Waranecki chce pomóc Cackowi, wyrzucić Wlaźlika i reaktywować Mroczkowskiego

26 grudnia 2013, 12:01 | Autor:

Grzegorz_Waranecki

Grzegorz Waranecki, po słynnym już „manifeście” na Facebooku zniknął z mediów. Był to świadomy zabieg wykonany za poradą dobrych przyjaciół. Wystąpił jedynie w telewizyjnej debacie dotyczącej przyszłości Widzewa. Biznesmen przerwał milczenie, udzielił interesującego wywiadu portalowi Weszło, w którym mocno krytykuje Michała Wlaźlika, tłumaczy, że z Sylwestrem Cackiem nie chce się kłócić, a mu pomóc oraz jaki ma pomysł na wzmocnienia klubu nowymi zawodnikami i trenerem.

„28-letni chłopak, bez żadnego doświadczenia, który nigdy nie grał w piłkę. I on zostaje dyrektorem sportowym w klubie z ekstraklasy? To jakiś żart, w dodatku mało zabawny” – tak o Michale Wlaźliku wypowiada się Grzegorz Waranecki.

Biznesmen dodaje, że idealnym kandydatem na stanowisko dyrektora sportowego byłby Radosław Mroczkowski, który de facto wciąż jest pracownikiem Widzewa, tyle że urlopowanym. Waranecki miał z nim nawet rozmawiać na ten temat i trener wyraził taką wolą, jeśli miałoby to pomóc klubowi. „Odpowiem słowami Borkowskiego – takich warunków i takich przeciwności losu, z jakimi zmagał się Radek, to nikomu nie zazdroszczę. Ale Mroczkowski już mi powiedział, że jeśli to faktycznie pomoże Widzewowi, to on może zostać dyrektorem sportowym” – twierdzi Waranecki.

Sponsor Eduardsa Visnakovsa w ostatnich tygodniach wyraźnie zmienił ton wypowiedzi. Już nie atakuje Sylwestra Cacka, nawet go docenia, mówi, że go szanuje, głównie za sukces, jaki odniósł z „Dominet Bankiem”. Grzegorz Waranecki mówi, że nie chce kłótni z właścicielem Widzewa. Wraz z grupą łódzkich biznesmenów chce mu pomóc, wyłożyć pieniądze na wzmocnienia, sfinansować kontrakt nowego trenera. „Konfrontacja nie miała być po to, aby się kłócić. Szanuję Sylwestra Cacka, że ciężką pracą doszedł do sukcesu, że udało mu się z bankiem. Za pomocą konfrontacji chciałem go poprosić, aby pozwolił sobie pomóc (…) Załatwimy trenera, bo mamy na niego kasę, załatwimy dyrektora sportowego, bo i tak jest zatrudniony w klubie, no i odpowiednie wzmocnienia. Jeżeli się utrzymamy, to spokojnie siadamy przy stole bez żadnych Facebooków… Jeśli udałoby się utrzymać, łatwo będzie pokazać innym łódzkim przedsiębiorcom, że można” – planuje w rozmowie z Weszło Waranecki.

Ostatni medialny apel Grzegorza Waraneckiego został przez Sylwestra Cacka dostrzeżony, ale potraktowany jako mało poważny. Czy zmiana tonacji i realnie przedstawione pomysły ratowania klubu doczekają się odpowiedzi właściciela pokażą najbliższe dni. Zegar bowiem tyka dla klubu coraz szybciej. Już 6 stycznia pierwszy trening, jeśli zabraknie na nim piłkarzy mogących podnieść jakość drużyny, wskazówki przesuwać będą się jeszcze szybciej i ostatecznie czasu na przygotowanie się do arcytrudnej wiosny może nie wystarczyć. Wtedy będzie już „po Widzewie” – jak powiedział Waranecki.

Całość wywiadu na Weszło.