Relacja z meczu Śląsk Wrocław – Widzew Łódź 23.02.2013

24 lutego 2013, 21:33 | Autor:

1250 fanatyków Widzewa pojawiło się w sobotnie popołudnie w sektorze gości miejskiego stadionu we Wrocławiu. Niestety łódzka jedenastka zawiodła oczekiwania fanów przegrywając ze Śląskiem 1:2.

1

Od grudnia piłkarska ekstraklasa pauzowała, a do tego ostatnim legalnym wyjazdem dla fanów Widzewa była październikowa wizyta w Gliwicach. Nic więc dziwnego, że „Czerwona Armia” zdążyła zatęsknić za atmosferą stadionu i problemy z rozdysponowaniem przyznanej puli biletów polegały tylko na tym, jak rozdzielić wejściówki, skoro chętnych było dwa razy więcej niż miejsc. Do Wrocławia pojechało więc 1250 Widzewiaków, choć gdyby nie zabieg wrocławskich działaczy, którzy szukając oszczędności obniżyli pojemność trybun, a co za tym idzie także „klatki”, byłoby ich dużo więcej.

Podróż na Dolny Śląsk rozpoczęła zbiórka w centrum Łodzi, skąd przemaszerowano wspólnie na dworzec kaliski. Tam grupa zapakowała się do pociągu specjalnego i ruszyła na Wrocław. Przejazd wyjazdowiczom umilił fan club z Pabianic, który przygotował transparent „Elita Widzew wita” w asyście racy. Podróż przebiegła bardzo sprawnie i meta na stacji Wrocław-Dworzec została osiągnięta ze sporym zapasem czasowym. Dojście do bram obiektu, jak i sama procedura wchodzenia przyjezdnych na stadion również okazała się bezproblemowa. Być może wpływ miała na to zapowiedź ze strony „Fanatyków Widzewa” o tym, że osoby wydelegowane przez stowarzyszenie będą nagrywali na video pracę służ porządkowych. Być może także nowa dyrektywa PZPN obligująca kluby do przyjmowania grupy kibiców gości w czasie nie dłuższym niż 60min. Ciekawą sprawą było również wykorzystanie urządzeń do skanowania dowodów osobistych, co z pewnością wzmocniło przepustowość wejść. Tak, czy owak, w „klatce” dość szybko zaczęło przybywać fanatyków oczekujących na pierwszy gwizdek. Na płotach, barierkach i gdziekolwiek się dało zawisły flagi: ŚP. „Rysiek” i Troll”, debiutująca wizytówka fan clubów, „Żyrardów”, „WFCG”, „FCB ’91”, „Ultras Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „Chojny””Radogoszcz”, „Elita Pabianic”, „Kanzas”, „Górniak”, „Śródmieście”, „Dąbrowa”,”Aleksandrów” (debiut), „Łódzki Widzew”, „Koluszki”, „Bałuciarze”, „O&J”, „Łowicz”, „Żabieniec”, „Widzew Łódź”, „Władcy Miasta Włókniarzy”, a także okazjonalne transparenty: „Bila zawsze w grze”, „Bila, Mały – trzymajcie się”, „ŚP. Nagoda” oraz „Wiktor trzymaj się”.

Mecz rozpoczął się od wymiany uprzejmości pomiędzy gospodarzami a gośćmi, a najwięcej uśmiechów wywoływał okrzyk: „Niech się dowie cały Wrocław – waszą matką Anna Grodzka”. Po tym już obie ekipy skupiły się na wspieraniu swoich jedenastek.
Pierwsi powody do radości mięli Widzewiacy. W 11min gry kapitalne podanie od Łukasza Brozia na bramkę zamienił debiutujący w RTS-ie Bartek Pawłowski i nic nie zapowiadało, że łodzianie mogą wrócić do domu bez punktów. Zimny prysznic przyszedł jednak bardzo szybko, bo już pięć minut później Śląsk wyrównał za sprawą bramki Wasiluka.
Stracona bramka nieco podłamała gości i nie było tak wielkiej „korby”, jak chociażby ta z Lubina. Trochę to dziwne, wszak Widzew, nie będący przecież faworytem, utrzymywał remisowy wynik na boisku Mistrza Polski. W dodatku gra łódzkich piłkarzy wyglądała bardzo w porządku, a zwłaszcza spokój i łatwość w kombinacyjnej grze piłką po ziemi. Być może wyniki sparingów tak bardzo rozbudziły wśród kibiców apetyty na wygrywanie, że remis przyjęto z lekkim niedosytem.

Pierwsza połowa zakończyła się więc rezultatem 1:1, a mogła dużo korzystniej dla Widzewiaków. Pechowo jednak uderzenia Bartoszewicza i Brozia zamiast w siatce lądowały na poprzeczce bramki Kelemena.
Drugie 45min nie różniło się znacząco od pierwszej połowy. Widzewiacy nadal długo utrzymywali się przy piłce, a Śląsk groźnie kontrował. W sektorze gości doping nie stał na zbyt wysokim poziomie, a momenty mocniejszego uderzenia wywoływały tylko bramkowe okazje piłkarzy w czerwonych strojach. Ciekawie było natomiast po przeciwnej stronie trybun. W młynie WKS-u zaprezentowano prostą, aczkolwiek schludną, oprawę w skład której wszedł transparent: „TRZEBA KOCHAĆ COŚ, BY CZUĆ, ŻE SIĘ ŻYJE” oraz sektorówka przedstawiająca herb wrocławskiego klubu. Do tego gospodarze odpalili świece dymne w klubowych barwach, a co jakiś czas głośno wybuchały „achtungi”. Warto też podkreślić, że akustyka trybun jest we Wrocławiu fatalna i to, co intonował młyn było niemal nie do rozróżnienia w „klatce”. Zapewne z wzajemnością.

Mimo, że gra Widzewiaków prezentowała się bardzo solidnie i przyjemnie dla oka, to goście 10min przed końcem meczu zadali decydujący cios. Po błędzie w defensywie zwycięską dla Śląska, w jego tysięcznym meczu w Ekstraklasie, zdobył Sobota. Gospodarze sukcesem uczcili jubileusz, a goście mięli niewesołe miny. Zwłaszcza, że gra była na prawdę solidna, a po strzale Dudka wrocławian uratował słupek. Pozostało więc mieć nadzieję, że piłkarze czerwono-biał0-czerwonych wyczerpali limit pecha i  los jeszcze w tej rundzie odda to, co zabrał w sobotę.

Po ostatnim gwizdku przyjezdni musieli odczekać jeszcze trochę czasu, zanim zostali wypuszczeni ze stadionu. Oczekiwanie na otwarcie bram skróciła jedna z nich, która dziwnym trafem sama się otworzyła ;-) Widzewiacy wysypali się w kierunku wyjścia napotykając na opuszczających obiekt kiboli WKS-u, jednak do powitań nie doszło, gdyż dookoła szybko zaroiło się od mundurowych i obie grupy mogły zabawić się jedynie w chuligańską bitwę na…śnieżki ;-)
Powrót fanów do Łodzi wyglądał podobnie, jak droga w pierwszą stronę. Pociąg sprawnie „łykał” kilometry i ok. 23:30 wjechał do celu.

PS. Na meczu ze Śląskiem pojawiło się gościnnie 9 kibiców praskiej Sparty, którym dziękujemy za wizytę.

Kliknij tutaj, aby zobaczyć galerię z meczu.

Wkrótce także video z dopingiem kibiców.