Radowicz wróci do poważnej piłki? Testuje go Śląsk, che też Widzew

21 czerwca 2014, 13:18 | Autor:

RadowiczJaga

Wydawałoby się, że tu już koniec obecności Damiana Radowicza w poważnej piłce. Zanim jego kariera na dobre rozkręciła się, zastopowała ją poważna kontuzja. Pomocnik jednak wrócił, niedawno zasłynął dzięki publikacji filmu o nim samym, a teraz walczy o powrót do futbolu. Testuje go wrocławski Śląsk, ale chce też sprawdzić Widzew.

Damian Radowicz do Widzewa trafił w 2010 roku, jako utalentowany pomocnik. Zaczął w Młodej Ekstraklasie, ale jeszcze w tym sezonie zadebiutował w elicie. Za Andrzeja Kretka i Czesława Michniewicza rozegrał 5 meczów, raz wybiegł w podstawowym składzie. W kolejnym sezonie nie było już tak dobrze, Radowicz zaliczył kilka spotkań w MESA, a potem doznał ciężkiej kontuzji ścięgna Achillesa i wypadł z gry.

Początkowo wydawało się, że uraz wyeliminuje go na co najwyżej kilka tygodni. Achilles jednak nie chciał się zregenerować i piłkarz nie mógł wrócić na boisko. Przerwa trwała ponad dwa lata, w trakcie której Radowicz przechodził istną gehennę – zabiegi, rehabilitacja, konsultacje medyczne, wreszcie operacja nogi, która mogła doprowadzić nawet do amputacji kończyny.
Mimo wielu chwil zwątpienia Damian nie poddał się i walczył. W lutym, przy współpracy z kolegą-filmowcem, nagrał film przedstawiający jego codzienną próbę powrotu do futbolu. Nagranie to obiegło Internet i Radowicza, do tej pory anonimowego chłopaka, zaczęła dopingować i podziwiać cała sportowa Polska.

Ostatni sezon spędził w III-ligowym Mechaniku Radomsku, choć grał w nim jedynie jesienią. Od wiosny pozostawał poza grą, ale nie oznacza to, że to już jego koniec w piłce. Ba! 24-latek może nawet wrócić do poważnego futbolu. Najpierw przypomniał o sobie w charytatywnym meczu Biznesowa Liga Pomocy, w którym strzelił piękną bramkę. Radowicz był najlepszym piłkarzem tego spotkania i choć była to tylko pokazowa gierka, został dostrzeżony. Od piątku były widzewiak przebywa na testach w Śląsku.

Wydawać by się mogło, że obecność Damiana Radowicza we Wrocławiu będzie mieć drugie dno, przykre dla łódzkich kibiców. Oznaczałaby ona bowiem, że piłkarz nie jest w ogóle dostrzegany przez Widzew, a przecież ulubiony klub pomocnika powinien być dla niego naturalnym, pierwszym wyborem. Niesmak potęgować może fakt, iż jakiś czas temu Radowiczowi odmówiono trenowania z zespołem. Zawodnik chciał po prostu pokopać piłkę, poruszać się i wrócić do sportowej formy pod okiem Radosława Mroczkowskiego. Prośba została jednak oddalona przez ówczesnego trenera.

Na szczęście jednak przy Piłsudskiego przypomnieli sobie o Radowiczu i zaprosili go na poniedziałek do klubu na rozmowy i być może trening. Oby nie okazało się za późno, bo jeśli pomocnik sprawdziłby się we Wrocławiu, to Widzew obejdzie się smakiem. Byłaby to istna kompromitacja łódzkiego pionu sportowego…