Świt – Widzew (wypowiedzi)

12 marca 2017, 20:27 | Autor:

Przemysław_Cecherz

Przemysław Cecherz zaliczył udany debiut w roli trenera Widzewa. Jak sam powiedział na pomeczowej konferencji, był to premierowy mecz w jego ukochanym klubie. Co jeszcze mówili szkoleniowcy i piłkarze z Łodzi?

Przemysław Cecherz:
„Jestem zadowolony z wyniku. Uważałem, że będzie to jeden z najcięższych meczów w tej rundzie. Świt jest dobrą drużyną, szczególnie u siebie. Ma groźne elementy, ale byliśmy wyjątkowo skoncentrowani. Może nawet na początku zbyt nerwowi. Niemniej w pierwszej połowie mieliśmy przewagę optyczną, byliśmy lepsi piłkarsko. Przede wszystkim muszę pochwalić bocznych obrońców. Wystrzegali się ataków Perzyny i Jabłońskiego. Kozłowski i Gromek oraz asekurujący ich stoperzy wywiązali się ze swoich zadań znakomicie.

Mieliśmy więcej sytuacji i myślę, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Choć było nerwowo. Bardzo groźne stałe fragmenty gry Świtu i po rac kolejny muszę pochwalić swój zespół, bo wygrywał głowy. Także kapitalna interwencja Wolańskiego pozwoliła nam utrzymać korzystny wynik. Cieszę się, bo to mój debiut w ukochanym klubie. Dziękuję kibicom. I Świtu, którzy mnie wspominali – łza się w oku kręciła. Ale także kibicom Widzewa, którzy nas wspierali.

Wracamy do Łodzi szczęśliwi, bo mamy trzy punkty. Od wtorku myślimy już o następnym spotkaniu.”

Rafał Kleniewski:
„Dziękuję moim zawodnikom za walkę do końca. Niestety zabrakło nam kilku ważnych elementów. W końcówce mogliśmy lepiej zachować się przy stałych fragmentach gry. Jestem niezadowolony, bo też chciałem wygrać. To był także mój debiut. Zaczęliśmy od strzelenia bramki, ale nie utrzymaliśmy meczu pod kontrolą. Graliśmy zbyt nerwowo i podejmowaliśmy złe decyzje.

W drugiej połowie gra się wyrównała, ale gdy mieliśmy dobry okres, straciliśmy bramę na 1:2. Później mieliśmy sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Jak mecz się skończył, wszyscy wiemy…”

Daniel Mąka:
„Mieliśmy dużo okazji, choć może nie jakichś klarownych. W drugiej połowie więcej było takich sytuacji stykowych. Udało nam się jednak strzelić bramkę i bardzo się z tego cieszymy, bo mocno na to pracowaliśmy. Ja cieszę się z tego, że dałem drużynie zwycięstwo i na tą chwilę tylko to się liczy. Teraz myślimy już tylko o meczu inauguracyjnym na naszym stadionie.”

Adam Radwański:
„Graliśmy bardzo dobrze z kontry. Utrzymywaliśmy się przy piłce przez większość spotkania. Świt przycisnął dopiero pod koniec, ale wybroniliśmy się i cieszymy się ze zwycięstwa. Za nami dopiero pierwsze spotkanie, powoli się rozkręcamy. Fakt, słabo weszliśmy w spotkanie, ale potem było coraz lepiej. Końcówka była nerwowa, ale liczą się trzy punkty”.

Mateusz Michalski:
„Miałem dobrą sytuację, której nie wykorzystałem, a za chwilę był już rzut karny dla przeciwnika. Wprowadził on trochę zdenerwowania, ale byłem pewny, że nie skończy się na 1:0 dla Świtu. Wiedzieliśmy, że musimy zrobić wszystko, żeby wygrać to spotkanie i tak się stało. Trener nakreślił nam taktykę i uważam, że wywiązaliśmy się dobrze z obowiązków. Teraz trochę radości w szatni, ale już pomału myślimy o kolejnym meczu, bo chcemy też go wygrać.”

Sebastian Olczak:
„Czy trzy punkty na Świcie smakują inaczej? Raczej nie. Smakują inaczej dlatego, że są to moje pierwsze trzy punkty w barwach Widzewa. Nie mam do tego klubu jakiegoś szczególnie dużego sentymentu. Byłem w nim raptem cztery miesiące. Odbudowałem się i dzięki temu mogłem pójść wyżej, do takiego klubu, jak Widzew.”

Patryk Wolański:
„Nie udało się obronić karnego, ale najważniejsze są trzy punkty. Szacunek dla całej drużyny, bo było ciężko. Te stałe fragmenty gry były bardzo groźne. Musieliśmy walczyć, zostawić serducho i chłopaki to zrobili. Nie widziałem tej piłki, byłem zasłonięty. W ostatniej chwili zadziałał instynkt i wybroniłem. Fajnie, bo gdyby nie ta interwencja, to przeszedłbym obok meczu: rzut karnym, a później zero sytuacji. Wyjście na boisku w roli kapitana to świetne uczucie!”

Marcin Kozłowski:
„Wszystko, co trener przekazał nam na odprawie, sprawdziło się. Wiedzieliśmy z Gromkiem, że Świt będzie atakował bocznymi sektorami, dlatego mieliśmy zostać nieco niżej. Udało się, bo nie stworzyli sobie w ten sposób żadnych okazji. Zagrażali nam jedynie stałymi fragmentami. Kibice Świtu mnie obrażali, bo pocałowałem herb na ich oczach. Karma do nich wróciła, bo to my mamy trzy punkty!”

Dawid Kamiński:
„Nie spodziewałem się, że wejdę od razu po przerwie, ale trener podjął taką decyzję. To był trudny przeciwnik. Wolelibyśmy pograć w piłkę, a Świt raczej ją wybijał i stawiał na walkę. Byliśmy jednak na to przygotowani. Podjęliśmy rękawicę. Miałem przez chwilę pomysł, by kończyć tą akcję samemu, ale rozegrałem na spokojnie, a Daniel strzelił. Nie ważne, czy bramki zdobywam ja, czy koledzy. Ważne, że wygrywamy. Oby tak dalej!”