R. Chorąży: „Z turnieju na turniej błędów jest coraz mniej”
11 listopada 2020, 21:30 | Autor: Redakcja
Coraz lepiej zaczynają sobie radzić ampfutboliści Widzewa. W ostatnim turnieju łodzianie zdobyli jeden punkt, a do tego postraszyli kilku rywali. O tym, co słychać w drużynie, porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Chorążym, którego zapytaliśmy też o… bramkę zdobytą w starciu z rezerwami w okręgowym Pucharze Polski.
– Jak pan oceni miniony turniej w waszym wykonaniu?
– Co mogę powiedzieć? Jesteśmy zadowoleni, bowiem był to jak do tej pory nasz najlepszy turniej, mimo wysokiej porażki z Wisłą i zdobytego tylko jednego punktu. Sama gra drużyny była bardzo dobra, zwłaszcza w spotkaniu z Wartą. Szkoda tylko, że nie udało się wykorzystać szans, które stworzyliśmy. Raz rywali uratowała poprzeczka, a raz arbiter pomógł, bo powinien być rzut karny dla nas. Mówi się trudno i trzeba pracować dalej. Rozmiary naszych porażek są mniejsze, a na początku przegrywaliśmy właściwie wszystko dużą różnicą goli. Ten sezon jest dla nas poglądowym, czymś w rodzaju przetarcia. Z turnieju na turniej błędów jest coraz mniej i najważniejsze, że wyciągamy z nich lekcje.
– Progres można zauważyć po osiąganych wynikach. Nie licząc spotkania z Wisłą, to straciliście tylko trzy bramki.
– Zgadza się. W porównaniu do ostatniego turnieju dokonaliśmy kilku zmian personalnych w naszym ustawieniu. Jak widać, to poskutkowało. Dodatkowo wyszliśmy bardzo zmotywowani, w końcu turniej był w Łodzi. Szkoda tylko, że bez udziału kibiców. Niestety w tych meczach głównie bronimy, ale my właściwie dopiero co zaczęliśmy przygodę z tym sportem. Cieszę się, że w meczu z Wartą potrafiliśmy co chwilę stwarzać sobie sytuacje do strzelenia gola.
– Atletico Madryt też gra defensywnie, a co kilka lat ląduje w finale Ligi Mistrzów. To chyba nie jest aż tak zła taktyka?
– Dokładnie. Na ten moment tak grać możemy, ale docelowo chcemy więcej operować piłką. Stwarzać więcej sytuacji, częściej przejmować inicjatywę, jak to bywało w spotkaniach z Wartą. O tym, że tak może być, świadczą dotychczasowe starcia z drużyną z Poznania. Na początku nie wychodziliśmy z połowy. Mecze bardzo podobne do tych obecnych z Legią. Teraz z Wartą gramy jak równy z równym, a nie wolno zapominać, że oni w swoich szeregach mają reprezentantów Polski.
– Wspomniał pan, że dokonaliście kilku zmian w składzie. Z czego one wynikały? Zmieniliście bramkarza, mimo że Mateusz Kowalczyk zbierał pozytywne oceny za swoje występy.
– Mamy trzech bramkarzy w drużynie, staramy się ogrywać każdego. Poświęciliśmy ten sezon na naukę, wyniki są kwestią drugorzędną. Staramy się, aby każdy zawodnik zbierał doświadczenie. Jak mają się uczyć, jeśli nie będą grać w meczach? Wiadomo, że w przyszłym sezonie będzie to już inaczej wyglądało. Co do zmiany formacji, zdecydowaliśmy się bronić wyżej. Obrońców właściwie pozamienialiśmy z napastnikami i dało nam to efekt. Rywale już nie tak łatwo przebijali się przez naszą linię obrony. Wcześniej przychodziło im to z łatwością i oddawali bardzo dużo strzałów. Cały czas musimy się doskonalić.
– Mecz z Wisłą uznajemy za wypadek przy pracy? Spotkanie dziwne, bo graliście w osłabieniu, a nie musieliście. To była decyzja sztabu czy całego zespołu?
– Wisła już w pierwszym spotkaniu z Wartą grała w osłabieniu. Obecnie jest to dla mnie najlepszy zespół w Polsce, a przynajmniej gra najładniej dla oka. Przypominają taką małą Barcelonę. Ciągle mają piłkę przy nodze. Wysoka porażka wynikała z dużych przestrzeni na boisku, a taki zespół jakim jest Wisła, zawsze to wykorzysta. Spodziewaliśmy się wysokiej porażki, dlatego szansę dostali zmiennicy. Nie załamujemy się. Decyzja o grze w osłabieniu była podjęta przez cały zespół. Jak wszyscy wiedzą, nie zdobyliśmy jeszcze bramki i nie chcieliśmy, aby to pierwsze trafienie było w meczu, w którym od początku gramy w przewadze. Nie na tym nam zależy, chcemy się cieszyć z naszej pracy, a nie zdarzeń losowych, które w danym momencie będą nam sprzyjać.
– Jaki stawiacie sobie cel przed ostatnim turniejem w tym roku? Bramka, a może zwycięstwo z Wartą?
– Żeby zwyciężyć, musimy strzelić gola, a jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia tego celu. Pierwszy raz widziałem w naszej szatni złość, oczywiście chodzi o tę sportową złość. Drużyna była zła, że się nie udało wygrać ostatniego spotkania. Myślę, że w Poznaniu wyjdziemy jeszcze bardziej zmobilizowani i w końcu się zrewanżujemy Warcie. Szkoda, że mecz nie trwał dłużej, bo z każdą minutą, to my śmielej atakowaliśmy i było bliżej sprawienia niespodzianki.
– Nie mogę nie zapytać o coś innego, a mianowicie o mecz Pucharu Polski w barwach LKS Różyca. Jakie to uczucie zdobyć bramkę przeciwko Widzewowi?
– Miałem przyjemność gry w rezerwach Widzewa, a teraz grałem przeciwko nim. Byłem zmotywowany, bo jestem z Widzewem mocno związany, a w takich meczach zawsze człowiek chce się pokazać. Mamy wiekowych zawodników i na pewno młodzi chłopcy nas mocno przegonili. Udało nam się osiągnąć super wynik, a mnie się piłka odbiła od głowy i wpadła do bramki. Oczywiście, że się cieszyłem.
– Czyli nie było łatwo?
– Widzew ma mocny zespół rezerw, w większości grają w nim młodzi chłopcy i fajnie było się z nimi zmierzyć. Widać, że potrafią grać w piłkę oraz dużo biegają. Brakowało mi większej odwagi w ich poczynaniach, powinni więcej próbować pojedynków jeden na jeden. W meczu z nami zabrakło im trochę doświadczenia, ale nie ma się co dziwić, jak w większości grali osiemnastolatkowie. W tym roku powinni wywalczyć awans do wyższej ligi i tam się ogrywać.
– Jeśli o awans rezerwy walczyłyby w dwumeczu z LKS Różyca, to stałby on pod dużym znakiem zapytania.
– Dwa mecze były podobne, trudniej było nam w lidze, niż w pucharze. Celem Różycy nie jest awans, przynajmniej nie w tym sezonie. Nasz zespół składa się z czternastu trenerów i dopiero co awansowaliśmy do klasy okręgowej.
– Spora liczba trenerów jak na jedną drużynę. Nie ma sprzeczek?
– Oczywiście szkoleniowiec jest jeden, ale w drużynie gra czternastu zawodników, którzy mają uprawnienia trenerskie. Każdy z nas ma coś do powiedzenia, coś do dodania. Nasz trener nie ma łatwo, ale dajemy radę. Przynajmniej jest śmiesznie.
– A który piłkarz rezerw przysporzył wam najwięcej problemów?
– Ten, który biegał po lewej stronie, bodajże Mateusz Gołda. Naprawdę bardzo fajny piłkarz, widać, że ma potencjał. Dodatkowo dużo biegający, przez co mieliśmy z nim bez przerwy problemy. Do tego stopnia, że musieliśmy ustawić naszego najlepszego obrońcę przeciwko niemu. Za kilka lat może być ważną postacią w pierwszej drużynie.
– To kto jest tym najlepszym obrońcą?
– Tę informację zostawię dla siebie (śmiech)…
Rozmawiał Dawid





Jagiellonia Białystok
Górnik Zabrze
Cracovia
Wisła Płock
Korona Kielce
Lech Poznań
Pogoń Szczecin
Zagłębie Lubin
Widzew Łódź
Legia Warszawa
Radomiak Radom
Arka Gdynia
Raków Częstochowa
Motor Lublin
GKS Katowice
Lechia Gdańsk
Termalica Nieciecza
Piast Gliwice 
Ząbkovia Ząbki
Legia II Warszawa
Warta Sieradz
ŁKS Łomża
Wigry Suwałki
Wisła II Płock
Świt Nowy Dwór Maz.
Broń Radom
Lechia Tomaszów Maz.
GKS Bełchatów
KS CK Troszyn
Olimpia Elbląg
Widzew II Łódź
GKS Wikielec
Jagiellonia II Białystok
KS Wasilków
Mławianka Mława
Znicz Biała Piska