Wisła – Widzew (wypowiedzi)

1 maja 2015, 21:14 | Autor:

Wojciech_Stawowy2

Faworyzowana Wisła pokonała w piątkowy wieczór Widzew. Goście byli blisko wywiezienia punktu, ale ostatecznie cała pula została w Płocku. Co po spotkaniu mówili trenerzy i piłkarze obu ekip?

Wojciech Stawowy:
„Grały dziś dwa zespoły będące na dwóch różnych biegunach, walczące o inne cele. Wisła może cieszyć się, że przybliża się do swojego celu, my się od niego oddalamy. Mecz stał na dobrym poziomie, nie było widać, że spotkały się dwie drużyny tak odstające od siebie w tabeli. Gdyby nie początek drugiej połowy, gdzie daliśmy się za bardzo zepchnąć do defensywy i straciliśmy środek pola, mogłoby być inaczej. Straciliśmy gola po klasycznej kontrze. Po bramce na 1:1 to my byliśmy zespołem, który powinien na boisku rozdawać karty, a znów nadzialiśmy się na kontrę. Zagraliśmy na zbyt dużej fantazji po tym wyrównującym trafieniu. Gdybyśmy zachowali się lepiej, moglibyśmy wywieźć stąd chociaż punkt, na który moim zdaniem zasłużyliśmy.

Nie chcę być źle zrozumianym, ale szkoda byłoby, gdyby z ligi spadła drużyna grający w taki sposób. Będziemy walczyć, bo matematycznie szanse nadal są. Ale ta, jak mówię, ten wynik nie przybliża nas do utrzymania. Wiśle natomiast życzę, by po latach wróciła do ekstraklasy. To fajny, poukładany klub, więc życzę jej jak najlepiej.

Batrovic miał uszkodzony bark. Zdecydowaliśmy, że wpuścimy go od początku, ale bolało go na tyle, że musieliśmy dokonać zmiany w przerwie.”

Marcin Kaczmarek:
„Dziękuję za miłe słowa i za to, że trener Stawowy rzeczowo ocenił ten mecz. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Widzew w tej rundzie gra zdecydowanie lepiej. Obserwowałem go osobiście, byłem na dwóch meczach i wiedziałem, że jeśli pozwoli mu się grać, to długo będzie utrzymywał się przy piłce. W Łodzi mają piłkarzy, którzy potrafią tak grać. Chcieliśmy podejść wysoko i żałuję, że po przejęciu piłki pressingiem nie udało nam się szybciej strzelić gola. Wówczas ten mecz mógłby być dla nas łatwiejszy. Cieszę się jednak, że zespół po przerwie pozytywnie zareagował. Graliśmy lepiej, więcej piłką i dzięki temu strzeliliśmy gola. Gola straciliśmy w najmniej oczekiwanym momencie, tym bardziej jestem zadowolony, że pokazaliśmy, że gramy do końca. Fajnie, że zwycięskiego gola strzelił młody chłopak, nasz wychowanek, który wczoraj miał urodziny.

Zgadzam się z tym, że szkoda byłoby, gdyby taka firma, jak Widzew, z takimi piłkarzami, spadła z ligi.”

Tomasz Lisowski:
„Biegałem po tej swojej stronie, i w pierwszej i w drugiej połowie, robiłem co mogłem. Częściej jednak graliśmy prawą stroną, tam chcieliśmy coś zdziałać. Graliśmy piłki na napastników, ale było ciężko, bo Wisła szybko wracała za linię piłki i nie było miejsca, by coś ukłuć. Było też mało miejsca, rywal ciasno ustawił się z tyły i czekał na kontry. Dwie z nich zakończyły się dla nas boleśnie.”

Veljko Batrovic:
„Z moim barkiem było już lepiej, nie bolało. Nie prosiłem w przerwie o zmianę z powodów zdrowotnych. Zszedłem z boiska, bo taka była decyzja trenera.”

Maciej Krakowiak:
„Przy obu bramkach piłka przeleciała mi między nogami. Szkoda, bo przy odrobinie szczęścia mogła pójść kilka centymetrów w bok i bym to obronił. Zwłaszcza przy pierwszym golu, bo piła poszła mi po nodze – zabrakło mi tym razem szczęścia. Dwa razy nadzialiśmy się na kontry, zabrakło nam konsekwencji i zimnej głowy. Starałem się pomóc chłopakom, wychodziłem wysoko, żeby szybko uruchamiać akcje, bo musieliśmy gonić wynik.  Motywowaliśmy się w przerwie, żeby utrzymać dobrą grę z pierwszej połowy, ale źle weszliśmy w drugą, bardzo bojaźliwie.”

Kosuke Kimura:
„Jestem po tym meczu bardzo zły, bo znów mieliśmy momenty, graliśmy dobrze, a wracamy do Łodzi bez punktów. Zabrakło nam koncentracji i asekuracji. Musimy walczyć dalej, ale sytuacja jest coraz trudniejsza.”

Konrad Wrzesiński:
„Daliśmy się nadziać na dwie kontry, które nie miały prawa się zdarzyć. Mieliśmy się asekurować, nie wychodzić do przodu tak dużą liczbą zawodników, ale nie udało nam się zabezpieczyć sytuacji. Maciek Krakowiak musiał dwa razy wyciągać piłkę z siatki, ale nie zawinił przy żadnym golu – rywale poszli w obu akcjach sam na sam. Bramka w ogóle nie cieszy, bo nie daje nam nawet punktu. W drugiej połowie trener kazał mi pójść wyżej i dzięki temu znalazłem się w tym miejscu, gdzie piłkę dośrodkował Tomek Lisowski. Uczę się gry w obronie, ale wiadomo, że ciągnie mnie jednak do przodu.”

Patryk Stępiński:
„Widzew absolutnie niczym nas nie zaskoczył. Ma taki styl, że che się długo utrzymywać przy piłce. My mieliśmy je wysoko odbierać i ruszać z kontrataki. W ten sposób udało nam się strzelić dwa gole. Bramka na 1:1 nas zaniepokoiła. Spojrzeliśmy na zegar, wiedzieliśmy, że zostało 10 minut i musimy ruszyć. Na szczęście szybko udało nam się strzelić decydującą bramkę.”