długo zwlekał ze strzałem i uderzenie to zostało zablokowane. Minutę przed końcem pierwszej połowy powinno być 2:0 dla Widzewa, ale po akcji Nowaka Visnakovs marnuje sytuację sam na sam z Wysockim kolejny raz udowadniając, że zdecydowanie skuteczniejszy jest, gdy znajduje się w trudniejszej pozycji. Tuż przed ostatnim przed przerwą  gwizdkiem sędziego Batrović niby tylko wrzucał piłkę w pole karne, ale tam nikt jej nie dotknął i ta o mały włos wpadłaby do bramki obok kompletnie zaskoczonego Wysockiego.
Obraz gry w drugiej połowie nie uległ wielkiej zmianie z ta różnicą, że najlepszą okazję Ursus stworzył sobie tuż po przerwie, kiedy to Patryk Kamiński strzelił w poprzeczkę. Do końca meczu, mimo że widać było, że łodzianie chcą w upale stracić jak najmniej sił, zdecydowanie więcej  działo  się pod bramką gospodarzy. Chwilę po uderzeniu Kamińskiego pierwszy raz próbował wprowadzony w przerwie Tomasz Kowalski, ale niezbyt czysto trafił w piłkę i golkiper gospodarzy z tym strzałem nie miał problemów. W 61 minucie indywidualną akcją popisał się Bartkowski, ale jego strzał był niecelny. 4 minuty później z prawej strony dośrodkował Kowalski, ale Visnakovs główkował tylko w boczną siatkę. W 67 minucie po akcji aktywnego dzisiaj w ofensywie i praktycznie bezbłędnego w obronie Dani Alvesa Bartkowskiego piłka trafiła do Mariusza Rybickiego, ale piłka po jego strzale poszybowała wysoko nad poprzeczką. 5 minut później strzał Visnakovsa na linii bramkowej zatrzymał Bulik a strzał Kowalskiego z 75 minuty przeszedł tuż obok prawego słupka bramki gospodarzy. Ten sam róg obrali sobie za cel ponownie Kowalski w 86 i Visnakovs w 90 minucie spotkania, ale oba te uderzenia były niecelne.
Od 82 minuty Ursus grał w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce Rafała Zaborowskiego, po którego faulu Nowak do końca meczu jedynie statystował. W tych okolicznościach należy się cieszyć, że żaden przypadkowy strzał nie trafił do siatki pewnie dziś broniącego Macieja Krakowiaka, który swoim występem mocno zagroził pozycji Macieja Mielcarza w kontekście niedzielnego meczu we Wrocławiu ze Śląskiem.

Ursus Warszawa – Widzew 0:1 (0:1)

Bramka:
0:1 Visnakovs (3)

Składy:
Ursus: Wysocki – Sikora (85 Radomski), Bulik, Cegiełka, Łowicki (68 Dobkowski) – Skowroński, Sztybrych, Jarczak, Kamiński, Zaborowski – Kabala (76 Jankiewicz)

Widzew: Krakowiak 7 – Bartkowski 8, Mroziński 5, Phibel 5, Stępiński 7 – Okachi 6 (46 Kasprzak 6), Nowak 8, Kwiek 7 (46 Kowalski 8), Batrović 6 (66 Rybicki 5), Kaczmarek 3 – Visnakovs 9

Czerwona kartka: Zaborowski (82, za dwie żółte)
Żółte kartki: Jarczak (49), Zaborowski 2 (58, 82) – Kaczmarek (90, wszyscy faule)

Sędzia: Paweł Dreschel (Gdańsk)
Widzów: 999 (500 gości pod stadionem)