W Widzewie szukają bramkarza

4 września 2013, 16:24 | Autor:

Maciej_Mielcarz

Zamknięcie okna transferowego nie spowodowało, że w Widzewie przestano poszukiwać kolejnych wzmocnień. Sztab intensywnie poszukuje zawodników na newralgiczne pozycje: napastnika stanowiącego alternatywę dla Eduardsa Visnakovsa oraz kreatywnego, środkowego pomocnika. Przede wszystkim przy Piłsudskiego rozglądają się za bramkarzem.

Gołym okiem widać, że w Widzewie pojawił się problem z bramkarzami. Maciej Mielcarz, rekordzista pod względem długości gry w Łodzi, przeżywa wyraźne załamanie formy. Na 25 celnych strzałów na jego bramkę, wpuścił 14, czyli ponad połowa uderzeń rywali trafiała do siatki! Daje to średnią 2.33 bramki na mecz! Oczywiście nie każdy stracony gol, to wina „Małego”. Pamiętamy choćby „podanie” Thomasa Phibela, czy dziurawe krycie przy Łazienkowskiej.

Mielcarza ewidentnie opuściło szczęście, a dodatkowy zamęt medialny oraz presja kibiców nie pomagają w powrocie do formy. Doskonale dostrzega to widzewski sztab szkoleniowy, ale nie ma pola manewru. Nieprzypadkowo bowiem trenerzy Mroczkowski i Woźniak stawiają na doświadczonego golkipera. Z naszych informacji wynika, że zmiennik a zarazem imiennik – Krakowiak – także nie prezentuje się na tą chwilę najlepiej i jego wejście do bramki nic by drużynie nie dało. Nie mówiąc już o sprawach pozasportowych. Mielcarz jest przecież kapitanem drużyny i obok Marcina Kaczmarka największym jej autorytetem. Jeśli więc Krakowiak nie może być ratunkiem dla zespołu, nie ma sensu burzyć panującej w Widzewie hierarchii.

Z informacji, do jakich dotarł portal WTM wynika, że sztab szkoleniowy intensywnie poszukuje bramkarza, który mógłby być ewentualnym wzmocnieniem składu i podniósłby poziom rywalizacji, co być może pozwoli powrócić Mielcarzowi do wysokiej dyspozycji. Na horyzoncie miało się pojawić już konkretne nazwisko, ale oczywiście nie zdradzimy o kogo chodzi, ażeby nie przeszkadzać włodarzom w negocjacjach transferowych.
Nie jest to żaden z polskich zawodników, ale tego akurat domyślić się nie trudno. Wszak na rodzimym rynku transferowym brak bramkarzy bez klubu (a tylko takich można kontraktować), którzy byliby wybawieniem dla łodzian i jednocześnie zgodziliby się zasilić Widzew za 5000 zł brutto/msc.