W. Grzyb: „Natychmiast ściągałbym Płuskę do swojego sztabu!”

25 września 2015, 20:52 | Autor:

Grzyb_Citko

Wybór nowego trenera Widzewa wywołał wśród kibiców sporo kontrowersji. Fani obawiają się, że niedoświadczony Marcin Płuska może nie poradzić sobie z presją i wielkimi oczekiwaniami. Decyzję Zarządu chwali jednak Wojciech Grzyb. Znany ligowiec, ikona Ruchu Chorzów oraz były ekspert stacji Canal Plus okazuje się być dobrym znajomym nowego trenera RTS. Mógł mieć nawet częściowy wpływ na pojawienie się Płuski w Łodzi!

– Podobno przyłożyłeś się w pewnym stopniu do tego, że Marcin Płuska został nowym trenerem Widzewa?

– W bardzo niewielkim stopniu. Marcin dzwonił do mnie dwa dni temu i prosił o opinię. Mówił, że ma propozycję z Łodzi i chciał poznać moje zdanie na ten temat. Myślę jednak, że bardziej utwierdziłem go w tym wyborze, niż na niego wpłynąłem, bo on był bliski takiej decyzji. Oczywiście doradzałem mu, żeby się zdecydował. Taka firma, to dla młodego szkoleniowca życiowa szansa. Zresztą już w lipcu polecałem Ci go do Widzewa, ale kierownictwo klubu miało już innego kandydata.

– Pamiętam rozmowę, ale nie wiedziałem, że chodziło wówczas o Płuskę. Skąd się w ogóle znacie? Ty, uznana ligowa firma i młody, raczej anonimowy chłopak?

– Poznaliśmy się parę lat temu na kursie trenerskim, na który zapisałem się po zakończeniu kariery. Złapaliśmy ze sobą bardzo fajny kontakt. Mimo tego, że dzieli nas 13 lat różnicy wieku, nie było między nami żadnego dystansu. Marcin bardzo mi wtedy zaimponował tym, że potrafił znaleźć wspólny język ze starszymi uczestnikami kursu, w tym ze mną. Podszedł do mnie bez zbędnego respektu. Myślałem, że może zna mnie z TV i będzie czuł dystans. Nic takiego. Już wtedy zwróciłem na niego baczną uwagę, bo w oczy rzucał się nie tylko jego sposób bycia, ale też niesamowita wiedza piłkarska w tak młodym wieku.

– Przez pewien czas współpracowaliście razem.

– Tak, gdy przeniosłem się z żoną do Elbląga, rozpocząłem pracę w tamtejszej Concordii i ściągnąłem Marcina do klubu. Docelowo miał być moim asystentem, ale ostatecznie została mu powierzona rola trenera zespołu, który chwilę wcześniej wywalczył niespodziewanie awans do Centralnej Ligi Juniorów Młodszych. Świetnie spisał się w tej roli, bo rywalizując z takimi akademiami, jak SMS Łódź, Jagiellonia czy Polonia, awansował do głównego finału. Tam mierzył się już z najlepszymi, Lechem czy Górnikiem. Zajął trzecie miejsce i zdobył brązowy medal, czym zyskał sobie spore uznanie.

– Niedawno zaufano mu w Chodakowie i otrzymał pracę w IV-ligowej Bzurze.

– Prędzej czy później moment przejścia do seniorskiej piłki musiał nadejść. W Bzurze Marcin pokazał, że potrafi samodzielnie prowadzić zespół i osiągać dobre wyniki. Wyróżniał się już zresztą wtedy, gdy jako asystent Marka Papszuna pracował w Legionovii Legionowo. Kibice Widzewa mogą być spokojni o jego umiejętności. Tym bardziej, że ma pełne poparcie Zarządu.

– Co Ty powiedziałbyś o nim, by lepiej go przedstawić fanom?

– Tak, jak już mówiłem, wyróżnia go ogromna wiedza na temat piłki. Do tego jest świetnie zorganizowany, potrafi zaplanować bardzo dokładnie cały cykl treningowy. Nigdy nie robi nic „na czuja”, na zajęcia przychodzi z notatkami, na których wszystko rozpisane ma na czynniki pierwsze. Myślę, że właśnie tym zaangażowaniem i profesjonalizmem szybko zjedna sobie ludzi. Do tego ma ciekawy charakter. Bywa bezkompromisowy, twardo stąpa po ziemi i jest niezwykle pewny siebie. Ale nie przekłada się to na arogancję. Raczej swoją zaciętością i nieustępliwością imponuje innym. Nie ma mowy, żeby szedł na jakieś układy i pozwalał komuś wtrącać się w sprawy szkoleniowe. To naprawdę materiał na świetnego trenera. Gdybym otrzymał propozycję pracy w I czy II lidze, natychmiast chciałbym go mieć w swoim sztabie szkoleniowym! Oczywiście teraz byłoby to wykluczone.

– Tzw. opinia publiczna będzie na niego spoglądać głównie z uwagi na jego młody wiek.

– Na początku na pewno. Ale trzeba pamiętać, że każdy kiedyś musi dostać taką szansę. Przychodzą mi tutaj na myśl dwa nazwiska: Artura Skowronka oraz Mariusz Rumaka. Ten pierwszy nie miał łatwo, bo nikt nie znał go z boiska. Dostał szansę w IV lidze w Ruchu Radzionków i odpalił tak, że poszedł aż do Ekstraklasy. Drugi co prawda terminował w sztabie Lecha, ale też kilka lat temu nikt za bardzo o nim nie słyszał. Czasem warto podjąć taką decyzję i postawić na młodego człowieka z otwartą głową, niż ciągle obracać się w karuzeli tych samych nazwisk. Ja osobiście jestem zwolennikiem łamania pewnych stereotypów i konwenansów, dlatego uważam, że to dobra decyzja Widzewa.

– Widzew mógł wziąć trenera z nazwiskiem. Na przykład Przemysława Cecherza.

– I oczekiwania wobec niego byłyby bardzo duże. Każdy oczekiwałby cudów. Gdyby trener Cecherz zrobił awans, każdy powiedziałby, że to był przecież jego obowiązek w takim klubie. Ale gdyby powinęła mu się noga, rozczarowanie byłoby spore. Stawiając na Płuskę Widzew nic nie ryzykuje. Balon nie będzie tak napompowany, co pozwoli trenerowi skupić się na pracy. W najgorszym wypadku – bo w piłce wszystko się może zdarzyć – straci sezon w IV lidze. Ale ja bym się o to nie obawiał.

– W piłce jest dużo stereotypów. Z pewnością ludzie wskazywać będą na ewentualny brak odpowiedniej komunikacji ze starszymi piłkarzami.

– Wszystko będzie zależało od charakteru i profesjonalizmu zawodnika. Ja w swojej karierze nie spotkałem się z taką sytuacją, więc nie wiem do końca, jak bym zareagował, gdyby moim przełożonym została tak młoda osoba. Pewnie byłbym zaskoczony, ale moim zdaniem to właśnie do starszych piłkarzy powinno należeć to, by pomóc trenerowi. W Widzewie jest kilku takich znanych graczy, jak np. Adrian Budka. Obaj powinni uciąć sobie pogawędkę i ustalić relacje w szatni. Dzięki temu trener dowiedziałby się też, jak drużyna funkcjonuje. Pewnie, że mogą zdarzyć się jacyś wariaci, którzy za punkt honoru postawią sobie taki cel, żeby za wszelką cenę pokazać „młodemu” kto tu rządzi. Wtedy rolą trenera jest poradzić sobie z taką sytuacją. Marcin już udowodnił, że to potrafi.

– Pomagać będzie mu Mateusz Oszust, też młody człowiek.

– To mnie akurat lekko zaskoczyło, bo Marcin ma świetny warsztat, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i motoryczne. Widocznie uznał, że pomoc w tym temacie mu się przyda. Asystent, jak to asystent – odciąży go pewnie w wielu sprawach.

– Kibice mają jednak swoje zdanie i lekko się obawiają.

– To normalne, że fani się martwią. Ale jeśli przyjdą wyniki, obawy znikną. Wiem od Marcina, że on bardzo liczy na wsparcie. Podoba mu się perspektywa pracy w klubie, który ma rzesze oddanych kibiców. To dużo lepsze warunki, niż 50 osób na trybunach w Chodakowie, przy całym szacunku dla Bzury. Za Widzewem na wyjazdy jeździ po kilkaset osób, inny świat. Marcin zjedna sobie trybuny, choć nie jest to typ, który będzie robił coś pod publiczkę. Zrobi to profesjonalizmem i zaangażowaniem. Niech tylko dostanie kredyt zaufania i trochę czasu. Ja osobiście będę śledził z uwagą jego losy w Widzewie.

Rozmawiał Ryan