Dlaczego Burmistrz zwlekał z decyzją?

6 marca 2015, 21:39 | Autor:

Młynarczyk_Paweł

Dzisiejszy dzień można śmiało określić „czarnym piątkiem” w najnowszej historii Widzewa. Po raz kolejny klubowi włodarze swoją niekompetencją wystawili na śmieszność cały klub, tymczasowo skreślając go z piłkarskiej mapy Polski. Jedynym człowiekiem, który miał odwagę działać twardo i bez skrupułów dążył do pomocy drużynie, był Piotr Sęczkowski.

Podstawowym powodem, dla którego Komisja ds. Licencji Klubowych zdecydowała się zawiesić licencję, był brak zgody na organizację imprez masowych. Takie pismo Widzew miał obowiązek przedstawić w PZPN najpóźniej 7 dni przed startem rozgrywek, tymczasem Sylwester Cacek, obecny na piątkowym posiedzeniu, przyjechał z pustymi rękami. Właściciel próbował urabiać Komisję, że dokument lada chwila wpłynie, ale cierpliwość Związku – całkowicie słusznie – wyczerpała się.

Dokument faktycznie został ostatecznie wystawiony. Burmistrz Poddębic, Piotr Sęczkowski, zachował się bardzo ryzykownie i mimo negatywnej opinii policji postanowił umożliwić zespołowi grę przeciwko Sandecji w Byczynie. Tym samym wszelkie ewentualne konsekwencje dotyczące bezpieczeństwa wziął na swoje barki. Jego zachowanie należy docenić, bowiem z pewnością miał on dziś nie lada orzech do zgryzienia. Mimo, że pod presją służb przybyło mu sporo siwych włosów, do końca szedł łodzianom na rękę, co zasługuje na spory szacunek!

Zgoda, która ostatecznie nie dotarła do wściekłych członków Komisji, miała dotyczyć tylko sobotniego meczu. Dlaczego Sęczkowski nie mógł zaakceptować organizacji imprez masowych przez całą rundę? Tutaj pojawia się kolejne działanie, po którym działacze Widzewa, odpowiedzialni za stadion zastępczy, powinni w poniedziałek stanąć w kolejce do „Pośredniaka”. Okazuje się bowiem, że klub do tej pory nie przedstawił Burmistrzowi bardzo ważnego dokumentu – opinii inspektora budowlanego, który uznałby dostawione naprędce trybuny na stadionie za spełniające wymogi bezpieczeństwa. Bez tego Sęczkowski nie mógł wziąć na siebie odpowiedzialności za zdrowie kibiców na kolejnych spotkaniach. W razie jakichkolwiek problemów, groziłyby mu zarzuty prokuratorskie. Dodać należy, że dokument ten widzewiacy obiecali przedstawić na początku tygodnia. Nie przedstawili…

Jak klub zamierza przekonać Najwyższą Komisję Odwoławczą do zaakceptowania Byczyny? Przede wszystkim musi uzyskać zgodę na organizację imprez masowych do końca sezonu. Wydaje się jednak, że bez akceptacji poddębickiej policji, Piotr Sęczkowski – jedyny pozytywny bohater tego dnia – drugi raz nie zaryzykuje wzięcia na siebie całej odpowiedzialności. A funkcjonariuszy łatwo przekonać nie będzie, bo poza opinią inspektoratu budowlanego, obiekt ma wiele innych niedociągnięć. Co więc zrobi Widzew, nie wiadomo. Jedno jest pewne – w razie dalszych problemów winni będą wszyscy dookoła, tylko nie Cacek i jego „sprawni inaczej” podwładni.