Podsumowanie jesieni 2013 – drużyna

16 grudnia 2013, 22:04 | Autor:

Widzew_Drużyna

Runda jesienna sezonu 2013/2014 jest już historią. Trwała wyjątkowo długo, widzewiacy rozegrali w niej aż 23 spotkania – 21 ligowych oraz 2 pucharowe. Na naszych łamach podsumujemy dokonania łódzkiego zespołu pomiędzy lipcem a grudniem. W pierwszej części skupimy się na ogólnym obrysie drużyny, w drugiej na czynniki pierwsze rozłożymy wszystkich piłkarzy, trzecią częścią spuentujemy wyczyn trenerów.

DRUŻYNA

Latem klub z Piłsudskiego otrzymał potężny cios od Komisji ds. Licencji Klubowych. Działacze PZPN uznali, że upadłość układowa, w jakiej znajduje się Widzew, może wpłynąć na interesy członków Związku, czyli przede wszystkim piłkarzy. Na łodzian nałożono więc drakońskie kary zakazu nie tylko transferów z klubu do klubu, ale również zakaz bezpłatnych wypożyczeń oraz limit 5 tys. złotych przy podpisywaniu kontraktów z nowymi, wolnymi zawodnikami.

Trudna sytuacja, w jakiej znalazł się sztab szkoleniowy, spowodowała, że wszelkie transferowe plany trzeba było odłożyć na przyszłość, a wzmocnień szukać w mocno ograniczonym kręgu zawodników. Przy Piłsudskiego rozpoczęło się wielkie, letnie testowanie. Na sprawdziany do Widzewa przyjechało łącznie ok. 100 zawodników, z czego tylko kilku zyskało wystarczające uznanie w oczach Radosława Mroczkowskiego i Michała Wlaźlika.
Mocno dziurawą kadrę w letnim oknie transferowym uzupełnili: obrońcy Kevin Lafrance, Jonathan de Amo Perez, Łukasz Łużny, Levon Airapetian i Karol Tomczyk, pomocnicy David Kwiek, Aleksejs Visnakovs, Povilas Leimonas i Tomasz Kowalski oraz napastnicy Eduards Visnakovs, Łukasz Staroń i Alen Melunovic. Z wypożyczeń wrócili również dwaj defensorzy: Rafał Augustyniak i Piotr Mroziński.
Niektórzy z wyżej wymienionych piłkarzy trafili do Widzewa już pod koniec, a kilku nawet po zakończeniu okresu przygotowawczego. Brak odpowiedniego przygotowania musiał więc doskwierać zawodnikom przez całą jesień.

Budowana naprędce, w anormalnych warunkach drużyna była przez wszystkich ekspertów z góry skazywana na pewny spadek. Sztab szkoleniowy musiał więc radzić sobie nie tylko z brakami w umiejętnościach większości zawodników, ale także zadbać o ich odporność psychiczną. Wyrozumiałość okazali także kibice, którzy niespodziewanie zjawili się na jednym z lipcowych treningów i w krótkiej, męskiej rozmowie z drużyną zadeklarowali swoje wsparcie dla piłkarzy i tolerancję dal wyników, pod warunkiem, że widzewiacy będą zostawiać serce na boisku.

Pierwszym znakiem, że tzw. fachowcy nie pomylili się w prognozach, było inauguracyjne spotkanie w Warszawie. Widzew otrzymał od legionistów tęgie lanie zakończone wynikiem 1:5. Jedynego gola dla łodzian zdobył wówczas debiutujący w ekstraklasie Łukasz Staroń.
Po tym meczu ze składu już do końca rundy wypadł Hachem Abbes, zaczęły się też komplikacje wokół Thomasa Phibela. Na Łazienkowskiej zawiedli też dwaj inni debiutanci: David Kwiek i Karol Tomczyk. Przyszłe kolejki pokażą, że obaj nie wrócili już na murawę w barwach pierwszego zespołu.

Maciej_Mielcarz

Na drugi mecz w sezonie Widzew wyszedł bogatszy o nowego napastnika, Eduardsa Visnakovsa. O angaż Łotysza do ostatnich chwil walczył również GKS Bełchatów, ale ostatecznie piłkarz wybrał ekstraklasową Łódź. O tym, jak znaczące to było, pokazało już starcie z Zawiszą. Visnakovs, debiutujący w polskiej lidze, dwukrotnie pokonał bydgoskiego bramkarza dając nowej drużynie wygraną 2:1. W spotkaniu rozgrywanym przy pustym Zegarze doszło także do innego wydarzenia. W 24 minucie kontuzji doznał Michał Płotka, a zastąpił go 18-letni Patryk Stępiński, który potem długo nie oddawał miejsca w pierwszej jedenastce. Na środku obrony wystąpiła zaś niedoświadczona para AugustyniakMroziński, spisała się dobrze.

W trzecim spotkaniu łodzianie znów byli gospodarzami, podejmowali kielecką Koronę. Mecz ułożył się fatalnie dla gości, bowiem już w 8 minucie z boiska wyleciał bramkarz Zbigniew Małkowski, a rzut karny, który sprokurował golkiper, na gola zamienił Eduards Visnakovs. Korona zdołała wyrównać w ostatniej szansie przed przerwą, a dokonał tego strzałem z rzutu wolnego z 30 metrów Paweł Golański. Przy tym trafieniu do piłki wolny start wykazał Maciej Mielcarz – był to jeden z jego pierwszych błędów w minionej rundzie, niestety wcale nie najgorszy.
Mecz z kieleckim zespołem udało się jednak wygrać. Znów błysnął Visnakovs notując tym samym niesamowity start w T-Mobile Ekstraklasie: 2 mecze – 4 bramki. Skazywany na spadek Widzew był 5 w tabeli.

W trzecim domowym meczu z rzędu, a czwartym w sezonie, przyszedł kryzys. Do Łodzi przyjechał silny Górnik Zabrze, który ograł widzewiaków aż 3:0. Spotkanie – jak się później okazało – było pożegnalnym występem z łódzką widownią w wykonaniu Thomasa Phibela. Francuz nie zrobił tego jednak w dobrym stylu, tuż przed przerwą strzelił kuriozalnego samobója. W drugiej połowie zabrzanie dobili gospodarzy, którzy spadli na 8 miejsce.

Spotkaniem nr 5 miał być dla Widzewa spacerek z III-ligowym Ursusem Warszawa w ramach Pucharu Polski. Mimo, iż łodzianie przeważali i tworzyli mnóstwo okazji, to udało im się przywieźć ze stolicy tylko jednobramkową wygraną. Niezawodnym strzelcem ponownie okazał się Visnakovs. W bramce gości pierwszy występ zaliczył Maciej Krakowiak, dobre noty zebrał grający wtedy na stoperze Krystian Nowak.

Powrót do ligowej rzeczywistości nie był dla łodzian przyjemny. Zespół Radosława Mroczkowskiego pojechał na trudny teren, do Wrocławia. Śląsk wypunktował widzewiaków 3:1, a honorowym golem popisał się nie kto inny, jak Visnakovs. W drugiej połowie na boisku pojawił się jego starszy brat, Aleksejs, który kilka dni wcześniej dołączył do drużyny. Ostatni mecz w czerwono-biało-czerwonych barwach rozegrał natomiast Thomas Phibel, który przeniósł się do rosyjskiego Amkaru Perm.

Thomas_Phibel

Po dwóch ligowych porażkach z rzędu kibice żyli nadzieją na przełamanie w pojedynku z Jagiellonią, z którą Widzewowi zazwyczaj dobrze się grało. Mec z zespołem z Podlasia rozgrywano w specyficznej atmosferze panującej pomiędzy włodarzami obu klubów. Wszystko za sprawą sporu o prawa do karty zawodniczej Bartłomieja Pawłowskiego, wypożyczonego do hiszpańskiej Malagi.
Gospodarze po przerwie wyszli na prowadzenie, a autorem gola był Visnakovs, tyle że tym razem Aleksejs. Widzewiacy nie mieli jednak tego dnia szczęścia, nie wykorzystali kilku okazji do podwyższenia rezultatu, a w ostatniej akcji meczu stracili bramkę i dopisali sobie tylko punkt. W łódzkim zespole debiutowało aż trzech piłkarzy: stoperzy Jonathan de Amo Perez i Kevin Lafrance oraz pomocnik Povilas Leimonas.

Kiedy w meczu 7 kolejki Widzew podejmował Podbeskidzie nawet najwięksi pesymiści mówili: „jak nie teraz, to kiedy”. Rzeczywistość pokazała jednak, że dopisywanie sobie trzech punktów jeszcze przed meczem może być złudne. To goście pierwsi trafili do siatki. Łodzianie odpowiedzieli już po dwóch minutach, za sprawą Leimonasa. Na podmokłym od deszczu boisku nie potrafili jednak zadać kolejnego ciosu i tylko zremisowali z bielszczanami i spadli na 10 miejsce w tabeli. 10 minut w barwach Widzewa zaliczył kolejny debiutant, Alen Melunovic.

W kolejce numer 8 podopieczni Radosława Mroczkowskiego wyjechali do Gliwic. Z Piastem mierzyli się niemal rok od czasu ostatniego zwycięstwa na wyjeździe, które odnieśli właśnie z tą drużyną. Widzewiacy zapowiadali przełamanie złej serii, ale rywale szybko wybili im to z głów. Po 25 minutach było już 2:0 dla gospodarzy, a po przerwie padł trzeci gol dla Piasta. Chwilę przed tym z boiska wyleciał Maciej Mielcarz za faul tuż przed polem karnym. Pierwszy ligowe minuty zaliczył więc rezerwowy Maciej Krakowiak.

Cztery dni później, 25 września, na Piłsudskiego przyjechał przedostatni wówczas w tabeli Ruch. Trener Mroczkowski zaryzykował i zmienił ustawienie zespołu na rzadko stosowane w dzisiejszej piłce 3-5-2. Efekt był niezły, ale łodzianie byli nieskuteczni. Krach nastąpił w 81 minucie. Fatalny błąd popełnił Krakowiak podając piłkę pod nogi Kwiatkowskiego, którego goniąc faulował w polu karnym Lafrance. Haitańczyk zobaczył czerwoną kartkę, a jedenastkę wykorzystał Filip Starzyński.
Na pomeczowej konferencji Mroczkowski skrytykował zespół twierdząc, że najchętniej wybrałby nowych piłkarzy i przygotowania zaczął jeszcze raz. Był to gwóźdź do jego trumny, na drugi dzień został zawieszony.

Radosław_Mroczkowski

Tymczasowym – jak się wtedy wydawało – opiekunem drużyny został dotychczasowy trener rezerw, Rafał Pawlak. W swoim pierwszym meczu był bliski sprawienia niespodzianki, ale ostatecznie przegrał w Poznaniu 0:1. Na wyniku w dużej mierze zaważyła czerwona kartka, którą już w 3 minucie zobaczył Rafał Augustyniak. Łodzianie znów mieli pecha, w końcówce obijali poprzeczkę, słupek, ale gola nie zdobyli. Po 10 kolejkach zajmowali 14 miejsce.

Po siedmiu spotkaniach bez wygranej łodzianom powoli zaczął palić się grunt pod nogami. Dlatego też efektowną wygraną z Lechią Gdańsk przyjęto z wielką ulgą. Choć rywale pierwsi strzelili gola, Widzew nie podłamał się. Jeszcze przed przerwą Leimonas i Lafrance wyprowadzili go na prowadzenie, a w drugiej połowie po bramce dołożyli Eduardsa Visnakovs i obchodzący na drugi dzień urodziny, Alex Bruno. Zwycięstwo pozwoliło drużynie powędrować o dwie lokaty do góry.
Po tym meczu, na którym łódzcy kibice zaprezentowali dwie oprawy z użyciem sporej ilości pirotechniki, wojewoda zamknęła Zegar na spotkanie z Cracovią.

To, co dobre, szybko się kończy. Łodzianie nie zdołali pójść za ciosem i w meczu 12 kolejki przegrali 1:3 w Lubinie. A jeszcze w 65 minucie byli w siódmym niebie, kiedy to Eduards Visnakovs wyprowadził zespół na prowadzenie. Zagłębie szybko jednak usadziło rywala aplikując mu trzy gole w 8 minut, z czego jeden po wyraźnym błędzie Mielcarza à la Krakowiak.
Widzew po porażce na Dolnym Śląsku po raz pierwszy znalazł się w strefie spadkowej, na miejscu nr 15.

Sześć dni później kibice Widzewa zobaczyli jeden z najsłabszych meczów swojej drużyny w ostatnich latach. Komplet punktów przywiozła z Łodzi dobrze dysponowana Cracovia. Podobnie, jak w Lubinie, to czerwono-biało-czerwoni otworzyli wynik (po niesłusznie przyznanym rzucie karnym zamienionym na gola przez Mariusza Rybickiego), ale potem dali sobie wbić trzy. Ten najważniejszy, bo dający „Pasom” wyrównanie, sprokurował złym wyjściem z bramki Mielcarz, który w przerwie poprosił o zmianę – odnowił mu się uraz kolana. Pierwszego w sezonie samobója zaliczył natomiast Lafrance.

W 14 kolejce łodzian czekało ponowne starcie z zespołem z Krakowa, tym razem na wyjeździe. Wisła nie zostawiła żadnych złudzeń pewnie zwyciężając 3:0. Widzew po raz czwarty kończył mecz w dziesiątkę po tym, jak czerwoną kartkę zobaczył Perez. Spotkanie przy Reymonta było pierwszym pod wodzą Pawlaka, którego Zarząd klubu zostawił na stanowisku, w którym wystąpił Levon Airapetian. Ormianin zawalił przy jednej z bramek i więcej na boisku nie zagrał. 13 grudnia rozwiąże swój kontrakt.

Po trzech porażkach z rzędu widzewiacy wreszcie zapunktowali i to od razu za trzy. W Łodzi pokonali po ciekawym meczu 2:1 Pogoń. Znak do ataku dał najskuteczniejszy w zespole, Eduards Visnakovs. Na początku drugiej połowy samobójczym trafieniem Mielcarza pokonał znów Lafrance. Haitańczyk zrehabilitował się jednak w mgnieniu oka. Już minutę później wyprowadził Widzew na ponowne prowadzenie. Zwycięstwo odniesione na półmetku sezonu zasadniczego pozwoliło łodzianom wygrzebać się ze strefy spadkowej.

IMG_6643

Optymistycznie nastawieni piłkarze Rafała Pawlaka wyjechali w tygodniu na na mecz 1/8 finału Pucharu Polski do Nowego Sącza. Kibice oczekiwali zwycięstwa, zwłaszcza, że drabinka tegorocznych rozgrywek wyglądała na najłatwiejszą od wielu lat i można było zajść naprawdę wysoko. Niestety marzenia o finale z udziałem Widzewa rozwiała I-ligowa Sandecja wyrzucając go z pucharu. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2 (gole dla łodzian strzelali Marcin Kaczmarek i Eduards Visnakovs), a rzuty karne lepiej egzekwowali gospodarze (pomylił się tylko Veljko Batrovic).

Przyszłość pokazała, że wygrana z Pogonią była ostatnią w 2013 roku. W 16 kolejce łodzianie zagrali dobry mecz, ale znów przegrali z Legią. W drugiej połowie katem Widzewa okazał się Tomasz Jodłowiec, strzelec jedynego gola. W końcówce mógł jeszcze wyrównać Alen Melunovic, ale nieoczekiwany lob, który wpadł Wojciechowi Skabie za plecy, nie znalazł drogi do siatki. Wcześniej bliski trafienia był z kolei Princewill Okachi, ale piłka po jego uderzeni odbiła się od słupka.

W kolejkach 17-19 łodzian czekała seria trzech wyjazdów z rzędu. Z wojaży drużyna Widzewa przywiozła zerowy dorobek punktowy wyrównując, a następnie bijąc klubowy rekord wszech czasów pod względem ilości meczów bez zwycięstwa poza domem (obecnie licznik wskazuje 22 spotkania).
Pierwszym pogromcą w tym czarnym serialu był Zawisza. Bydgoszczanie zrewanżowali się za porażkę z lipca i pokonali Widzew 2:0. Po tym meczu sztab szkoleniowy podjął decyzję o przesunięciu do rezerw Kevina Lafrance’a, który strzelił trzeciego samobója w sezonie (!) oraz Levona Airapetiana, który w meczu tym wcale nie zagrał.Następnie łodzian pokonała Korona, choć do przerwy to Widzew był na prowadzeniu. Debiutanckiego gola w ekstraklasie strzelił Bartłomiej Kasprzak, ale później strzelał tylko Jacek Kiełb (dwukrotnie) i gospodarze wygrali 2:1. Drugą w sezonie czerwoną kartkę zobaczył Augustyniak.
Trzecim, śrubującym haniebny rekord wyjazdem z rzędu była wizyta w Zabrzu. O dziwo w meczu, w którym Widzewowi dawano najmniejsze szanse, piłkarze Pawlaka zagrali najsolidniej. Na prowadzenie łodzian wyprowadził Krystian Nowak, ale tuż przed przerwą wyrównał Prejuce Nakoulma. W 56 minucie wszystko zdawało się wracać do przykrej normy, bowiem bramkę dla Górnika strzelił Mateusz Zachara. Widzewiacy jednak nie poddali się i za sprawą Alena Melunovica (pierwszy gol w polskiej lidze) wyrównali. Szczęście jednak ponownie było przy przeciwnikach. Na cztery minuty przed końcem meczu wygraną gospodarzom dał zmiennik, Wojciech Łuczak. Przez ponad godzinę ze złamaną nogą grał Jakub Bartkowski.
Widzew strącony został na ostatnie miejsce w tabeli.

Przed przedostatnim w tym roku meczu Rafał Pawlak poszedł w ślady Radosława Mroczkowskiego i przemeblował zespół ustawiając go 3-5-2. Częściowo wymusiły taki manewr kłopoty z lewym obrońcą; Bartkowski był wyłączony, Kaczmarek nie spełniał oczekiwań na tej pozycji, a Airapetian gnił w rezerwach. W efekcie łodzianie pierwszy raz w tym sezonie (nie licząc pucharowego meczu z III-ligowym Ursusem) nie stracili bramki. Był to jednak tylko połowiczny sukces, bowiem żadnej też nie strzelili.

Na zakończenie roku widzewiakom przyszło zagrać z Jagiellonią. Choć „czerwonej latarni” szanse na sukces w Białymstoku dawali tylko niepoprawni optymiści, czerwono-biało-czerwoni dobrze weszli w mecz. W pierwszej połowie nie wykorzystali jednak dwóch 100% sytuacji (bracia Visnakovs), co zemściło się w drugiej. Po serii ataków gola po rzucie rożnym dał celną główką rezerwowy Maciej Gajos i Widzew wrócił do Łodzi bez punktu.

Jaga-Widzew

Letnie prognozy ekspertów i obawy kibiców okazały się uzasadnione. Drużyna, niezgrana i mało doświadczona, słabo radziła sobie na własnym boisku (dwunasty wynik w lidze), a poza Łodzią wręcz żenująco. Widzew jest jedynym zespołem w całej stawce, który z wyjazdu nie przywiózł choćby jednego punktu.
To, co najmocniej rzucało się w oczy, to fatalna postawa całego bloku defensywnego. O ile linię obrony nieco usprawiedliwia fakt, że była ona notorycznie zmieniana, co źle wpływało na zgranie poszczególnych zawodników, o tyle ciężko wytłumaczyć Macieja Mielcarza. Zazwyczaj w słabych zespołach najbardziej wyróżnia się golkiper, który ma wiele szans na interwencje i często się dzięki temu wyróżnia. Kapitan Widzewa wyróżniał się jednak negatywnie, nie dając psychicznego komfortu kolegom z defensywy.
Innym wyraźnym problemem u łodzian był brak schematów rozegrania piłki w ofensywie. Atak pozycyjny w Widzewie praktycznie nie występował, po 3-4 podaniach łódzka „tiki-taka” kończyła się stratą piłki. Częściej więc decydowano się na długą piłkę do osamotnionego z przodu Eduardsa Visnakovsa, który coś z niczego potrafił zrobić tylko na początku sezonu, kiedy był jeszcze anonimowym graczem dla przeciwnika. Później rozpracowany i odpowiednio przypilnowany nie był w stanie wygrywać  meczów bez wsparcia kolegów.

Jesień Widzewa w liczbach:

Mecze – 23
Zwycięstwa – 5
Remisy – 4
Porażki – 14
Bramki strzelone – 22
Bramki stracone – 42
Żółte kartki – 49
Czerwone kartki – 6 (raz w efekcie dwóch żółtych)
Najwięcej meczów – E. Visnakovs i M. Mielcarz (20)
Najwięcej bramek – E. Visnakovs (10)
Najwięcej asyst – V. Batrovic (5)
Najwyższa frekwencja – Legia (8000)
Najniższa frekwencja – Śląsk (3500)